Niedawno miała miejsce kolejna edycja ogólnoeuropejskiej Nocy Muzeów. Jest to akcja mająca na celu propagowanie kultury, dzięki temu, że zwiedzający mają możliwość wejścia do większości muzeów po bardzo obniżonej cenie lub nawet całkowicie za darmo. Do tego dochodzą liczne dodatkowe atrakcje i ta specyficzna atmosfera zwiedzania w nocy. Korzystając z okazji, wybraliśmy się do Gdyni zwiedzić ORP Błyskawica i pobliskie Muzeum Marynarki Wojennej. Były to jedne z tych muzeów, które rozpoczęły akcję najwcześniej, bo już o godzinie 17, a więc gdy było jeszcze całkiem jasno.
W przypadku tych dwóch muzeów, a właściwie jednego, bo Błyskawica stanowi część muzeum, ale z osobną kasą, dodatkowymi atrakcjami były: koncert orkiestry marynarki wojennej, pokaz musztry paradnej w wykonaniu marynarzy i udział trzech grup rekonstrukcyjnych z Trójmiasta. Odtwarzały odpowiednio oddziały polskie z II wojny światowej, oddziały amerykańskiej piechoty z tej samej wojny i jako największa ciekawostka: współczesne oddziały szwedzkie. Wszyscy mogli wziąć do ręki replikę karabinu czy usiąść za kierownicą poczciwego Willysa i porobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Oczywiście mile widziane były pewne datki dla rekonstruktorów, bo takie hobby nie należy do tanich. Chętnych nie brakowało.
Zarówno wstęp na zabytkowy okręt, jak i na wystawę plenerową muzeum był całkowicie wolny. Jedynym ograniczeniem były przerwy we wpuszczaniu zwiedzających na pokład spowodowane względami bezpieczeństwa, ale po odstaniu chwili w kolejce każdy mógł wejść na pokład niszczyciela.
Oprócz zwiedzania samego okrętu jako takiego na jego pokładzie można zobaczyć także ekspozycję dotyczącą Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1947, na którą składała się bogata ekspozycja pamiątek z innych okrętów z okresu II wojny światowej, nie tylko polskich, ale i zdobycznych. Chociaż Błyskawica jest okrętem powszechnie u nas znanym, to może nie wszyscy wiedzą, że spora część uzbrojenia obecnie na niej zainstalowanego to nie wyposażenie oryginalne z czasów II wojny, ale radzieckie, zamontowane już po wojnie, kiedy niszczyciel wrócił do Polski.
Na ekspozycji plenerowej – budynek muzeum jest w budowie i jeszcze zamknięty – obejrzeć można wszelkiej maści działa, działka, armaty, karabiny, rakiety i inne elementy morskiego uzbrojenia oraz wyposażenia okrętów: dalmierze, radary, śruby napędowe. W muzeum znajduje się także spora ekspozycja śmigłowców i samolotów. Przy tej okazji można było na miejscu porozmawiać z byłym pilotem MiG-a-21, który niegdyś służył w lotnictwie morskim. Smutnym świadectwem tego, jak u nas podchodzi się do historii morskiej jest znajdujący się w muzeum kiosk okrętu podwodnego ORP Dzik, projektu 641. Trwała walka by go zachować i w całości udostępnić do zwiedzania, jak ma to miejsce w wielu innych, bardziej cywilizowanych krajach. Niestety okręt poszedł na żyletki, a ostał się jedynie rdzewiejący, zaniedbany kiosk i leżące na trawie peryskopy. Być może coś się zaczyna zmieniać na lepsze, ponieważ Noc Muzeów stała się także okazją do zaprezentowania dwóch nowych eksponatów – małych, ale kompletnych jednostek pływających – kutra patrolowego Batory oraz jachtu Bosman II. Wypada mieć nadzieję, że w przyszłości zachowane zostaną także inne jednostki pełniące obecnie służbę, jak choćby rakietowce projektu 1241 czy Kobbeny.
Imprezę należy uznać za ze wszech miar udaną, a szczególny powód do zadowolenia daje fakt, że wśród zwiedzających było bardzo dużo rodzin z dziećmi, które dzięki takim rzeczom w przyszłości bardziej zainteresują się tą tematyką.