Bitwa o Siewierodonieck powoli dobiega końca. Po sześciu tygodniach zaciętych walk miasto wpadło w ręce najeźdźców. W nocy na drugą stronę Dońca wycofują się ostatnie pododdziały, korzystające głównie z łodzi i podobno jednego mostu pontonowego. O wschodzie słońca prawdopodobnie było już po wszystkim. Z fragmentarycznych doniesień wynika, że uczestnicy ostatniej fazy obrony Siewierodoniecka nie zostali skierowani do obrony Lisiczańska, ale wycofano ich drogą do Bachmutu. Można przypuszczać, że dostaną szansę, aby odpocząć po dobrze wykonanej robocie.

Australijski korespondent wojenny Bryce Wilson, który widział odwrót z Siewierodoniecka na własne oczy, pisze, że przebiegał on w atmosferze chaosu, pod ostrzałem artylerii rakietowej z obu brzegów Dońca. Nie było jednakże oznak paniki. Rosjanom nie udało się odciąć w Siewierodoniecku żadnych ukraińskich jednostek.



Siewierodonieck praktycznie przestał istnieć. Szacuje się, że skala zniszczeń zabudowy i infrastruktury jest jeszcze większa niż w Mariupolu; ze 160 tysięcy przedwojennych mieszkańców pozostało nie więcej niż 12 tysięcy. Ale w zamian za to przestało istnieć także wielu rosyjskich żołnierzy (i pseudożołnierzy) szturmujących miasto. Tym samym odegrało ono powierzoną mu rolę: twierdzy zabezpieczającej Lisiczańsk, która wykrwawi Rosjan przed bitwą o to drugie, ważniejsze miasto. Szczególnie wysokie straty miały ponieść jednostki tak zwanej Ługańskiej Republiki Ludowej.

Trzeba powtarzać w kółko, aby uprzedzić rosyjski triumfalizm: w zajmującej oba brzegi Dońca parze Siewierodonieck–Lisiczańsk dużo ważniejsze jest to drugie miasto. To na nim oprze się ukraińska kontrofensywa w Donbasie (kiedy w końcu się jej doczekamy), to na nim też opiera się obrona całego łuku od Siewierska na północy do Bachmutu na południu, zwłaszcza teraz, gdy Moskale zlikwidowali już mały kocioł pod Hirśkem i mogą bez przeszkód pchnąć na północ swoje oddziały na kierunku popasnieńskim.

Dla porządku dodajmy, iż być może w Siewierodoniecku przebywają jeszcze ukraińscy żołnierze – małe pododdziały sił specjalnych mające prowadzić działania dywersyjne i sabotażowe. Możemy więc niebawem usłyszeć o wznowieniu walk w tym mieście. Ale zasadnicza bitwa dobiegła już końca. Odnotujmy jednak, iż ukraińska wiceminister obrony Hanna Malar zaapelowała dziś, aby nie rozgłaszać publicznie informacji o wycofywaniu się sił zbrojnych Ukrainy z poszczególnych miejscowości ani o działaniach kontrofensywnych, dopóki oficjalnie nie potwierdzi ich sztab generalny. Według Malar proceder ten wczoraj i przedwczoraj zakłócił działania wojskowe w Siewierodoniecku.

Tymczasem bitwa o przedpola Lisiczańska rozgorzała na dobre. Najeźdźcy próbują się wdzierać do wsi i miasteczek okrążających miasto od południa. Serhij Hajdaj, głowa administracji wojskowej obwodu ługańskiego, informuje, że wskutek ostrzału miejscowości Małoriazancewe na zachodnich obrzeżach Lisiczańska ranne zostały matka z dwójką dzieci. Wszystkie źródła potwierdzają jednak, iż w samym Lisiczańsku Rosjanie jeszcze się nie pojawili.



Rosjanie próbują też atakować na kierunku słowiańskim (od miasta Słowiańsk, rzecz jasna). Dziś zostali odparci pod Mazaniwką, siedemnaście kilometrów na południe od Iziumu. Z kolei na zachód od Iziumu Ukraińcy prowadzą ograniczone działania kontrofensywne mające zmusić nieprzyjaciela do odciągnięcia sił z głównego kierunku natarcia i zdestabilizować logistykę na tym odcinku.

Najeźdźcy „uczcili” zdobycie Siewierodoniecka w typowy dla siebie bandycki sposób. Nad ranem, między godziną 3.45 a 5.30 czasu lokalnego, na cele – głównie o charakterze cywilnym – w całej Ukrainie spadło łącznie czterdzieści osiem pocisków manewrujących i balistycznych. Co najmniej dwanaście pocisków odpaliły bombowce Tu-22M3 znajdujące się w białoruskiej przestrzeni powietrznej. Wśród celów wojskowych znalazła się między innymi jednostka w Jaworowie przy granicy z Polską.

Z kolei po stronie ukraińskiej do pracy wzięły się już pierwsze HIMARS-y. Dzięki pociskom GMLRS Ukraińcy będą mogli atakować cele na zapleczu frontu w Donbasie – cele, o których wiedzą od ośmiu lat, ale których nie mogli atakować za pomocą pocisków balistycznych systemu Toczka (nie wspominając już o Uraganach i Smierczach) ze względu na obawę o życie cywilów. Bądź co bądź, Ukraińcy i Ukrainki mieszkający na terenie mafijnych tfurepublik ludowych wciąż mają ukraińskie obywatelstwo, a wielu pozostaje (przynajmniej w zaciszu domowym) wiernych Ukrainie, tylko z tego czy innego powodu nie chcieli lub nie mogli porzucić swoich domów, kiedy jeszcze był na to czas.



A skoro o Smierczach mowa, pojawiło się również to nagranie ostrzału prowadzonego przez ukraińskie wyrzutnie systemu Wilcha (co po naszemu znaczy olcha, nie wilga; wilga to po ukraińsku wywilha). Jest to głęboka modernizacja systemu BM-30 Smiercz opracowana przez ukraińskie KB Łucz. Krążą pogłoski, że odpalane tu pociski leciały na Wyspę Węży.

A tymczasem co najmniej jeden rosyjski pocisk przeciwlotniczy uznał, że nie zamierza pomagać w ludobójczej napaści na Ukrainę. Pod Ałczewskiem w obwodzie ługańskim jeden z pocisków wystrzelonych w salwie zawrócił tuż po starcie i uderzył gdzieś w pobliżu miejsca, z którego wyleciał. Być może trafił w inne pociski czekające na załadowanie na wyrzutnię. Nie wiadomo niestety, kiedy doszło do tego zdarzenia, ale prawdopodobnie 23 lub może 22 czerwca. Nie wiadomo też, który z rosyjskich systemów przeciwlotniczych zaliczył tak spektakularną wpadkę, ale najbardziej prawdopodobnym kandydatem jest któraś wersja Buka.

Ukraińska kontrofensywa na południu – na kierunku chersońskim – też utknęła, ale za to dobre wieści płyną z okolic na zachód od Doniecka. Ukraińcy skoncentrowali tam stosunkowo duże siły, które uderzyły jednak nie na miasto (czyli w kierunku wschodnim), ale na południe. Oś ataku skierowana jest między Wołnowachę a Połohy i wydaje się, że celem tutaj nie jest zajęcie żadnej konkretnej miejscowości (niepodobna marzyć w tej sytuacji o odbijaniu Mariupola) ani przecięcie żadnej głównej drogi, ale po prostu oportunistyczne wykorzystanie tego, jak wiele oddziałów nieprzyjaciela znajduje się obecnie w Donbasie. Moskale wyraźnie się nie spodziewali ofensywy na tym kierunku, więc… dostali ofensywę na tym kierunku i teraz niech sobie radzą.

Aktualizacja (18.50): Serhij Hajdaj potwierdził już oficjalnie, że Siewierodonieck znalazł się pod rosyjską okupacją. Nie ma już możliwości przedostania się stamtąd bezpośrednio do Lisiczańska. Mieszkańcy Siewierodoniecka chcący wyjechać na terytoria kontrolowane przez Ukrainę muszą być gotowi na podróż przez ziemie okupowane.

A tu nagranie z rosyjskiego pociągu „pancernego”. Władze okupacyjne wykorzystują to groteskowe ustrojstwo do rozpoznania i zabezpieczenia tyłów, głównie linii kolejowych (z oczywistych względów), przed atakami rosyjskich partyzantów. Ciekawa jest koncepcja użycia go we współdziałaniu ze śmigłowcami, które odgrywają wobec pociągu tę samą rolę, którą kiedyś odgrywałyby drezyny pancerne.

Aktualizacja (23.00): Nasz ulubiony analityk Tom Cooper w analizie poświęconej 24 i 25 czerwca zwraca uwagę na zdecentralizowany sposób dowodzenia w siłach zbrojnych Ukrainy, dający dużą swobodę oficerom dowodzącym na szczeblu batalionów, kompanii i plutonów. Przedłużanie obrony Siewierodoniecka było podobno skutkiem feedbacku pokonującego cały łańcuch dowodzenia od oficerów młodszych do polityków w Kijowie. Problem w tym, że oficerowie w Siewierodoniecku nie mieli pojęcia, co się dzieje na południe od Lisiczańska. Gdyby wiedzieli, sugeruje Cooper, prawdopodobnie szybciej poprosiliby o zgodę na odwrót na zachodni brzeg Dońca – mało brakowało, a rozkaz ten przyszedłby za późno.

Aktualizacja (23.50): Odnotujmy na szybko, że Władimir Putin niedawno przybył na Kreml. Nieoficjalne źródła mówią, że chodzi o pilną naradę z generałami. Powód nieznany.

Aktualizacja (01.10): Kiedy zapadała noc, trwały walki na zachodnich obrzeżach Lisiczańska. Rosjanie starają się zająć wsie Wowczojariwka i Werchniokamjanka. Ta druga leży na drodze T1302 – tej z Bachmutu, tej samej, o której utrzymanie Ukraińcy walczyli przez kilka tygodni. Na razie udało się odepchnąć najeźdźców od Werchniokamjanki, ale wydaje się, że zdobycie tej wsi to tylko kwestia czasu.

A na koniec jeszcze to efektowne (by nie powiedzieć: efekciarskie) nagranie ukraińskiego Su-25 uzbrojonego w zasobniki O-25 z pociskami rakietowymi S-35 kalibru 340 milimetrów.

Heneralnyj sztab ZSU