|
Równocześnie z atakiem na Pearl Harbour ruszyła ofensywa japońska w wielu innych kierunkach. Jednym z nich były leżące niedaleko na południe od japońskiego Tajwanu Filipiny.
Filipiny były bardzo ważnym celem Japonii, gdyż one blokowały w pewien sposób drogę do Indii Holenderskich, jednak mimo tego Amerykanie (bo to do nich wówczas należały owe wyspy) nie zrobili nic, aby w jakiś sposób umocnić ich obronę. Praktycznie od początku były one skazane na porażkę. Okrążone przez Cesarstwo Japońskie miały być czymś w rodzaju "hamulca", który zwolni japoński pochód na południowym Pacyfiku. Filipiny były pozbawione szans pomocy, gdyż cała flota i siły amerykańskie miały zostać użyte do zbudowania sprawnie działającej linii transoceanicznej do Australii, gdzie miała powstać baza wypadowa, z której potem wyruszą siły mające odbić Filipiny. Trochę to pokręcone, ale tak wyglądał w skrócie plan walki o Filipiny. Najpierw zacięta walka, poddanie się, a potem odbicie ich. Jednak aby wyspy stawiały zacięty opór potrzebna była dobra armia. Tymczasem USA nie zrobiło nic, aby wzmocnić choć trochę obronność wysp. Rząd filipiński sam postarał się, aby na wyspy przybył doświadczony amerykański generał MacArthur i od 1937 roku rozpoczął szkolenie armii tubylczej, składającej się w chwili wybuchu konfliktu ze 100 tysięcy żołnierzy. Oprócz tego na wyspach stacjonowała 31 dywizja amerykańska dywizja piechoty, 4 pułk piechoty odwołany pośpiesznie z Szanghaju oraz siły lotnicze w sile 250 samolotów. Razem około 19 tysięcy żołnierzy USA. Dodatkowo w ostatniej fazie walk o Bataan walczyło również tysiąc pozbawionych okrętów marynarzy.
Przeciwko tej sile Japończycy rzucili 50 tysięcy doskonale wyszkolonych do takiej walki żołnierzy oraz około 400 samolotów. Wydaje się, że armia sojusznicza miała przewagę nad najeźdźcą, jednak była ona wyposażona w znacznie gorszy sprzęt i pozbawiona wsparcia zarówno artylerii jak i swoich samolotów (dlaczego? o tym za chwilę). Tymczasem armię cesarską wspierała artyleria lądowa i morska, okręty, samoloty, a ponadto istniała możliwość uzupełnienia strat. Teraz przedstawię jak upadły Filipiny. Dwa dni po ataku na Pearl Harbour rozpoczął się japoński atak na Filipiny.
Dzień wcześniej japońskie lotnictwo zniszczyło znajdujące się na ziemi samoloty amerykańskie, zaskakując jak zwykle niczego niespodziewających się, mimo ze od 24 godzin trwała wojna, Amerykanów.
|
|
|
|
Po zdobyciu przyczółków atak rozpoczęła słabo wyszkolona 65. Brygada Piechoty w sile 6,5 tysiąca żołnierzy. Podjechali oni na linię frontu autobusami i zaczęli się ustawiać w szyku bojowym około 800 metrów od okopów Sprzymierzonych! To była masakra. Amerykańska artyleria polowa rozrywała atakujących japończyków. Pomimo tego kontynuowali oni swój szaleńczy samobójczy atak. Udało się jednak coś osiągnąć Cesarskiej Armii tym atakiem. Spiętrzone ciała przed okopami pozbawiły Aliantów widoczności i zmusiły ich do wyjścia z okopów :) (Matko boska jaka masakra! To dużoooo tych ciał musiało być ;)- Korekta :P) Atak ten był całkowitą porażką armii z północy. Siły atakujące wycofały się i przez kilka dni prowadziły drobne działania zaczepne.
Dopiero po kilku dniach nowe jednostki wsparły 65. Brygadę i zmusiły obrońców do wycofania się na pozycje zapasowe. 15 stycznia Japończycy przeprowadzili kolejny atak. Mimo że stworzyli kilka wyłomów w linii obrony, to obrońcom dzięki kilku przemyślanym kontratakom udało się zniszczyć te przyczółki. Obrońcy byli nieugięci i wyczekiwali pomocy zza oceanu. MacArthur motywował ich: "Pomoc jest już w drodze - tysiące żołnierzy i setki samolotów. Musimy wytrwać do chwili jej nadejścia." Tymczasem rząd pokusił się jedynie o przekupienie kilku kapitanów, aby popłynęli na Filipiny z zapasami. 26 stycznia gen. Homma przypuścił kolejną ofensywę. Po ciężkich walkach najeźdźca został odparty, jednak straty po obu stronach były ogromne. 8 lutego Japończycy wycofali się na dogodniejsze do obrony pozycje i zaprzestali ataku. Kiedy MacArthur powiadomił Waszyngton o swoim pierwszym zwycięstwie, rząd przedstawił mu prawdziwą sytuację w sprawie posiłków. Filipiny miały być przykładem heroicznej walki do ostatniego żołnierza. MacArthur powiedział więc prezydentowi, że będzie walczył do końca, lecz ten go odwołał i 12 marca 1942 roku MacArthur opuścił Corregidor. Po przybyciu do Australii wypowiedział słynne słowa: "Wrócę na Filipiny".
Tymczasem życie obrońców stawało się coraz gorsze. Szerzący się głód i malaria sprawiły, że siła bojowa walczących była bardzo niska. Gdy 3 kwietnia ruszyła kolejna ofensywa Japończyków, Amerykanie musieli ustąpić. Następnie obrońcy zostali okrążeni. 9 kwietnia 1942 roku poddał się Baatan, lecz dla wycieńczonych żołnierzy nie miał to być jeszcze koniec. Wkrótce ruszył słynny marsz śmierci.
Po upadku Baatanu ruszyła japońska ofensywa na Corregidor. Japończycy ostrzeliwali fortecę ze 150 dział, a ponadto ciągle bombardowały ją bombowce. Mimo tego obrońcy wytrzymali 27 długich dni. W dniu 5 maja Japończycy wysadzili desant i zdobyli przyczółek. Dzień później obrońcy poddali się. Utrata Filipin była największą porażką Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku.
|
|