Amerykańscy wojskowi specjaliści od rozpoznania, zwiadu i wywiadu już wkrótce mogą otrzymać nowe wsparcie farmakologiczne w wykonywaniu swoich zadań. Z pomocą miałyby im przyjść małe dawki dietyloamidu kwasu D-lizergowego (LSD) czy zawartego w grzybach z rodziny łysiczek (powszechnie znanych bardziej jako grzybki halucynogenne) alkaloidu: psylocybiny.
Jak podaje zamieszczony w miesięczniku „Marine Corps Gazette” artykuł majora Emrego Albayraka, badania naukowe w tym zakresie uzyskały aprobatę amerykańskiego urzędu do spraw żywności i leków. Użycie specjalnie dobranych dawek miałoby zoptymalizować pozytywne efekty działania obu substancji, zarazem zabezpieczając przed ich działaniem otępiającym lub halucynogennym.
We współczesnym świecie żołnierze pełniący kluczowe funkcje związane z analizą danych mogą mieć duże trudności ze sprostaniem spadającej na nich lawinie informacji. Rozwój techniki może ten trend jeszcze uwypuklić. Tymczasem niewielkich dawek LSD, w celu wejścia umysłu na wyższy poziom, używają podobno „naukowcy, kadra zarządzająca Doliny Krzemowej, biolodzy, biohakerzy” czy zdobywcy Nagrody Nobla.
W sprawie tej wypowiadał się nawet legendarny współzałożyciel firmy Apple, Steve Jobs. Wrażenie z użycia takiej substancji określił on ponoć słowami: „Głębokie doświadczenie, jedna z najważniejszych rzeczy w moim życiu. LSD pokazuje ci, że istnieje także druga strona monety”.
Przyjmowanie ściśle dozowanych porcji LSD czy psylocybiny może zahamować rozpraszająca uwagę samoczynną aktywność niektórych obszarów mózgu oraz „podnieść poziom czujności, kreatywność i zdolność do rozwiązywania problemów”. Miałoby ono zwiększyć wydzielanie odpowiedzialnej za dobry nastrój serotoniny, wyostrzając pamięć i zdolności poznawcze, dzięki czemu żołnierze byliby zdolni „łączyć pozornie niepowiązane ze sobą cząstki informacji, tworząc nowe, rewolucyjne rozwiązania”.
Cytowane w artykule dane z periodyku medycznego „The Lancet” wykazują, że LSD i psylocybina wykazują z grubsza czterokrotnie mniej szkodliwe działanie na organizm człowieka niż alkohol i w przeciwieństwie do niego praktycznie nie powodują negatywnych konsekwencji społecznych. Są też dużo bezpieczniejsze w porównaniu z lekami pochodnymi do amfetaminy, jeśli chodzi o skutki uboczne i ryzyko uzależnienia. Rzekomo aż na tyle, że mogłyby nawet zastąpić specjalne suplementy diety, tytoń i kofeinę.
Zobacz też: Żołnierze US Army doskonalsi dzięki neurostymulacji
(„Marine Corps Gazette” 2/2019, marinecorpstimes.com)