Po licznych i dramatycznych zwrotach akcji japońskie ministerstwo obrony zdecydowało o samodzielnym opracowaniu myśliwca nowej generacji, który zastąpi starzejące się Mitsubishi F-2 (na zdjęciu). Oferty przedstawione przez zagranicznych oferentów uznano za niespełniające wymagań.
Jest to duży cios dla Lockheeda Martina, intensywnie promującego hybrydę F-22 i F-35. Projekt takiego samolotu uznano za zbyt kosztowny. Kolejnym argumentem przeciw było niejasne stanowisko Waszyngtonu w sprawie zgody na eksport kluczowych technologii. Uznania Tokio nie zdobyły także nowe wersje F-15 oferowane przez Boeinga i proponowany przez BAE Systems Typhoon.
Opracowanie myśliwca nowej generacji miało mieć silne poparcie japońskiej branży zbrojeniowej i części polityków rządzącej Partii Liberalno-Demokratycznej. Nie oznacza to całkowicie samodzielnej pracy. Prowadzone od roku 2009 prace nad silnikiem odrzutowym i elektroniką spełniającymi wymagania piątej albo nawet szóstej generacji pochłonęły już około 190 miliardów jenów (około 6,2 miliarda złotych), a ich rezultaty ciągle nie są zadowalające.
W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem staje się współpraca międzynarodowa, o czym w Japonii mówi się od dawna. Tokio miało już nawet rozpocząć sondowanie możliwości dołączenia do brytyjskiego programu Tempest i francusko-niemieckiego FCAS (zobacz też: Japonia i Wielka Brytania wspólnie opracują nowy myśliwiec?). Problemem przy takim rozwiązaniu są jednak rozbieżne wymagania stawiane myśliwcom szóstej generacji.
Japońskie Powietrzne Siły Samoobrony posiadają obecnie 92 myśliwce F-2. Ich wycofywanie ze służby ma rozpocząć się po roku 2030. Niewykluczone jednak, iż znajdą zagranicznych nabywców, o co podobno nieoficjalnie zabiega Tokio, oferując F-2 państwom Azji Południowo- Wschodniej.
Zobacz też: Mitsubishi X-2 Shinshin. Japoński zastępca Raptora
(mainichi.jp)