Niemal dokładnie sześć lat temu napisaliśmy takie słowa: „Niniejszą relację przedstawiamy Wam z nieskrywaną dumą – jest to bowiem pierwsze w historii naszego serwisu sprawozdanie z pokazów odbywających się poza granicami Polski. Wiemy, że nie ostatnie, mamy też nadzieję, że nasze skromne środki pozwolą nam częściej organizować takie wyjazdy”. Tak zaczynała się relacja z pokazów w węgierskim Kecskemécie w 2007 roku. Jak pokazała historia, nasze przewidywania się potwierdziły i w ciągu tych kilku lat opublikowaliśmy na naszych łamach wiele relacji z zagranicznych pokazów i targów czy muzeów. Znalazły się wśród nich takie wydarzenia, jak: Royal International Air Tattoo, targi w Farnborough, berlińskie ILA, CIAF w Brnie, Dni NATO w Ostrawie czy Festa al Cel w Barcelonie. Zaczęło się to jednak na Węgrzech, dlatego zawsze – a byliśmy tam jeszcze w 2010 roku – powracam tam z przyjemnością. Nie inaczej było tym razem, szczególnie że tegoroczny program lokował tę imprezę w ścisłej europejskiej czołówce wydarzeń tego typu.
Plany organizatorów były ambitne. Już na kilka miesięcy przed pokazami na stronie internetowej można było znaleźć zapowiedzi takich uczestników, jak: polskie Su-22, dwa F-16 z Beneluksu, a najgłośniej o pokazach zrobiło się w momencie ogłoszenia występu rosyjskiej grupy akrobacyjnej Russkije Witjazi. Początkowo wiele osób nie dawało wiary tym doniesieniom, jednak Węgrzy postawili na swoim i pięć Su-27 zjawiło się na lotnisku w Kecskemécie. Sprawdziły się też pozostałe doniesienia i w ciągu dwóch dni pierwszego weekendu sierpnia mogliśmy oglądać sześć zespołów akrobacyjnych z europejskiej czołówki i podobną liczbę typów wojskowych odrzutowców, z których najliczniej reprezentowanym był oczywiście będący w węgierskiej służbie Gripen. I tak poza wspomnianymi już typami w powietrzu widzieliśmy Galeba G2, Lima-2, L-159 oraz czeskiego Gripena. Gospodarze oprócz pokazu solowego swojego myśliwca zaprezentowali widzom także dwa dema – przechwycenie transportowca i walkę myśliwców dwa na jeden oraz inscenizację misji zwalczania celów lądowych.
Jeśli chodzi o zespoły akrobacyjne, to można dyskutować, kto zaprezentował się najlepiej, jednak bezsprzecznie największą uwagę skupili na sobie Rosjanie, którzy bardzo rzadko prezentują się gdziekolwiek na zachód od macierzystego kraju. Ich występ nie był bardzo dynamiczny, ale Su-27 przyciągały wzrok tym bardziej, że w odróżnieniu od innych zespołów praktycznie ani na moment nie znikały z oczu publiczności. A ich elementy pokazu z użyciem flar to po prostu majstersztyk. Poza nimi na węgierskim niebie latali robiący jak zawsze dużo dymu i zamieszania Włosi z Frecce Tricolori, wspomagani przez szalonego komentatora Turcy z Türk Yıldızları, dostojni Hiszpanie z Patrulla Águila, kolorowi Łotysze z Baltic Bees i wyróżniający się spośród reszty samolotami turbośmigłowymi Chorwaci z Krila Oluje. Można powiedzieć, że wszyscy trzymali poziom i zaprezentowali się na miarę swoich umiejętności, wzbudzając zachwyt licznie przybyłych widzów.
Warto też wspomnieć o kilku innych maszynach, które wypełniły dziesięciogodzinny program imprezy. Wyróżnić wśród nich można należący do włoskiej Straży Wybrzeża śmigłowiec SAR HH-139, olbrzymi transportowiec C-17 czy zabytkowy Li-2 w barwach linii lotniczych Malév.
Nie mniej ciekawie było na ziemi, gdzie można było zobaczyć rodzynki jak ukraiński Su-27, bułgarski Su-25 czy słoweński Bell-412. Poza nimi były też oczywiście okazy znacznie częściej widywane na wszelkich pokazach, jak: brytyjskie Hawki i Tornado, hiszpański C-295, niemiecki Sea King czy belgijskie F-16 i Hercules, którego załoga jak zawsze rozkręcała małą imprezę w cieniu skrzydeł swojego transportowca.
A cień tego C-130 i cienie innych transportowców bardzo się przydawały, ponieważ w Kecskemécie panowały upały chyba jeszcze większe niż na początku sierpnia w naszym kraju. Jednak dzięki organizatorom, którzy pozwalali wnosić dowolne ilości własnych napojów, i rozstawionym na całym lotnisku namiotom z mgiełką wodną dało się je jakoś przeżyć. W ogóle organizacja stała na wysokim poziomie i nie było żadnych kłopotów zarówno z dostaniem się na lotnisko, jak i wydostaniem się z niego. Jak przystało na poważne pokazy, ofertę lotniczą uzupełniały dziesiątki stoisk ze wszelkiej maści piciem, jedzeniem i pamiątkami.
Wszystko udało się idealnie. Wystawa statyczna była ciekawa, pokazy dynamiczne wciągające, a pogoda aż za dobra. Były to jedne z najlepszych pokazów, jakie oglądałem w ostatnim czasie, a Węgrzy udowodnili, że należą do europejskiego topu tego typu imprez i potrafią skutecznie zorganizować występ gwiazd, o których pomarzyć mogą znacznie większe pokazy na Zachodzie. Teoretycznie podobnie jak większość takich imprez, tak i ta według planów powinna być organizowana co dwa lata, jednak w ostatnim czasie ze względu na trudną sytuację budżetową Węgier pokazy w Kecskemécie odbywały się co trzy lata. Życzę Węgrom jak najlepiej i choć nie mam pewności, kiedy będzie następna edycja, już nie mogę się jej doczekać.