W tym roku Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych z Dęblina – popularna Szkoła Orląt – obchodziła 85-lecie. Z tej okazji postanowiono zorganizować szereg mniej lub bardziej oficjalnych uroczystości, których najważniejszym punktem był otwarty dla publiczności piknik lotniczy. Okazja ku temu była sprzyjająca, ponieważ imprezę udało się połączyć z obchodami Dni Dęblina, a w całość organizacji zaangażowały się władze miasta, co pozwoliło na dodatkowy rozmach. Z uwagi na charakter naszego serwisu skoncentruję się na pikniku lotniczym, pomijając wydarzenia takie jak koncerty czy festyny rodzinne.
Całość odbywała się na terenie lotniska należącego do Szkoły Orląt. Oprócz oglądania pokazów można było przekonać się – przynajmniej z zewnątrz, chociaż wcześniej zorganizowane były także dni otwarte szkoły – w jakich warunkach uczą się przyszli piloci. Ogólnie imprezę porównać można do corocznych pikników w Góraszce, z ta jednak różnicą, że w Dęblinie jest porządny asfaltowy pas, przez co wybór samolotów, jakie mogą z niego operować, jest znacznie szerszy w porównaniu do trawiastego lotniska pod Warszawą. Drugą największą różnicą był znacznie większy – co zrozumiałe ze względu na okazję – udział lotnictwa wojskowego. Pociągało to za sobą takie konsekwencje, że samoloty musiały latać nieco dalej od publiczności niż w Góraszce.
Piknik w Dęblinie, jak każde pokazy lotnicze, składał się z dwóch zasadniczych części – dynamicznych pokazów w locie i wystawy statycznej. Tę drugą można by jeszcze podzielić na dwie części. Pierwsza to samoloty na stałe będące ekspozycją w szkole oficerskiej. Składają się na nią wszystkie typy samolotów odrzutowych stosowanych przez rodzime siły powietrzne – z wątkiem MiG-a-29 – uzupełnione o prototyp Orlika oraz większość stosowanych niegdyś i obecnie helikopterów. I tak mogliśmy zobaczyć Limy, MiG-i-21 i -23, Iła-28, śmigłowce SM i Mi, a także rodzime Iskrę i Irydę. Ciekawostkę stanowił sprowadzony z Belgii Mirage 5. Drugą część wystawy statycznej stanowiły samoloty i śmigłowce będące obecnie w użyciu. Spośród nich brakowało jedynie Mi-8 i Mi-17. Były za to MiG-29, F-16, C-295, SW-4, Sokół i wszystko, z czego obecnie korzysta nasza armia. W tej części ciekawym zagranicznym gościem był brytyjski samolot szkolny Hawk. Można tam też było obejrzeć kilka maszyn cywilnych i historycznych, które jednak co jakiś czas znikały, aby dać pokaz w powietrzu.
Pokazy w powietrzu rozpoczęły się o godzinie 12.00 przelotem formacji Biało-Czerwone Iskry, która namalowała w powietrzu polską flagę. Następnie aż do wieczora z krótszymi lub dłuższymi przerwami publiczność mogła oglądać coraz to inne statki powietrzne. Część z nich jest stałym bywalcom podobnych imprez jest doskonale znana. W końcu cywilna Iskra w Polsce jest tylko jedna (a 5 na świecie), podobnie jest z pozostałymi samolotami historycznymi typu Jak-18, CSS-13, Tiger Moth czy replika Curtissa Jenny. Były jednak i gwiazdy tego pokazu, do który z pewnością zaliczały się: oryginalny Hawker Hurricane i odrestaurowany polskimi siłami Lim-2, licencyjna wersja słynnego MiG-a-15. To był dopiero drugi lot tej maszyny przed publicznością – pierwszy odbył się na początku czerwca w Góraszce. W Dęblinie pokaz był o tyle bogatszy, że wykorzystując wspomniany utwardzony pas startowy, samolot mógł wystartować i wylądować na tym lotnisku, a także przekołować naprawdę blisko publiczności.
Dla mnie jednak największą atrakcję stanowiły współczesne samoloty wojskowe. Gwoździem programu miała być symulowana walka pomiędzy parą F-16 a dwoma MiG-ami-29. Ze względu na warunki atmosferyczne pokaz ograniczono do jednego samolotu każdego typu, ale i tak zobaczyć na niebie równocześnie te dwie wspaniałe maszyny to było coś. Drugim ważnym punktem był kilkunastominutowy występ Biało-Czerwonych Iskier. Pomimo że używają leciwych już samolotów i nie mogą zaprezentować się tak dynamicznie jak choćby Red Arrows, wyszkoleniem niewiele im ustępują, a pokaz wypadł naprawdę dobrze, o czym możecie przekonać się oglądając filmik w naszej galerii wideo. Chyba po raz pierwszy na polskim niebie można było zobaczyć włoski szkolny samolot Aermacchi M-346, którego konstrukcja oparta jest na rosyjskim Jaku-130. Kto wie, może za kilka lat właśnie na takich maszynach będą się uczyć dęblińscy podchorążowie.
Zaplecze stanowiły tradycyjne na tego typu imprezach budki z zapiekankami, kebabami, kiełbaskami i piwem. Sprzedawcy tego ostatniego nie byli chyba do końca zadowoleni, bo pogoda nie do końca sprzyjała piwoszom. Było dosyć chłodno i pochmurnie. Z tego też powodu piloci musieli ograniczyć występy do pokazów na niższej wysokości.
Ogólnie jednak piknik w Dęblinie należy uznać za imprezę jak najbardziej udaną. Ze względu na położenie miasta, trudniejszy dojazd i mniejsze rozpropagowanie było na nim mniej ludzi niż zwykle w Góraszce, ale dzięki porządnemu lotnisku można tu zorganizować ciekawsze niż pod Warszawą pokazy – tak też było. Mam nadzieje, że na kolejny taki piknik nie będziemy musieli czekać na kolejne 85 lat istnienia szkoły, ale że impreza ta stanie się corocznym elementem Dni Dęblina.