15 sierpnia, jak niemal co roku, Alejami Ujazdowskimi i ulicą Belwederską w Warszawie przeszła defilada z okazji rocznicy zwycięstwa Wojska Polskiego w Bitwie Warszawskiej 1920.

Mamy świadomość, że nasi Czytelnicy to ludzie światowi i obeznani – i być może relacje z defilady przygotowane przez zawodowych dziennikarzy już widzieli. A kto wie, może nawet byli na miejscu osobiście. My więc spróbujemy zwrócić uwagę głównie na rzeczy, o których trudniej dowiedzieć się z mediów głównego nurtu lub które być może umknęły czyjejś uwadze.

Na teren defilady dotarłem miejskim autobusem, oczywiście ze zmienioną w tym dniu trasą. Myślałem, że na miejsce doprowadzą mnie tłumy widzów. Nic z tego. Na początku impreza wyglądała na prawie że kameralną, nie było dużych problemów ze znalezieniem miejsca do obserwacji, nawet przy samej ulicy i w cieniu.

Cierpliwość widzów przybyłych punktualnie wystawiono jednak na próbę. Od godziny 12.00 tłum gęstniał, sierpniowe słońce trochę dawało się we znaki. Natomiast pełne trzy kwadranse trzeba było czekać na jakikolwiek ślad defilady. Przez długi czas jedynym statkiem powietrznym był latający w pobliżu Mi-8 w wersji salonka, należący do MSWiA.

DSC_5074

Aż wreszcie, znienacka, zza budynków wystrzeliły Biało-Czerwone Iskry. Po kilku dłużących się minutach pojawiła się szóstka SW-4 i lotnicza część defilady rozpoczęła się na dobre. Tym razem nie było mowy o „oszczędnościowych” przelotach kilku typów maszyn razem. Samoloty i śmigłowce pojawiały się czwórkami i szóstkami. Nawet Herculesy szły w parze, zaś C-295 przeleciała piątka.

DSC_5083

Nie popisali się tylko bazujący w Polsce Amerykanie, którzy zaprezentowali raptem klucz trzech maszyn: Black Hawka, Apache’a i Chinooka. Ponieważ w ciągu ostatnich kilku tygodni szczęśliwcy mieli co najmniej trzy okazje, żeby ujrzeć amerykańskie śmigłowce nad Warszawą – ot tak, bez szczególnej okazji – pokaz ten mógł zostawić niedosyt. Choć z drugiej strony może raczej dała znać o sobie taktowność US Army: „to jest Wasze święto, my jesteśmy tu gośćmi, więc pojawiamy się tylko symbolicznie”?

Pokaz lotnictwa, jak co roku, był najbardziej szumną, ale też najtrudniejszą do obserwacji częścią defilady. Formacje maszyn nadlatywały w nierównych odstępach. Widok zasłaniały budynki, drzewa, latarnie. Nie da się tego porównać do niedawnych pokazów nad Wisłą z okazji szczytu NATO, gdy potężny E-3 Sentry mógł być obserwowany od pojawienia się nad Białołęką po głęboki skręt nad Wałem Miedzeszyńskim.

Do problemów natury obiektywnej dołożyła się też taka sama jak co roku organizacja imprezy, zakładająca, że oddziały piesze (i konne) kończą przemarsz już w połowie trasy, co dla widzów zgrupowanych bardziej na południe może stwarzać wrażenie, jakby tej części defilady w ogóle nie było.

Warto jednak było czekać. W końcu bowiem pokazała się pierwsza kolumna wojsk lądowych, otwierana przez pojazdy Żandarmerii Wojskowej i Wojsk Specjalnych.

DSC_5089

Była doskonała okazja zobaczyć, że nie jesteśmy gorsi niż Amerykanie, gdyż nam też obce nie są marki takie jak Polaris…

DSC_5088

…i że my też możemy wybierać pomiędzy MRAP-ami w barwach pustynnych…

DSC_5096

…a tymi w barwach bardziej dostosowanych do europejskich krajobrazów.

DSC_5098

A choć szczytem naszych marzeń są nadal Humvee, a nie L-ATV, mamy też drony…
DSC_5103

Byli także przyjaźni i uśmiechnięci Rumuni, których rodzimej produkcji ciężarówka wyróżniała się nieco z kawalkady poziomem emisji spalin.
DSC_5115

Były i pojazdy US Army, wśród których nie było jednak widać Abramsów.
DSC_5114

Obecnością dopisali nasi artylerzyści…
DSC_5119

…i przeciwlotnicy.
DSC_5128

Po raz pierwszy na defiladzie pojawiły się także obecne w naszych siłach zbrojnych zaledwie od czerwca samobieżne moździerze Rak.

DSC_5121

A potem, po przejechaniu pojazdów oddziałów saperskich, znów nastała cisza i mogłoby się wydawać, że to już koniec, ale w polu widzenia pojawiła się kolumna czołgów. Górujących w pojazdach nad publicznością pancerniaków witano machaniem rękami i chorągiewkami.

DSC_5131

Powietrze wypełniło się rykiem czołgowych silników i dymem, a ziemia zadrżała. Pojawiły się Leopardy 2.

DSC_5143

A po nich PT-91 Twardy.

DSC_5149

Wszystkie duże pojazdy sunęły dostojnie w malowniczych, długich kolumnach.

DSC_5153

Ostatnia, pancerna część defilady, zostawiająca wspomnienia nie tylko w oczach, uszach i na kartach pamięci, ale też w przeponie, trzewiach, gardle i nozdrzach, była chyba najciekawszym jej fragmentem.

DSC_5152

Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy.

DSC_5156

O liczbie mieszkańców Warszawy zainteresowanych imprezą mimo długiego weekendu niech świadczy zapełnienie ulicy Belwederskiej tuż po zakończeniu.

DSC_5157

Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl
Jacek Zemło, konflikty.pl