Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych usprawnia sposób, w jaki przesyłane będą dane osobowe dotyczące żołnierzy i ich rodzin oraz cywilnych kontrahentów. Zmiana jest pokłosiem wydarzenia z zeszłego roku, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął nośnik zawierający informacje o 164 tysiącach osób, które przewinęły się przez jedną z amerykańskich baz w Japonii.
Do zdarzenia doszło 22 września. Żołnierz z biura przepustek w Camp Foster na Okinawie rutynowo przekazał osobie z personelu ochrony bazy sił powietrznych w Kadenie płytę CD zawierającą listy osób, które otrzymały przepustki uprawniające do wjazdu na teren bazy marines. Dane nie były w żaden sposób zaszyfrowane ani nawet zabezpieczone hasłem. Płytę widziano wtedy po raz ostatni.
Informacje na nośniku dotyczyły pozwoleń wjazdu za okres od stycznia 2007 do września 2017 roku. Po wgraniu danych do systemu informatycznego US Air Force dysk powinien być zwrócony. Pliki zawierały, oprócz marek i numerów rejestracyjnych pojazdów, nazwiska i rysopisy właścicieli, numery ich polis ubezpieczenia społecznego i praw jazdy oraz opisy pełnionych funkcji.
Dochodzenie w sprawie zakończono 23 stycznia. Nie znaleziono dowodów potwierdzających, że płyta mogła wpaść w niepowołane ręce. Za przyczynę zdarzenia Korpus uznał przestarzałe procedury. Nie wspominano o żadnych konsekwencjach dyscyplinarnych. Wcześniej osobom potencjalnie poszkodowanym zaoferowano pomoc w ochronie tożsamości i operacji kredytowych – z mizernym odzewem.
Jak donosi dziennik Stars and Stripes od tamtego czasu US Marine Corps zaprzestał przekazywania danych osobowych na jakichkolwiek fizycznych nośnikach. Podjęto kroki w celu stałego połączenia USMC z bazami danych innych rodzajów wojsk i przeprowadzono dodatkowe szkolenia. Niemniej jednak stwierdzono, że wrześniowy incydent był do uniknięcia i nie powinien był mieć miejsca.
Zobacz też: Kolejne problemy kryminalne US Marine Corps w Japonii
(stripes.com)