Budapeszteńskie muzeum Dom Terroru (Terror Háza) jest dla każdego Węgra tym, czym dla Polaków jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Opowiada historię zmagań Madziarów z dwoma zbrodniczymi reżimami: hitlerowskim i stalinowskim. Informuje o tym już pierwszy obraz, który ukazuje się zwiedzającemu. Tuż po wejściu do środka widać dwie tablice – jedną z pięcioramienną gwiazdą sowiecką, drugą zaś ze strzał ułożonych w formie krzyża.
Placówka odziedziczyła siedzibę po organizacjach, które naznaczyły ponad pięćdziesiąt lat węgierskiej historii najnowszej. Zapewne spuścizna ta nie jest powodem do dumy, ale ma niepowtarzalną zaletę – charakter miejsca pamięci in situ. W tej budapeszteńskiej kamienicy wzniesionej w 1880 roku miała w czasie drugiej wojny światowej siedzibę Partia Strzałokrzyżowców, faszystowskie ugrupowanie o przekonaniach antykomunistycznych i antysemickich, naturalnie kolaborujące z hitlerowską III Rzeszą. To właśnie jego symbolem są strzały ułożone w krzyż. Faktycznie budynek pozostawał w dyspozycji Strzałokrzyżowców od 1937 roku. Siedem lat później zyskał miano „Domu Wiernych”. Po wojnie budynek wszedł w posiadanie Urzędu Bezpieczeństwa Państwa (ÁVH), policji politycznej Węgierskiej Republiki Ludowej.
Inicjatorem utworzenia muzeum był premier Viktor Orbán, a jednym z głównych projektantów wystawy w Domu Terroru jest Attila Kovács, znany węgierski scenograf filmowy. Początek działalności placówki datuje się na 24 lutego 2002 roku, zaś jej misję określono jako szerzenie wiedzy o dwóch reżimach totalitarnych, z którymi ścierali się Węgrzy w XX wieku. Jest jednak w muzeum zastanawiająca nierówność w opisie obu totalitaryzmów, która tuż po otwarciu placówki stałą się przyczyną podziałów w społeczeństwie.
W czasie rządów Partii Strzałokrzyżowców w tym budynku więziono przeciwników politycznych, tych faktycznych, a także tych wyimaginowanych. Gdy jedni zbrodniarze odeszli, przyszli kolejni. W celach więziennych zaczęli pojawiać się inni więźniowie, tym razem przeciwnicy komunistów. Zmiany doprowadziły do przeludnienia w celach piwnicznych, co zmusiło władze komunistyczne do zabierania ludziom piwnic w sąsiednich kamienicach. Tak powstało podziemne getto złożone z cel i sal tortur, które obecnie, choć w okrojonym rozmiarze, są udostępniane zwiedzającym. Tę cześć Domu Terroru najlepiej jest zwiedzać na końcu.
Wystawa ma trafiać do człowieka XXI wieku, więc twórcy muzeum połączyli w niej elementy standardowe z multimedialnymi. Oprócz sal tortur czy cel można obejrzeć filmy, na przykład o wycofywaniu żołnierzy radzieckich z Węgier, wysłuchać – po podniesieniu słuchawki bakelitowego telefonu – przemówień przywódców tamtejszych czasów czy podziwiać czarny ZIM awoszy, czyli komunistycznej służby bezpieczeństwa.
Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od drugiego piętra, gdyż wtedy wędrówka będzie mieć charakter chronologiczny. Już w pierwszej sali – „Podwójna okupacja” – doznajemy pewnego dysonansu poznawczego, gdyż z wyświetlanej na dużej ścianie animacji możemy dowiedzieć się, że Węgry próbowały uniknąć niemieckiej okupacji i zaciekle się przed tym broniły, zaś najważniejszym celem było utrzymanie niepodległości w obliczu zagrożenia ze strony dwóch totalitaryzmów. Węgrzy starają się przypomnieć też o krzywdzących postanowieniach traktatowych po pierwszej wojnie światowej, unaoczniając, ile ziem stracili. Węgrzy tak skupili się na niemieckiej okupacji, że fakt kolaboracji z Trzecią Rzeszą opisali po macoszemu.
Dalej przechodzimy przez Korytarz Partii Strzałokrzyżowców, aby dotrzeć do sali poświęconej okresowi po 18 marca 1944 roku, gdy Hitler zarządził okupację Węgier, pozostawiając Miklósa Horthyego na stanowisku dyktatora. Są to czasy, gdy na czele rządu stanął współpracujący z Niemcami Döme Sztójay, który rozpoczął straszne czasy dla ludności żydowskiej. W październiku 1944 roku władza przeszła w całości w ręce Partii Strzałokrzyżowców.
Potem znajdujemy się w sali, w której podłoga jest pokryta mapą Związku Radzieckiego z zaznaczonymi na niej obozami Głównego Zarządu Obozów. Wystawa wspomina o dwóch największych falach deportacji ludności węgierskiej w głąb ZSRR. Ocenia się, że od 600 do 700 tysięcy Węgrów znalazło się w sowieckiej niewoli, w większości przechodząc przez obozy przejściowe w Syhocie Marmaroskim Fokszanach, Braszowie i Timișoarze. Z tak zwanym okresem przejściowym w historii Madziarów wiąże się kolejne pomieszczenie, które w wolnym tłumaczeniu możemy nazwać szatnią. Dwa mundury znajdujące się w jego centralnej części symbolizują kontynuację dyktatury na Węgrzech, zmuszenie społeczeństwa do szybkiej zmiany sojuszy.
Następne sale opowiadają o latach pięćdziesiątych, czyli umacnianiu się Sowietów na Węgrzech oraz wzroście znaczenia węgierskich komunistów i marginalizacji innych sił politycznych, w tym Kościoła katolickiego. W tych czasach umacnia się również rola tak zwanych doradców sowieckich, z przewodniczącym Sojuszniczej Komisji Kontrolnej na Węgrzech, Klimientem Woroszyłowem, na czele. W Budapeszcie rezydowało wielu prominentnych polityków radzieckich, ale także przebywali tam i w innych rejonach zwykli doradcy w sprawach gospodarki, rolnictwa, przemysłu czy radzenia sobie podporządkowywaniem społeczeństwa. Swoje miejsce ma też tajna policja polityczna i jej szef Gábor Péter, którego gabinet został częściowo zrekonstruowany.
Koniec drugiego i pierwsze piętro to opowieść o czasach umacniania się komunistów na Węgrzech, likwidacji własności prywatnej, walce z węgierskimi kułakami, przesiedleniach ludności, propagandzie i jej wpływie na życie codzienne, prześladowaniach kościoła (walkę z religią) i węgierskiego prymasa tysiąclecia – Józsefa Mindszentyego.
Zwiedzanie muzeum należy zakończyć, zjeżdżając widną do piwnic, gdzie mieszczą się zrekonstruowane cele i pokój przesłuchań. Pomieszczenia, w których przetrzymywano więźniów politycznych, są ciasne i zaciemnione, a wewnątrz wyczuwalny jest zapach stęchlizny. Wchodzącemu do wewnątrz człowiekowi na myśl od razu przychodzą straszne warunki, w jakich przetrzymywano wrogów partii, techniki przesłuchań, którym ich poddawano, a potem warunki w jakich niejednemu przyszło umrzeć. Jest tam cela odosobnienia o wymiarach 50 na 60 centymetrów, wysoka na 180 centymetrów, z dwiema żarówkami na wysokości oczu przetrzymywanego. W kolejnym pomieszczeniu więzień zmuszony był do ciągłego siedzenia w wodzie. Następne, nazywane lisią norą, nie pozwalało człowiekowi przyjąć postawy wyprostowanej. W piwnicach możemy również zobaczyć sale związane z rewolucją w 1956 roku i jej skutkami, w tym odwetem na społeczeństwie, emigracją i internowaniami.
Mankamentem jest brak możliwości fotografowania eksponatów. Nie ma nawet możliwości, aby wykupić dodatkowy bilet foto. Dlaczego? Na to pytanie każdy powinien sobie sam odpowiedzieć.
Jak zorganizować wizytę
Muzeum leży nieznacznie poza ścisłym centrum, dlatego mamy do wyboru dwa równie atrakcyjne sposoby dotarcia do placówki. Jak zawsze możemy zaufać, że nasze nogi z łatwością doprowadzą nas do celu. Poruszając się aleją Andrássyego w kierunku placu Bohaterów, budynek napotkamy po jej lewej stronie. Do muzeum dostać się możemy również komunikacją miejską, wysiadając na przystanku Oktogon. Przez tę arterię komunikacyjną w Budapeszcie przejeżdża autobus linii 105 oraz tramwaje linii numer 4 i 6. Najbardziej atrakcyjnym środkiem komunikacji jest oczywiście metro, gdyż do celu dotrzemy najszybciej. W tym przypadku to nie jedyna zaleta. M1 – zwana Milenijną Kolejką Podziemną – jest bowiem pierwszą linią metra w kontynentalnej Europie i drugą na świecie po londyńskiej. Powstała w 1896 roku i obecnie znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Odradzam poruszanie się własnym samochodem z uwagi na ubogą liczbę miejsc parkingowych, zwłaszcza gdy mamy w planach zwiedzanie jeszcze czegoś.
Opodal Terror Háza znajduje się Muzeum Sztuki Wschodnioazjatyckiej imienia Ferenca Hoppa, Muzeum Franciszka Liszta i Muzeum Lalek. Warto jednak dotrzeć znacznie dalej i zobaczyć Hősök tere (plac Bohaterów) i stojący tam pomnik Millenium z trzydziestosześciometrową kolumną zwieńczoną rzeźbą Archanioła Gabriela.
Dom Terroru mieści się pod numerem 60 przy alei Andrássyego, wejście znajduje się od strony ulicy. Po wejściu do środka napotykamy wspomnianą tablicę z gwiazdą sowiecką i godłem strzałokrzyżowców, następnie jest kasa, w której miłe panie informują o konieczności złożenia w szatni aparatu, statywu i innego osprzętu do robienia zdjęć. Za wstęp dorośli zwiedzający zapłacą 3000 forintów, (nieco ponad 40 złotych), a więc bilet wstępu należy do droższych w Budapeszcie. Cena nie powinna jednak zniechęcać. Wejście dla dzieci do lat sześciu i osób niepełnosprawnych jest darmowe.
Po jednej wizycie w Terror Háza mogę z całą pewnością stwierdzić, że jest to muzeum odwiedzane przez licznych turystów z całej Europy, a nawet świata, szczególnie z tej wschodnioazjatyckiej części. Tym samym powinno się stać podstawowym punktem wycieczki do stolicy Budapesztu, nie tylko dla zainteresowanych historią reżimów totalitarnych XX wieku czy najnowszą historią Europy.
Bezpośrednio po wejściu do muzeum oczom zwiedzających ukazują się dwie kamienne tablice. Ta po prawej, z widoczną gwiazdą sowiecką, odnosi się do terroru komunistycznego. Z lewej strony widzimy tablicę z emblematem Partii Strzałokrzyżowców: strzał w formie krzyża. Godło ma charakter agresywny – krzyż ma symbolizować wierność ideałom, strzały zaś nienawiść do wroga i gotowość do wojny. Warto zwrócić uwagę, że groty strzał skierowane w cztery strony świata, chcąc podkreślić daleki zasięg i nieograniczone ambicje. Nietrudno zauważyć, że flaga węgierskich strzałokrzyżowców jest podobna do flagi NSDAP.
Gdy tylko zwiedzający stanie przed kasami, może poczuć atmosferę tego miejsca. Uderza multimedialny charakter wystawy, z monitorów dochodzą często makabryczne wspomnienia świadków tamtych wydarzeń.
T-54 stojący w holu jest jednym z bardziej znanych symboli powstania budapeszteńskiego w 1956 roku. Powstańcy unieszkodliwili kilka interweniujących pojazdów za pomocą koktajli Mołotowa. Jeden z nich rewolucjoniści dostarczyli do brytyjskiej ambasady w Budapeszcie. Późniejsze badania i analiza budowy czołgu miały podobno duży wpływ na opracowanie działa Royal Ordnance L7 kalibru 105 milimetrów.
Na ścianie w holu budynku od samej góry do dołu znajdują się niepodpisane fotografie ofiar systemów totalitarnych. Wraz z wydobywającym się z głośników płaczem oraz scenami z piwnic, w tym nagraniami z egzekucji i odmowami ułaskawienia skazanych, składają się one na całościowy obraz tragedii węgierskiego społeczeństwa.
Na fasadzie budynku znajdują się zdjęcia nagrobne na porcelanie, które przedstawiają wizerunki ofiar obu systemów. W piwnicach Domu Terroru z głośników słychać odczytywane imiona i nazwiska poległych lub zamordowanych.
Przed gmachem muzeum znajduje się betonowy blok, będący wcześniej częścią Muru Berlińskiego.
Zasłona z łańcuchów ma symbolizować czas zniewolenia w latach 1946–1989 i koresponduje z okresem, w którym „Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem opuściła się żelazna kurtyna w poprzek kontynentu”, a wszystkie stolice dawnych państw Środkowej i Wschodniej Europy, w tym Budapeszt, Moskwa trzymała na łańcuchu.