Dziś rano siły azerbejdżańskie wznowiły działania ofensywne na północnym odcinku linii kontaktu. Nie ma żadnych informacji o wyraźnych postępach w którąkolwiek stronę – wydaje się, że w ostatnich dniach front pozostaje względnie stabilny, jednak Azerbejdżan wciąż próbuje zajmować kolejne miejscowości, a walki toczone w godzinach wieczornych nie traciły na intensywności. Armeński resort obrony opublikował nagranie z dzisiejszych starć.

Baku oskarżyło Armenię o ostrzelanie pociskami rakietowymi miasta Ordubad w Nachiczewańskiej Republice Autonomicznej. Azerbejdżańskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że postępowanie armeńskich sił zbrojnych to „jawna demonstracja rasistowskiej i ksenofobicznej polityki tego państwa”. Erywań kategorycznie zdementował te informacje.

Po wczorajszych doniesieniach o zbrodniach wojennych popełnianych na jeńcach przez azerbejdżańskich żołnierzy dziś wyszły na jaw kolejne informacje o podobnym charakterze. Na Telegramie – a wkrótce potem na Twitterze – zaczęło krążyć zdjęcie żołnierza w azerbejdżańskim mundurze trzymającego odciętą ludzką głowę.

Trzeba w tym momencie przypomnieć, że 8 października wskutek azerbejdżańskiego ostrzału poważnie uszkodzona została katedra pod wezwaniem Najświętszego Zbawiciela w mieście Şuşa/Szuszi. Karabaski rzecznik praw obywatelskich Artak Beglarian zarzucił Izraelowi współodpowiedzialność za azerbejdżańskie zbrodnie wojenne, przypominając, że (zwłaszcza w pierwszym okresie wojny) samoloty linii Silk Way Airlines regularnie latały do Izraela i wracały najprawdopodobniej z transportami uzbrojenia takiego jak >amunicja krążąca.

Dziś rano po raz kolejny pociski rakietowe (nie wiadomo, z którego kraju) spadły na terytorium Iranu. To nie pierwszy taki wypadek, ale po raz pierwszy poinformowano o kilkunastu pociskach jednego dnia. Teheran w końcu uznał, że miarka się przebrała. Rzecznik tamtejszego ministerstwa obrony oświadczył, że kolejne tego typu ataki nie będą już ignorowane. Armeńskie ministerstwo obrony twierdzi, że siły nieprzyjacielskie celowo zajmują pozycje tuż przy granicy, tak że ostrzał stwarza ryzyko, iż pociski wylądują na terytorium Iranu.

Tymczasem prezydenci Armenii i Azerbejdżanu publicznie określili – w wywiadach dla RIA Nowosti – swoje warunki sine qua non porozumienia pokojowego. Niestety, jak można było zgadnąć, wciąż są one biegunowo odmienne. Paszinian oczekuje prawa do samostanowienia ludności Górskiego Karabachu, Əliyev z kolei oświadczył, że Baku nigdy nie uzna niepodległości tej nieuznawanej republiki.

Azerbejdżańskie ministerstwo obrony opublikowało nagranie z „wyzwolonego” Hadrutu. Być może obwieszczane od kilku dni zajęcie tego czterotysięcznego miasteczka leżącego dwadzieścia pięć kilometrów od granicy z Iranem stało się faktem.

Aktualizacja (20.25): Minutę po godzinie 20.00 czasu polskiego (22.00 czasu lokalnego) rosyjski dziennikarz Igor Żdanow poinformował, że w Stepanakercie rozległo się co najmniej dziesięć eksplozji.

Aktualizacja (22.25): Również około 22.00 czasu lokalnego doszło do kolejnych starć zarówno na północnym, jak i na południowym odcinku frontu – odpowiednio w kierunku wsi Madagis (Suqovuşan) nad Tərtərem i w dolinie Araksu, czyli rzeki wyznaczającej granicę z Iranem.

Aktualizacja (23.30): Pojawiły się też doniesienia o ostrzale Gandży. Siły armeńsko-karabaskie atakują to miasto co kilka dni, ale do tej pory nie było żadnych informacji o pociskach spadających na tamtejszą bazę lotniczą.

Rorsah-photo, domena publiczna