Przywykliśmy już chyba do tego, że nieodłączną część sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych stanowi działalność instytucji doradczych. Tym razem rządowy think tank Congressional Budget Office (CBO) w swoich analizach przedstawia, jak mogłoby wyglądać zwiększenie stanu liczbowego US Navy do 355 okrętów w latach 2018–2047. Jak przystało na amerykański rozmach, wymienione w opracowaniu roczne koszty utrzymania floty opiewają na kwoty jedenasto- i dwunastocyfrowe.
W podstawowej wersji wydarzeń zarówno oczekiwany stan posiadania, jak i pożądane proporcje między poszczególnymi klasami okrętów osiągnięte zostałyby do 2037 roku, przy wydatkowaniu 103 miliardów dolarów rocznie. Wedle tego planu w 2047 roku US Navy posiadałaby po 12 lotniskowców i okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi, 39 okrętów desantowych, 68 uderzeniowych okrętów podwodnych, 104 krążowniki i niszczyciele, 52 małe okręty wojenne oraz 71 jednostek pomocniczych.
Najciekawszy wydaje się drugi scenariusz, w którym wymarzoną przez polityków liczbę 355 okrętów udałoby się osiągnąć całe dziewięć lat wcześniej, wydając na ten cel rocznie tylko o miliard dolarów więcej. Zwłaszcza w początkowych latach tego planu wzmocnienie sił osiągnięte byłoby nie tyle przez budowę nowych, ile przez wydłużenie okresu eksploatacji obecnie używanych jednostek.
I tak krążowniki typu Ticonderoga, z których na dziś połowę zaplanowano do wycofania po średnio trzydziestu pięciu latach służby, miałyby pozostać w linii o dekadę dłużej. Także po czterdzieści pięć lat pływałyby okręty desantowe typów Whidbey Island i Harpers Ferry. Z trzydziestu pięciu do czterdziestu lat zostałaby przedłużona służba niszczycieli typu Arleigh Burke serii Flight I i Flight II. Kilku wybranym okrętom podwodnym typu Los Angeles uzupełniono by zaś paliwo atomowe, dodając im po dziesięć lat służby.
To jednak nie koniec, gdyż kongresowy think tank przewidział również skromniejsze warianty trzeci i czwarty, które prawdopodobnie mają stanowić raczej punkt odniesienia dla rozbudowy zasobów niż realną alternatywę. Według trzeciego scenariusza, wydając rocznie 91 miliardów dolarów, w 2047 roku US Navy utrzymałaby zbliżony do obecnego stan posiadania około 280 jednostek pływających.
Czwarta wersja planu miałaby być kontynuacją poziomu wydatków US Navy za ostanie trzydzieści lat. W tej sytuacji, kosztem 82 miliardów dolarów rocznie, w 2047 roku marynarka miałaby jedynie 230 okrętów. Oznaczałoby to ograniczenie zakupów nowych jednostek najważniejszych klas średnio o połowę. Czy byłoby to bezpieczne pod względem strategicznym – tę informację raport dyskretnie przemilcza.
W każdym z powyższych scenariuszy znaczącą część rocznego budżetu marynarki pochłaniałaby budowa nowych okrętów – od 16,8 miliarda dolarów w scenariuszu czwartym po kwoty rzędu 27 miliardów dolarów w scenariuszach pierwszym i drugim, na przestrzeni trzydziestu lat dające łączną sumę około 800 miliardów dolarów. W opracowaniu nie wzięto pod uwagę kosztów utylizacji starych jednostek.
CBO zastrzega, że wszystkie zawarte w analizach kalkulacje finansowe wykonano według wartości dolara z 2017 roku i nie uwzględniają one inflacji. Tymczasem dług publiczny Stanów Zjednoczonych właśnie po raz pierwszy przekroczył kwotę 21 bilionów dolarów. Okręty wojenne zaś wcale nie tanieją.
CBO cost estimate to build 355-ship Navy: $26.6 billion per year over the next 30 years. That’s $798 billion total. https://t.co/6zxVog6GeL pic.twitter.com/ikwpNIv0J6
— Pentagon Budget (@PentagonBudget) 25 kwietnia 2017
Zobacz też: Jak admirał w stanie spoczynku widzi przyszłość US Navy
(cbo.gov, usni.org)