Protesty, które doprowadziły do obalenia prezydenta Umara al-Baszira, zjednoczyły szerokie grono Sudańczyków. Wśród demonstrantów brakło jednego środowiska: islamistów. Kręgi konserwatywne popierały wiele inicjatyw byłej głowy państwa, dlatego ich brak zaangażowania w proces zmiany władzy wydaje się zrozumiały. Teraz jednak duchowni i działacze partii islamistycznych stają po stronie wojska, nawołując do utrzymania, a nawet wzmocnienia, pozycji szariatu w państwie.
Hassan Rizk, przewodniczący Ruchu Natychmiastowej Reformy Islamskiej, stwierdził, że przyszły rząd powinien składać się z cywilnych technokratów, jednak musi opierać się na pomocy ze strony wojska. Partia obawia się dojścia do władzy osób promujących ideały państwa świeckiego, dlatego próbuje przedstawiać się jako obrońca konserwatywnych wartości bliskich sercu wielu Sudańczyków.
Jednym z najaktywniejszych zwolenników umocnienia szariatu jest radykalny kaznodzieja Abdelhaj Jusef. Zorganizował on dużą demonstrację pod jednym ze stołecznych meczetów. Związani z Jusefem islamiści uważają, że zostali niesprawiedliwie pominięci podczas rokowań między wojskiem a demonstrantami okupującymi pałac prezydencki w Chartumie. Podobnego zdania jest przywódca sudańskich konserwatystów Tajeb Mustafa. Jego zdaniem islamiści nie angażowali się w proces obalenia al-Baszira, ponieważ protesty dotyczyły korupcji, a nie spraw ideologicznych.
Protesty pod meczetem były próbą nacisku na negocjujących, aby niezależnie od tego, kto utrzyma kontrolę nad rządem, zapewnić nadal silną pozycję prawu religijnemu w sudańskim życiu społecznym. Islamistom łatwiej jest popierać ostrożnych generałów niż domagających się głębokich reform opozycjonistów.
Zobacz też: Kreml przyznaje, że najemnicy z Rosji szkolą żołnierzy w Sudanie
(timeslive.co.za)