Po kilkuletniej przerwie spowodowanej pandemią i tworzeniem w Radomiu cywilnego portu lotniczego, do Sadkowa powróciły Międzynarodowe Pokazy Lotnicze Air Show. Z pewnością nie była to najlepsza edycja w historii tej imprezy, ale jak zawsze znalazło się na niej wystarczająco wiele ciekawych akcentów by zadowolić zarówno niedzielnych widzów jak i starych wyjadaczy.

Pokazy odbywały się pod hasłem „Niezwyciężeni w przestworzach” i trzeba przyznać, że wiele spośród najciekawszych występów w jakiś sposób wiązało się czy to z Siłami Powietrznymi RP czy innymi rodzajami wojsk wykorzystującymi statki powietrzne. Wymiana sprzętu latającego jest jednym z kluczowych i najbardziej medialnych elementów potężnej modernizacji technicznej, jaką w przyspieszonym tempie przechodzą obecnie nasze siły zbrojne. Skoro pojawia się nowy sprzęt, to znaczy, że ten dotychczasowy będzie znikał. Tak jest z pewnością w przypadku samolotów uderzeniowych Su-22 i myśliwców MiG-29. Niegdyś oba typy określane były mianem supertechniki, ale dzisiaj ich wartość bojowa jest w najlepszym wypadku znikoma. Su-22 już pewnie nikomu się nie przydadzą, a MiG-i być może będą miały na Ukrainie okazję zasmakować walki, do której zostały stworzone. Można powiedzieć, że radomskie pokazy były dla obu typów swoistym last dance, ale jednocześnie okazją do zobaczenia najnowszych lub nawet przyszłych nabytków Sił Zbrojnych RP.

Zmiana warty. FA-50 przejmuje służbę od MiG-a-29
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Chodzi przede wszystkim o lekkie samoloty bojowe FA-50, których jeden egzemplarz uczestniczył w defiladzie, a po jej zakończeniu we wspólnym przelocie ze smokerem symbolicznie przejął od MiG-ów zadanie obrony polskiego nieba. Na ile obecna wersja FA-50 może rzeczywiście skutecznie wypełniać te zadania to osobna kwestia. Ale w tym momencie liczyła się symbolika. Znaczące było to, że oba typy – schodzący i wchodzący – zaprezentowały tylko kilka prostych przelotów. Na żadnym z nich nie ma bowiem już/jeszcze wyszkolonego pilota demonstracyjnego. Tym samym pożegnanie MiG-ów wypadło dosyć blado jak na sentyment, którym się cieszą wśród pilotów wojskowych i miłośników lotnictwa. Obie maszyny były prezentowane również na ziemi, przy czym anturaż otaczający FA-50 był znacznie efektowniejszy od metalowego płotku wokół MiG-a. Co ciekawe FA-50 był prezentowany z uzbrojeniem, wśród którego znalazł się również pocisk AIM-120 AMRAAM. Czyżby to był znak, że przyszły FA-50PL rzeczywiście będzie zintegrowany z tymi pociskami?



Pokazy były okazją do intensywnego marketingu FA-50
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Nowością w wykonaniu Sił Powietrznych był też solowy pokaz akrobacji na samolocie szkolenia zaawansowanego M-346 Bielik. Na tej zgrabnej maszynie piloci zaprezentowali efektowną wiązankę figur. Dobrze, że po wycofaniu Iskier, a tym samym rozwiązaniu zespołu Biało-Czerwone Iskry, lotnictwo dba, żeby zespół akrobacyjny Orlik i F-16 Tiger Demo Team nie były jedynymi zespołami pokazowymi. Zresztą chyba po raz pierwszy zaprezentowano również Bryzy i C295, których obecność zwykle ograniczała się do przelotu w defiladzie.

Inne polskie nowości lotnicze nie dotyczyły bezpośrednio Sił Powietrznych. Chodzi o śmigłowce AW101 i AW149, które trafią odpowiednio do Marynarki Wojennej i Wojsk Lądowych. Obie maszyny nie zostały jeszcze formalnie odebrane przez Siły Zbrojne RP i pozostają w gestii producenta, ale na obu były już naniesione biało-czerwone szachownice i można się spodziewać ich włączenia do linii w najbliższym czasie.

AW101 wkrótce zasili Brygadę Lotnictwa Marynarki Wojennej
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Pozostając przy śmigłowcach produkowanych przez Leonardo warto też wspomnieć o najmniejszym z nich – AW109. Być może za jakiś czas również i je będzie można zobaczyć z szachownicą. Mi-2 od dawna wymagają pilnego zastąpienia, a i SW-4 mają swoje ograniczenia i nie będą już rozwijane bo w portfolio Leonardo stanowią bezpośrednią konkurencję dla innych, bardziej perspektywicznych, maszyn.

Szkoda, że w Radomiu zabrakło w jakiejkolwiek formie myśliwca F-35 Lightning II – samolotu będącego symbolem modernizacji technicznej sił powietrznych, który znalazł się nawet w logo pokazów. Wystawionej makiety nie uważam za coś godnego uwagi. Nie liczyłem nawet na amerykański Demo Team, który swoją drogą w najbliższych dniach wystąpi w Grecji, Czechach i Belgii, ale można było liczyć na pojawienie się, choćby na wystawie statycznej, myśliwca należącego, do któregoś z europejskich użytkowników. F-35 latają już w Holandii, Włoszech, Norwegii, Wielkiej Brytanii – szkoda, że nie udało się z nikim dogadać.

Bielik w solowym występie zaprezentował się bardzo efektownie
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Mimo tego, jeśli chodzi o uczestników zagranicznych, było na co popatrzeć. Efektowne występy, każdy na swój sposób, dały między innymi duński i belgijski F-16. Do niedawna mogło się wydawać, że Vipery przejadły się publiczności pokazowej, ale według mnie powinny znowu zyskiwać na atrakcyjności, bo niedługo zostaną w większości zastąpione przez F-35. Egzemplarze duńskie i belgijskie mogą zniknąć tym szybciej, że zostały przyobiecane Ukrainie. Równie efektownie co tamte zaprezentował się nasz F-16 Tiger Demo Team. Natomiast Grek nieco od nich odstawał. Podobnie jak Czech na Gripenie i Brytyjczyk na Typhoonie.



Jednak numerem jeden wśród myśliwców był zdecydowanie fiński F/A-18 Hornet pilotowany przez Henriego Toppariego. Pilot pokazał pełnię możliwości manewrowych samolotu. Po jego występie niejeden z pilotów to oglądających mógł sobie zanucić „I wish I had the alpha of a Hornet”. W występie Fina nie zabrakło także licznych flar. Szkoda jedynie, że w oba dni występowała maszyna rezerwowa bez specjalnego malowania.

Najlepszy występ indywidualny wykonał fiński F/A-18 Hornet
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Jeśli chodzi o wojskowe zespoły akrobacyjne, w Radomiu można było zobaczyć Zespół Akrobacyjny Orlik i Patrouille Suisse. Oba zostały w ostatnim czasie doświadczone incydentami, w czasie których samoloty stykały się ze sobą w powietrzu. Być może miało to wpływ na oba teamy, bo ich występy były poprawne, ale wydaje się, że w przeszłości były bardziej efektowne.

Spośród innych samolotów wojskowych lub z wojskową przeszłością warto wyróżnić jeszcze zabytkowe Lim-y-2, Iskry, a także Mustanga. Ich występy nie były bardzo dynamiczne, ale prezentowały się efektownie i pozwalały zobaczyć, jak wyglądało lotnictwo przed laty.

Słowo należy się również cywilnym uczestnikom pokazów, którzy byli ich równorzędną częścią i nie odstawali poziomem. Na radomskim niebie zaprezentowali się czołowi polscy akrobaci, a wśród nich niezrównany Artur Kielak, Łukasz Czepiela czy Marek Choim. Były też zespołu pokazowe: Żelazny, 3AT-3 i Cellfast Flying Team. Z zagranicy przyleciały zaś Alpha Jety i Bo-105 ze stajni Red Bulla. Za sterami tego ostatniego siedział Felix Baumgartner, który swego czasu zasłyną ze skoku ze spadochronem z wysokości 39 km.

Zespół akrobacyjny Żelazny
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Na osobne wyróżnienie zasługuje fenomenalny wieczorny blok pokazów, w czasie którego piloci wykonywali akrobacje z wykorzystaniem kolorowych świateł i efektów pirotechnicznych. Wraz z odpowiednią muzyką, lub jej brakiem gdzie była zbędna, tworzyło to pełną harmonię, do której komentatorzy – bardzo dobrzy – nie musieli dodawać nic od siebie. Wieczorem zaprezentowała się cała paleta statków powietrznych, od niewielkich paralotni, przez akrobacyjne Zliny, śmigłowiec Bo-105 po wielkiego C-130. Dla mnie hitem był dwukrotny przelot Su-22 zrzucających bomby błyskowe. Wraz z porannym pokazem atakowania celów naziemnych było to godne pożegnanie tych samolotów. Szkoda, że podobnej szansy nie dostał MiG-29.

Podsumowując, lotniczą część pokazów należy uznać za bardzo udaną. Była dobrze zbalansowana i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o tym, co się działo na ziemi.



Duński F-16 w efektownym malowaniu nawiązującym do flagi państwowej
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Wystawa statyczna była dosyć ograniczona. Złośliwi mówią, że nie zaproszono zagranicznych myśliwców, żeby nie przyćmiły FA-50. Poza polskim uzbrojeniem na wystawie statycznej były jedynie: duński F-16, amerykańskie KC-135 i AH-64E, węgierski H145M, chorwackie UH-60M i OH-58 Kiowa, niemieckie P-3 Orion i A400M i dwa L-410 – litewski i słowacki. Bywały lepsze edycje, chociaż trzeba przyznać, że Kiowa była bardzo ciekawym uczestnikiem.

Belgijski F-16 w malowaniu Dream Viper
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Jednak tym co najbardziej wpływa na ostateczne wrażenia widzów z pokazów była fatalna, a wręcz karygodna organizacja. Zwłaszcza w sobotę, kiedy było znacznie więcej widzów.

Mimo zapowiadanych upałów sięgających okolic trzydziestu stopni, organizatorzy surowo przestrzegali limitu wnoszonej wody wyznaczonego na pół litra na osobę. W takich temperaturach było to dalece niewystarczające, więc ludzie rzucili się do stoisk z wodą i napojami. Sprzedawcy, węsząc okazję na większy zysk, najpierw podnieśli ceny, ale to i tak nie zapobiegło całkowitemu wykupieniu wszelkich płynów. Sytuację miała ratować darmowa woda z wodociągów, ale punktów nalewania było zbyt mało. Na pomoc, ze swoją wodą, ruszyli strażacy, ale nie zapobiegło to licznym przypadkom, w których musiały interweniować zespoły ratownictwa medycznego. Według lokalnego portalu Cozadzien.pl pomocy medycznej wymagało 339 pacjentów, z których trzynastu trafiło do szpitala, w tym dwie osoby z zawałem serca. Dodajmy, że ucząc się na błędach, w niedzielę zniesiono limit wnoszonych napojów.

Śmigłowiec rozpoznawczy OH-58 Kiowa sił zbrojnych Chorwacji
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Również organizacja kas i wejścia były źle zorganizowane. Ludzie mieszali się w kolejkach, nie wiedzieli gdzie iść, a nawet dochodziło do przepychanek. Ponadto trasy dojścia od bram na płytę lotniska były dosyć wąskie, więc gdy wieczorem wszyscy wychodzili jednocześnie – a do końca wieczornych pokazów została znaczna większość widzów – panował na nich wielki ścisk. Być może na przyszłość należy pomyśleć o sprzedaży biletów wyłącznie w przedsprzedaży tak jak ma to miejsce w przypadku RIAT-u czy Sanicole Airshow.

Do tego można jeszcze dodać nienajlepszą aplikację mobilną i brak aktualizowania programu. Do końca pokazów widniał w nim między innymi nieobecny w Radomiu Rafale, a kolejność występów w rzeczywistości mocno się różniła od tej zapisanej w programie.



Limy-2 to kawał historii polskiego lotnictwa wojskowego
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Na plus należy zaliczyć dużą liczbę toalet, które były regularnie opróżnianie i sprzątane. Dopisali także wystawcy, u których można było zakupić wszelkiego rodzaju pamiątki i gadżety.

Podsumowując, część lotniczą, pomimo braku zapowiadanych niespodzianek, a nawet nieobecności kilku maszyn potwierdzonych, należy uznać za bardzo udaną. Szkoda, że wielu gościom przyjemność z oglądania podniebnych popisów zepsuła fatalna organizacja.

Niemiecki morski samolot patrolowy P-3C Orion
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Zespół akrobacyjny Patrouille Suisse
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Na pokazach prezentowano również uzbrojenie Wojsk Lądowych. Na zdjęciu czołgi podstawowe M1A1 Abrams i K2
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Bsl Bayraktar TB2
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)



Śmigłowiec wielozadaniowy AW149
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Największym samolotem prezentującym się w powietrzu był polski C-130 Hercules
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Brytyjski Eurofighter Typhoon
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Pokaz F-16 Tiger Demo Team w promieniach zachodzącego słońca
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Maciej Hypś, Konflikty.pl