Sprawozdanie to miało początkowo nosić tytuł „Tylko dla koneserów”. Takie bowiem było moje pierwsze wrażenie – że tylko miłośnik lotnictwa o cokolwiek snobistycznym nastawieniu uzna tegoroczny RIAT za wart zachodu. Przemyślawszy sprawę, doszedłem jednak do wniosku, że „koneser” mógłby być edycją 2019 rozczarowany.
Nie były to bynajmniej złe pokazy, ale poza kilkoma gwiazdami programu wszystko było… rutynowe. To chyba najlepsze słowo. Organizatorzy z Douglas Bader House zapowiadali jedną z najlepszych edycji w dwudziestym pierwszym wieku. Tymczasem dla regularnych gości RIAT-u (niżej podpisany przyjechał do RAF Fairford dziewiąty rok z rzędu) nowości była ledwie garstka. Ale widzowie, dla których Typhoony, Hornety, Red Arrows i Frecce Tricolori nie są starymi znajomymi, najpewniej opuścili teren bazy stuprocentowo zadowoleni.
Na szczęście mimo początkowych obaw pogoda okazała się w miarę łaskawa. O ile piątkową część pokazów zepsuł deszcz, o tyle w weekend wszystko przebiegało zgodnie z harmonogramem, a utrudnienia sprowadzały się jedynie do rewizji programu niektórych występów w związku z nisko wiszącymi chmurami.
RIAT 2019 przebiegł głównie pod znakiem przelotów takich czy innych nietypowych formacji upamiętniających wypadające w tym roku jubileusze. Niestety jeden z dwóch kluczowych przelotów – minidefilada upamiętniająca rocznicę powstania NATO – okazał się po prostu nudny. Odstępy między formacjami były przesadnie duże, a ich trasa wiodła wprost nad pierwszymi „rzędami” publiczności, nie nad drogą startową. Na domiar złego zabrakło niemieckiego Tornada, choć w tej akurat kwestii oczywiście nie można mieć do nikogo pretensji. W formacji Eagle’i nie było zaś – wbrew obietnicom – ani jednej maszyny w malowaniu upamiętniającym lądowania w Normandii.
Na szczęście pozostałe przeloty wypadły dużo lepiej. Red Arrows i Patrouille de France, które mają w repertuarze formację o nazwie „Concorde”, upamiętniły wspólnie pięćdziesięciolecie oblotu tego słynnego samolotu pasażerskiego (2 marca 1969 roku).
Wspaniale zaprezentował się Boeing 747-436 linii British Airways (w barwach jej poprzedniczki – British Overseas Airways Corporation) w formacji z Red Arrows. W ten sposób Brytyjczycy celebrowali stulecie historii swojej narodowej linii lotniczej – której protoplasta, Aircraft Transport and Travel Limited, powstał w sierpniu 1919 roku – i czterdziestopięciolecie służby Jumbo Jetów w jej flocie.
W kategorii przyjemnych ciekawostek można również wskazać formację A400M z zespołem akrobacyjnym The Blades. Niestety i w tym przypadku widzieliśmy niepotrzebne pompowanie balonika. Owszem, ładne to było. Owszem, wyjątkowe. Ale zapowiadanie tego przelotu jako clou programu pozostawiło tylko niesmak.
Piękną tradycją RIAT-u są nagrody za najlepsze występy. W tym roku aż dwie nagrody zgarnął kapitan Arto Ukskoski, pilot F/A-18C Horneta z 11. Eskadry Myśliwskiej fińskich wojsk lotniczych. Wręczono mu zarówno Trofeum Sir Douglasa Badera za najlepszy występ indywidualny i Trofeum As The Crow Flies, przyznawane przez członków Friends of RIAT (czyli posiadaczy najdroższych wejściówek).
Najbardziej prestiżowe trofeum – Miecz Pamiątkowy imienia Króla Husajna – otrzymał major Peter Fallén, pilot szwedzkiego Gripena. Fallén jest regularnym uczestnikiem RIAT-u, była to już szósta edycja z jego udziałem. Trzy lata temu otrzymał Trofeum Sir Douglasa Badera.
Trofeum Paula Bowena za najlepszy solowy występ na samolocie odrzutowym trafiło do podpułkownika Jurija Buławki z 831. Gwardyjskiej Brygady Lotnictwa Taktycznego. Nie da się ukryć, że niebieski Su-27P1M ponownie był jedną z gwiazd RIAT-u, zwłaszcza że w oczach brytyjskiej publiczności Flanker to nadal rarytas.
Frecce Tricolori otrzymali Trofeum RAFCTE za najlepszy występ w powietrzu w wykonaniu uczestnika zagranicznego. Z kolei w ręce Red Arrows trafił Miecz Steedmana – dla najlepszego uczestnika brytyjskiego. Tu smutne spostrzeżenie: Red Arrows kiedyś wyróżniali się elegancją w powietrzu, teraz jednak ta elegancja zdaje się ustępować miejsca duchowi korporacyjnemu. To wciąż genialny zespół, ale energiczni i spontaniczni Włosi wyrastają tym sposobem na najlepszy europejski zespół pokazowy.
Trofeum Prezesa, przyznawane przez szefa RIAT-u, Andy’ego Armstronga (dla którego była to ostatnia edycja pokazów), trafiło do pary samolotów pionowego startu i lądowania EAV-8B Harrier II+ z hiszpańskiej marynarki wojennej.
Łatwo zgadnąć, że dla brytyjskich „koneserów” – piszę w cudzysłowie, aby nikt nie miał wątpliwości, że nie traktuję tego określenia w pełni poważnie – Harriery były największą obok Su-27 atrakcją RIAT 2019. Miłośnicy lotnictwa na Wyspach wciąż są dumni z tej niezwykłej konstrukcji.
Ostatnie trofeum – za najlepsze malowanie – trafiło do naszych zachodnich sąsiadów. Trudno się dziwić, wszak nie od dziś wiadomo, że Niemcy potrafią malować samoloty. Tym razem wyróżniony został Eurofighter Typhoon z Taktisches Luftwaffengeschwader 71 „Richthofen”.
Pięknych malowań na wystawie statycznej nie brakowało. W tym roku chodziło się jak po niezłej galerii sztuki współczesnej. Równie dobrze nagroda mogła trafić do innej niemieckiej bazy – nie do Wittmund, ale do bazy Schleswig i do Taktisches Luftwaffengeschwader 51 „Immelmann”…
…ale raczej nie do Pakistanu, gdyż ten C-130B, choć pięknie pomalowany, utrzymany jest w konwencji grochu z kapustą. Notabene: niezawodni brytyjscy spotterzy przypominają, że po raz pierwszy egzemplarz ten odwiedził Wielką Brytanię (a konkretnie: RAF Northolt) w kwietniu 1965 roku, dwa lata po przekazaniu do służby.
Uwagę przyciągały również duński F-16…
…i jego „brat” z norweskiej 331. Eskadry w malowaniu z okazji siedemdziesiątej piątej rocznicy powołania do życia Luftforsvaret. Jego barwy nawiązują do Spitfire’a Mk. IX numer PL258/FN-K z 331. (Norweskiej) Eskadry RAF-u przygotowywanego właśnie do powrotu w powietrze.
Z występów solowych w powietrzu na RIAT 2019 zasługują na wyróżnienie jeszcze co najmniej trzy. Amerykański Viper Demo Team na F-16C Block 50 zaprezentował się typowo po amerykańsku: głośno, energicznie i z patriotycznym komentarzem. Niestety w niedzielę samolot doznał rozwarstwienia prawego steru wysokości i pilot, major Garret Schmitz, musiał lądować awaryjnie.
Także szwajcarski Hornet…
…i rumuński MiG-21 dały pokazy na bardzo wysokim poziomie.
WAH-64D Apache AH Mk. 1 z Korpusu Lotniczego Wojsk Lądowych tradycyjnie zaprezentował demo taktyczne: wzbogacone pirotechniką (rzecz w Fairford poza tym niespotykana – ze względów bezpieczeństwa nie wolno używać nawet flar, ponieważ w bazie składowana jest amunicja bojowa) symulowane starcie z przeciwnikiem wyposażonym w ciężką broń maszynową i przenośne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych.
Tradycyjnie z liczną delegacją stawili się Włosi z ośrodka Reparto Sperimentale di Volo. W powietrzu zaprezentowały się Typhoon (lepszy występ od Typhoona brytyjskiego), Spartan (jak zwykle zachwycający dynamiką) i M-346.
Po raz ostatni, nie tylko w RAF Fairford, ale i w ogóle, na pokazach lotniczych wystąpił Tucano T.1, pilotowany tym razem przez kapitana Jima Matthewsa. Maszyny tego typu zakończą służbę w październiku, ustępując miejsca Texanom II działającym w ramach nowego Military Flying Training System.
Coraz wyraźniej widać też, że RAF stara się wykorzystywać RIAT, aby zachęcać młodych Brytyjczyków do służby w lotnictwie. Na tym właśnie skupiał się cały komentarz do występu Tutora z Neilem Owczarkowskim za sterami (zawsze to jakaś namiastka polskości na niebie, skoro w tym roku udział Rzeczypospolitej ograniczył się do Bryzy na wystawie statycznej).
Przypomnieć o sobie postanowiła także brytyjska straż wybrzeża. W poprzednich latach obecność HMCG była symboliczna, tym razem pojawiło się kilka statków powietrznych, a najciekawszym był właśnie ten – Reims-Cessna F406 Caravan II.
Na RIAT 2019 pojawiło się również spore grono dronów, między innymi Camcopter S-100…
…i cokolwiek większy MQ-8C Fire Scout.
Tuż obok wystawiono kolejne dwie ciekawostki. Jedną z nich był debiutujący na Starym Kontynencie opcjonalnie pilotowany samolot zwiadowczy Northrop Grumman Firebird. Producent zapewnia, że napędzana silnikiem Lycoming TEO-540 maszyna może spędzić w powietrzu dziesięć godzin w konfiguracji załogowej, a jako dron – nawet ponad trzydzieści godzin.
Drugą zaś – makieta brytyjskiego myśliwca przyszłości BAE Systems Tempest.
Jak zwykle w przypadku tych relacji – sprawozdanie z RIAT 2019 wypada zakończyć smutną refleksją, że choć mogło być rutynowo, wciąż jest do jedna z najlepszych imprez lotniczych świata i niedościgniony wzór dla pokazów organizowanych w Polsce. Chodzi nie tylko o samą skalę, ale też o dopracowanie pod kątem organizacyjnym wynikające z wieloletniej stabilności. Nie obyło się bez problemów z korkami czy dziwnej organizacji kontroli przy wejściu, ale były to jedynie drobne potknięcia w natłoku pozytywnych wrażeń. RIAT to pokazy, które każdy miłośnik lotnictwa powinien zobaczyć przynajmniej raz. A za pierwszym razem rutyna nikomu nie grozi.
Na koniec jeszcze parę zdjęć: