W ciągu kilku tygodni poprzedzających tegoroczną edycję tradycyjnie najlepszych pokazów lotniczych w Europie miłośnicy awiacji rozmawiali przede wszystkim o dwu typach samolotów – F-35 i Vulcanie. Ten pierwszy miał na RIAT 2014 zaliczyć publiczny międzynarodowy debiut, co oczywiście budziło kolosalne emocje: mówimy przecież o najnowocześniejszym obecnie samolocie bojowym, na którym latać mają siły powietrzne bez mała połowy północnej półkuli. Ze względu na awarię silnika całą flotę Lightningów II uziemiono jednak na kilka dni przed inauguracją pokazów i tak oto F-35 w ogóle się w Fairford nie pojawiły. A przecież miały tam być największymi gwiazdami. W komentarzach na forach internetowych i Facebooku widzowie nie kryli rozżalenia, ale też w przeważającej większości wykazywali się zrozumieniem.
Dużo gorzej wyglądała sytuacja w przypadku ostatniego latającego Vulcana. On – w przeciwieństwie do F-35 – w ogóle nie był wykorzystywany przez organizatorów jako element promocyjny, więc nikt nie może powiedzieć, że organizatorzy w tym wypadku nie spełnili jakiejś obietnicy. Prawdą jest jednak, że Vulcan od dawna rok w rok pojawiał się na Royal International Air Tattoo. Tym razem wszakże zarząd RIAT-u nie doszedł do porozumienia z fundacją Vulcan to the Sky w sprawie występu jej podopiecznego w locie, fundacja zaś nie zgodziła się na udział w wystawie statycznej. Tłumaczyła, że Vulcan musi się prezentować w powietrzu, aby zachęcać ludzi do wspierania finansowego fundacji w jej dziele utrzymywania maszyny w stanie lotnym – wystawa statyczna nie ma bowiem takiego potencjału promocyjnego. Komentarzy, w których wylewano pomyje na głowę Tima Prince’a i jego zespołu za to, że ośmielili się zorganizować RIAT bez Vulcana, pojawiało się w ostatnich tygodniach setki, jeśli nie tysiące.
Byłoby jednak wielką niesprawiedliwością stwierdzić, iż RIAT 2014 był imprezą, która upłynęła pod znakiem dwu wielkich nieobecnych. Ich brak z pewnością dało się odczuć, jednak ostatnie pokazy organizowane pod batutą odchodzącego na emeryturę Tima Prince’a dały dużo więcej powodów do zadowolenia niż do krytyki i okazały się lepsze – niewiele, ale jednak lepsze, ciekawsze, bardziej pasjonujące – od poprzedniej edycji.

Duży wpływ miało na to rozszerzenie pokazów do trzech dni. Jako że w tym roku na RIAT 2014 świętowano pięćdziesięciolecie Red Arrows, w piątek zorganizowano tak zwany Red Arrows’ Pit Day. Tego dnia odbyły się krótkie pokazy w locie, ale przede wszystkim była to okazja, aby z bliska zobaczyć czerwone Hawki oraz porozmawiać z ich pilotami i mechanikami.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Kłopot z piątkiem polegał na tym, że chociaż do Fairford ściągnęła cała masa zespołów akrobacyjnych właśnie pod hasłem wspólnego świętowania pięćdziesiątych urodzin Red Arrows, jedynie piloci Breitling Jet Teamu stanęli na wysokości zadania i poświęcili trochę czasu na rozmowy z widzami. W praktyce piątek sprawdził się co najwyżej przeciętnie jako zarówno dzień spotkań z załogami, jak i dzień pokazów lotniczych (występów było po prostu mało) czy dzień przylotów (tych, z oczywistych względów, było jeszcze mniej). Za rok tymczasem piątek ma już być trzecim równorzędnym dniem występów.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Zacznijmy od wystawy statycznej. Za jeden z jej najciekawszych elementów trzeba uznać parę greckich Corsairów II z 336. Eskadry Bombowej „Olympos” z bazy lotniczej Araksos. Jest to ostatnia jednostka na świecie latająca na samolotach tego typu.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Kolejną gwiazdą statyki była zabytkowa Canberra PR.9 XH134 – jedyny na świecie zdolny do lotu samolot tego typu – należąca do przedsiębiorstwa Midair Squadron, posiadającego również parę Hunterów.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Koniecznie wyróżnić trzeba także Scorpiona – prototyp lekkiego (i taniego) samolotu szturmowego spod znaku Textrona i AirLand Enterprises, na zdjęciu pokazany w czasie niedzielnego startu do lotu do Farnborough. W przyszłym miesiącu opublikujemy artykuł na temat tego samolotu.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Wystawa statyczna nie była wielkim atutem tegorocznego RIAT-u. Pojawiło się kilka ciekawostek, ale poza Scorpionem zabrakło piorunujących hitów. Już nawet ta sama Canberra rok temu było dużo ciekawsza, gdyż wtedy był to jej publiczny debiut. Pojawiło się jednak jeszcze kilka mniej spektakularnych ciekawostek, zarówno nowocześniejszych (jak ten Hornet z 12. Skrzydła hiszpańskiego lotnictwa czy P-8 Poseidon)…
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

…jak i cokolwiek bardziej historycznych. Na zdjęciu De Havilland Vampire T.55 XJ771 (G-HELV) należący do Classic Air Force. Maszyna ta ma za sobą 1955 godzin wylatanych w barwach szwajcarskich wojsk lotniczych; w prywatne ręce trafiła po licytacji wiosną 1991 roku. Co ciekawe, jego RAF-owski numer HJ771 jest… niepoprawny.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Rozmowę o wystawie statycznej zakończmy, wracając do tematu wielkich nieobecnych. Kolejnym tematem przewodnim RIAT 2014 była czterdziesta rocznica oblotu F-16. Swoje maszyny pokazały więc Norwegia, Dania, Belgia… Ale co z innymi użytkownikami F-16? Już pomińmy Polskę, bo akurat reprezentacja naszego kraju była w Fairford wyjątkowo silna, lecz zabrakło przecież nawet Stanów Zjednoczonych (amerykańskie F-16 ze Spangdahlem były za to w Farnborough!) i tradycyjnie bardzo życzliwej wobec RIAT-u Jordanii. A Zjednoczone Emiraty Arabskie? Izrael? Portugalia? O krajach Dalekiego Wschodu już nawet nie wspominajmy. Oczywiście trzeba pamiętać, że to kraje przybywające wybierają, co (i czy w ogóle cokolwiek) przyślą, nie jest to więc w żadnym wypadku zarzut pod adresem organizatorów. Po prostu szkoda, że na czterdzieste urodziny Vipera nie udało się ściągnąć tych maszyn z większej liczby państw.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

A co w powietrzu? W piątek głównym punktem programu był wspólny przelot miejscowych solenizantów z prowadzącymi pozostałych czterech obecnych w Fairford grup akrobacyjnych latających na samolotach odrzutowych.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Miecz Pamiątkowy imienia Króla Husajna za najlepszy występ w powietrzu przyznano załodze Lynxa AH.7 z 671. Eskadry Korpusu Lotniczego Wojsk Lądowych z bazy Middle Wallop – WO1 Mickowi Kildei i Capt Neillowi Posthumusowi. Niestety był to prawdopodobnie ostatni występ akrobacyjny Lynxa na RIAT; wprowadzane na ich miejsce Wildcaty nie są przystosowane do wykonywania takich ewolucji jak ich poprzednicy.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Pozostałe brytyjskie śmigłowce też dały czadu. Chinook HC.2 zaprezentował zwrotność – jak na maszynę tych rozmiarów – wprost wybitną.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Brytyjskie Apache niestety nie mają pozwolenia na wykonywanie takich ewolucji jak koledzy z Holandii. W przypadku ich występów rekompensatą za brak ewolucji jest za to…
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

…pirotechnika. Występy Attack Helicopter Display Teamu realizowane są bowiem według scenariusza zakładającego wsparcie oddziału wojsk lądowych atakowanego przez siły nieprzyjaciela.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Na ich tle AgustaWestland Merlin HM.1 wypada blado, a szkoda, bo to ciekawa maszyna i – jak na śmigłowiec tych rozmiarów – bardzo zgrabna i zwinna.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

O ile główne wyróżnienie dla załogi Lynxa nie powinno budzić dużych wątpliwości – tym bardziej że to ostatnia okazja, aby mogła je otrzymać – o tyle Trofeum imienia Paula Bowena za najlepszy występ solowy na odrzutowcu dla Flt Lt Noela Reesa z 29. Eskadry to decyzja wyraźnie gospodarska.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Zdecydowanie bardziej na to wyróżnienie zasłużył Solo Türk, który jak zwykle dał pokaz bardzo efektowny, ale zarazem elegancki, niepopadający w efekciarstwo. Jest to najlepsze solowe demo na F-16, przyćmiewa dużo bardziej doświadczonych pod tym względem Holendrów i Belgów.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Bardzo korzystnie zaprezentował się także F/A-18F Super Hornet, należący wprawdzie do US Navy, ale obsadzony przez pilotów firmowych Boeinga.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

W tym roku najsilniejszą reprezentację, silniejszą nawet od brytyjskiej, mieli Włosi. Ośrodek eksperymentalny Reparto Sperimentale Volo z Pratica di Mare przysłał aż cztery maszyny: AMX-a…
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

…i C-27J. Jak zwykle Spartan był jedną z gwiazd pokazów – może trochę opatrzoną z perspektywy stałego bywalca, lecz niezmiennie ciekawą. W końcu jak wiele samolotów transportowych umie kręcić pętle i beczki?
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Poza tym Italia oddelegowała narodowy zespół akrobacyjny – 313° Gruppo Addestramento Acrobatico, czyli po prostu Frecce Tricolori. Trójkolorowe Strzały to bezdyskusyjnie jeden z dwu najlepszych zespołów akrobacyjnych świata. A także jedyny, który lata aż na dziesięciu samolotach – w pełni z tego korzysta, wykonując manewry i figury dla innych ekip nieosiągalne.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Niezmiennie jednak lepiej od Frecce Tricolori wypadają Anglicy z Red Arrows. Różnica między obu zespołami sprowadza się do różnicy między efektownością a efekciarstwem. Podczas gdy Włosi robią w powietrzu dużo zamieszania, udając, że cały ich pokaz to zaimprowizowana zabawa, Brytyjczycy stawiają na precyzję i elegancję.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Na koniec musimy wspomnieć o Polakach. Nasze Su-22 były (obok Corsairów) najbardziej egzotycznymi uczestnikami tegorocznej edycji RIAT-u.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Ich pokaz nie mógł się wprawdzie równać z występami Typhoona czy F-16 pod względem efektowności, ale choć nie zachwycił widzów, spotkał się z życzliwym przyjęciem. Nasi piloci ze Świdwina wycisnęli ze swoich maszyn tyle, ile mogli, a stali bywalcy pokazów lotniczych to docenili.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Zespół Akrobacyjny „Orlik” na tle takich ekip, jak: Red Arrows, Patrouille Suisse i inne, wyglądał trochę jak ubogi krewny, ale i w tym wypadku nie mamy się czego wstydzić. Pokaz naszych PZL-130 był mało dynamiczny, lecz gładki i miły dla oka. Przywodził trochę na myśl zeszłoroczny PC-7 Team. Warto, aby w obliczu coraz bliższego wycofania Iskier nasze Siły Powietrzne bardziej zdecydowanie wspierały zespół na Orlikach.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl

Najsłabszym punktem naszej ekipy był komentator. Narracji pokazu nie można – po prostu nie można – czytać z kartki, gdyż efekt wychodzi komiczny albo toporny, niezależnie od tego, jak ciekawa jest sama treść. Bierzmy przykład z Włochów i Turków. Ich komentatorzy byli świetnie przygotowani, mówili (nie czytali!) swobodnie i ciekawie, a przy tym z typowo południową pasją.
Łukasz Golowanow, Konflikty.pl
Tak oto prezentował się RIAT 2014. Żeby nie było wątpliwości – jest to jak zwykle telegraficzny skrót tego, co można było zobaczyć w Fairford. Przyszłoroczne rozszerzenie pokazów do trzech pełnych dni śmierdzi trochę komercjalizacją, ale z perspektywy miłośnika lotnictwa może się okazać wybawieniem. Jest to bowiem tak ogromna impreza, że w dwa dni trudno zobaczyć wszystkie występy w locie (choćby tylko po jednym razie), obejść całą wystawę statyczną oraz stragany z książkami i gadżetami lotniczymi, a do tego jeszcze zwiedzić choć jeden z udostępnionych publiczności samolotów. Jeśli jednak RIAT zamierza mocniej nawiązywać do lat świetności, to i trzy dni mogą nie wystarczyć.