Kanclerz Olaf Scholz w uznanym już za historyczne wystąpieniu z 27 lutego zapowiedział przeznaczenie dodatkowych 100 miliardów euro na dozbrojenie Bundeswehry. W kolejnych tygodniach projekt ten stał się jednym ze sztandarowych planów szefa niemieckiego rządu. Ale obiecać pieniądze wojsku to jedno, a znaleźć je to drugie. Oczywiście trwa też walka o rozdzielenie dodatkowych funduszy, będąca kontynuacją dotychczasowych sporów i dyskusji toczących się już od lat.

Niewątpliwym sukcesem kanclerza Scholza jest przyspieszenie realizacji pakietu. Od początku zakładano, że 100 miliardów euro nie zostanie przekazanych jednorazowo, lecz na przestrzeni lat. Początkowo miało to być do końca bieżącej dekady, obecnie datą końcową jest rok 2026.

Wbrew pozorom największym wyzwaniem dla Berlina są obecnie nieuleczalni pacyfiści w szeregach współrządzących socjaldemokratów i zielonych. Mimo upływu ponad miesiąca od rosyjskiej napaści w Niemczech nadal nie brakuje ludzi wzywających do dialogu z Moskwą, wyrzeczenia się przemocy i obawiających się „militaryzacji niemieckiej polityki zagranicznej”. Z tego względu powszechnie krytykowana przez media minister obrony Christine Lambrecht w jednym z ostatnich wystąpień zapewniała, że Niemcy pozostaną „pokojowym mocarstwem”.



Z tego względu opozycyjni chadecy z CDU/CSU, chociaż popierają plan szybkiego dofinansowania Bundeswehry, żądają gwarancji stałego utrzymania wymaganego przez NATO progu 2% PKB na obronę. Na lewicy podniosły się już bowiem głosy, że skoro wojsko ma dostać 100 miliardów euro, to po co zwiększać wydatki na obronę. Chadeków najbardziej interesuje jednak kwestia, skąd się wezmą obiecane pieniądze na dozbrojenie Bundeswehry. Mimo sytuacji nadzwyczajnej główna partia opozycyjna odrzuca pomysł zaciągnięcia na ten cel specjalnych kredytów. Szef frakcji parlamentarnej CDU Friedrich Merz domaga się również gwarancji, że wojsko faktycznie otrzyma obiecane 100 miliardów euro.

Kwestia ta nie jest bowiem tak pewna. Wiceadmirał Carsten Stawitzki, szef departamentu wyposażenia w ministerstwie obrony, już na początku marca ostudził entuzjazm podczas konferencji „Perspektywy Gospodarki Obronnej 2022”. Przede wszystkim dodatkowe fundusze będą objęte podatkiem VAT, co oznacza, że wojsko realnie dostanie nie 100 miliardów euro, ale 84 miliardy. Do tego należy uwzględnić jeszcze inflację, co w perspektywie dekady oznacza zakupy sprzętu o wartości 60–65 miliardów euro. Skrócenie czasu przewidzianego na realizację planu do roku 2026 pozwoli jednak ograniczyć straty spowodowane przez inflację. Niemniej portal Soldat und Technik uznał, że należy mówić raczej o „doposażaniu”, a nie „dozbrajaniu” Bundeswehry.

Olaf Scholz i prezydent USA Joe Biden.
(White House / Adam Schultz)



Do ciekawych wniosków doszedł natomiast magazyn Europäische Sicherheit & Technik (ESUT). Analiza dostępnych informacji na temat prowadzonych jesienią ubiegłego roku rozmów koalicyjnych między SPD, Zielonymi i FDP wykazała, że już wtedy przygotowywano wprowadzenie specjalnej ustawy zapewniającej dodatkowe fundusze dla wojska. Głównym obiektem zainteresowania było jednak nie tyle dozbrojenie Bundeswehry, ile wsparcie niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Przypomnijmy, że w koalicji silne są głosy domagające się poważnego ograniczenie eksportu niemieckiego uzbrojenia. Zsumowanie wartości omawianych podczas negocjacji dało około 100 miliardów euro, z czego 68 miliardów miało zostać przeznaczonych na kupno sprzętu krajowej produkcji.

Wygląda więc na to, że rosyjska agresja wymusiła przyspieszenie planów. W trakcie rozmów koalicyjnych omawiano kilka kluczowych projektów. Na pierwszym planie był wybór następcy samolotów Tornado – procedura, która ciągnęła się zdecydowanie zbyt długo. Ostatecznie 15 marca ministerstwo obrony wybrało myśliwce wielozadaniowe F-35A Lightning II. Łączny koszt programu wyboru następcy Tornada szacowano jesienią ubiegłego roku na 15 miliardów euro. Drugi kluczowy program to wybór nowego ciężkiego śmigłowca transportowego, następcy CG-53G. Poprzedni przetarg anulowano na początku ubiegłego roku. Berlin rozważa bezprzetargowe nabycie śmigłowców na podstawie międzyrządowej umowy z USA w ramach FMS. Jest to o tyle logiczne wyjście, że jedyni kandydaci to maszyny amerykańskie: Lockheed Martin CH53K i Boeing CH-47F.

Niemiecki CH-53G.
(Tim Felce, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0)

Aż 20 miliardów euro, jedna piąta dodatkowych funduszy na wojsko omawianych w ubiegłym roku, miała iść na zakup amunicji. Chodzi tu o amunicję wszelkich typów: artyleryjską, strzelecką i lotniczą, zwykłą i precyzyjną. Magazyny Bundeswehry mają świecić pustkami, a braki zapasów amunicji były przez kilka ostatnich miesięcy jednym z głównych argumentów za odmową dostaw uzbrojenia dla Ukrainy.

Czwarty duży projekt zbrojeniowy dyskutowany przez koalicję to korwety typu K 130. W roku 2020 pojawiły się argumenty, że modernizacja pięciu jednostek pierwszej serii byłaby niemal tak samo kosztowna jak budowa nowych jednostek. Doprowadziło to do pomysłu wycofania najstarszych korwet i budowy nowych. Dwa ostatnie punkty to digitalizacja systemów łączności i dowodzenia wojsk lądowych, a także modernizacja systemu obrony przeciwlotniczej, również niemiłosiernie się przeciągające.



Lista międzynarodowych projektów wymagających większego finansowanie jest również długa. Czołowe miejsca zajmują na niej realizowane wspólnie z Francją czołg podstawowy następnej generacji MGCS i system powietrzny FCAS, do tego europejskie Eurodron i system obrony przed pociskami hipersonicznymi TWISTER, okręty podwodne typu 212CD budowane wspólnie z Norwegią czy fregaty typu MKS180, przy których prowadzona jest współpraca z Holandią.

Korweta Magdeburg (F 261) typu K 130.
(Ein Dahmer, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

Powyższe programy to jedynie wierzchołek góry lodowej. Sama Bundeswehra szacowała jeszcze przed wybuchem wojny, że na modernizację potrzebuje dodatkowych 200 miliardów euro. Redakcja ESUT przygotowała całą listę potrzebnych projektów. Koncentrują się one wokół zaniedbywanych w ostatniej dekadzie wojsk lądowych, będących dla Niemiec najważniejszym elementem własnej obrony i realizacji zobowiązań sojuszniczych.

Kluczowy punkt to modernizacja Leopardów 2. Tempo prac jest obecnie tak niskie, że dopiero w roku 2025 uda się zrealizować plan modernizacji 104 wozów do standardu Leopard 2A7V, 101 do standardu A6A3 i zaledwie 17 wersji A7A1. Przyspieszyć powinny też prace nad kolejną wersją o roboczym oznaczeniu Leopard 2AX, mającą zapewnić odpowiednie możliwości bojowe do czasu wprowadzenia do służby MGCS pod koniec lat 30.

Zdaniem ESUT konieczne jest także zwiększenie tempa produkcji i liczby zamówionych bojowych wozów piechoty Puma. To samo dotyczy kołowych transporterów opancerzonych Boxer. Tutaj jednak Niemcy musiałyby liczyć się z również niemałymi potrzebami brytyjskich i holenderskich wojsk lądowych, a mało prawdopodobne, aby zgodziły się one na opóźnienie realizacji swoich zamówień na rzecz ciągle postrzeganych jako nie do końca wiarygodne Niemiec.

Bwp Puma podczas ćwiczeń poligonowych.
(Heer)



To nie koniec listy pilnych potrzeb. Według ocen ESUT Heer brakuje w stosunku do potrzeb siedemdziesięciu pięciu wozów zabezpieczenia technicznego Büffel, przydałoby się też więcej czołgów saperskich Kodiak i mostów towarzyszących Leguan. Konieczna jest również większa skala modernizacji transporterów opancerzonych Fuchs. Do tej pory do standardu 1A8 doprowadzonych ma zostać tylko 115 spośród przeszło 600 pojazdów tego typu używanych przez Bundeswehrę. Łączne zapotrzebowanie na pojazdy w układzie 6 × 6 szacowane jest natomiast na tysiąc wozów. Konieczne jest także zwiększenie liczby zamawianych ciężarówek, szczególnie tych ciężkich. Jedynie w celu wymiany zużytych pojazdów należałoby rocznie przyjmować około 3300 nowych. Niemniej silny niemiecki przemysł motoryzacyjny chociaż na tym polu daje powody do optymizmu.

Dalsze pilne potrzeby to śmigłowce bojowe. Berlin musi zdecydować, czy chce modernizować Tigery do standardu Mk III czy kupić amerykańskie AH-64E. Konieczne jest także pozyskanie lekkich śmigłowców do szkolenia pilotów. W nieco lepszej kondycji jest artyleria, jednak i ona, o czym dyskusja też trwa od dawna, potrzebuje modernizacji i wzmocnienia. Listę potrzeb wojsk lądowych zamykają pozyskanie nowych wszędołazów, następców Bv 206 oraz szersze wdrożenie systemu „żołnierza przyszłości” IdZ-ES i wpięcie go w nowe, zintegrowane, cyfrowe systemy łączności i dowodzenia. IdZ-ES obejmuje również nowe mundury, hełmy i kamizelki kuloodporne, systemy noktowizyjne i tak dalej. Wszystko, o czym media i sami żołnierze głośno mówią już od lat, a czym kolejne rządy nie miały czasu i ochoty się zainteresować.

Zobacz też: LAV-M i bezzałogowy TRX z wyrzutniami amunicji krążącej

US Army / Spc. Rolyn Kropf