W telewizyjnym wywiadzie rosyjski wiceminister obrony Jurij Borisow zapowiedział, że myśliwiec piątej generacji Su-57 nie wejdzie do produkcji seryjnej. Oznacza to postawienie całego programu pod znakiem zapytania.
Argumentacja przedstawiona przez Borisowa była pokrętna i pełna sprzeczności. Su-57 ma być jednym z najlepszych myśliwców świata, który na dodatek sprawdził się w Syrii. Jednocześnie jego produkcja seryjna ma być pozbawiona sensu.
– To nasz as w rękawie, którego zawsze możemy zagrać, jeżeli samoloty poprzednich generacji zaczną pod względem możliwości odstawać od porównywalnych samolotów przodujących państw świata – podsumował wiceminister.
Produkcja Su-57 ma ograniczyć się do dwunastu maszyn serii przedprodukcyjnej, na którą umowy ciągle jeszcze nie podpisano. Rosyjskie lotnictwo posiada obecnie dziesięć prototypów, wykorzystywanych do testów. Pierwsze dwa Su-57 mają wejść do służby w 2019 roku.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Podobnie jak inne myśliwce piątej generacji Su-57 notuje liczne opóźnienia i wzrost kosztów. Największym problemem mają być przedłużające się prace nad docelowym silnikiem obiekt 30. Kolejny problem to wyschnięcie źródła pieniędzy, jakim była współpraca z Indiami. Zrażone przedłużaniem się prac, rosnącymi kosztami oraz ignorowaniem indyjskich wymagań, Nowe Delhi zawiesiło swój udział w programie.
Równocześnie szanse eksportowe Su-57 są słabo oceniane i to pomimo ceny jednostkowej szacowanej na 40–45 milionów dolarów, czyli ponad połowę mniej niż F-35A. Jedynym oprócz Indii państwem, które wyraziło zainteresowanie rosyjskim myśliwcem piątej generacji, była Turcja, ale uczyniła to w bardzo nieoficjalnej formie.
Zobacz też: Rosjanie opracowują myśliwiec szóstej generacji
(businessinsider.com, thediplomat.com)