W ubiegłym tygodniu z Chin wyruszył pierwszy konwój wiozący wojska do Dżibuti. Chińczycy nie będą jedynymi nowymi gośćmi w niewielkim afrykańskim państwie, swoją bazę buduje również Arabia Saudyjska.

Dżibuti jest strategicznie położone na afrykańskim brzegu cieśniny Bab al-Mandab, na przeciwko targanego wojną domową Jemenu. Swoje bazy utrzymują tam od lat Francja, Stany Zjednoczone i Japonia. W ciągu ostatniej dekady istniejące instalacje stały się głównie zapleczem dla sił zwalczających somalijskich piratów.

W misji antypirackiej uczestniczą także Chiny, jednak zapowiedź wybudowania własnej bazy, jaka pojawiła się w 2015, była zaskoczeniem. Prace budowlane ruszyły w ubiegłym roku, a wyruszenie pierwszych jednostek dowodzi, że wszystko jest już gotowe. Pekin niechętnie używa terminu baza wojskowa i woli mówić o bazie wsparcia. Nie zmienia to faktu, że w myśl umowy zawartej między obydwoma państwami na terenie Dżibuti do roku 2026 będzie mogło stacjonować nawet dziesięć tysięcy chińskich żołnierzy.

Formalnie baza ma stanowić zaplecze logistyczne dla chińskich sił uczestniczących w misjach ONZ, oraz działaniach przeciw piratom. Jednak wyraźnie widać nieprzypadkową zbieżność lokalizacji pierwszej zamorskiej bazy Chin z rosnąca aktywnością Państwa Środka wzdłuż morskiej nitki Nowego Jedwabnego Szlaku oraz rywalizacji z Indiami.

Saudowie przekraczają morze

Bez większego echa przeszła natomiast zapowiedź zbudowania bazy w Dżibuti przez Arabię Saudyjską. Rijad ogłosił swoje plany na początku marca bieżącego roku. Zamiary Saudów są mniej ambitne niż Pekinu, za to mocniej związane z sytuacją w regionie. Najważniejszym celem jest tutaj równoważenie Iranu, rywalizującego z Arabią Saudyjską o przywództwo na Bliskim Wschodzie. Baza w Dżibuti zwiększyłaby także możliwości operacyjne prowadzonej przez Saudów koalicji, walczącej w Jemenie. Do tej pory państwa arabskie nie mogą pochwalić się zbyt wieloma sukcesami w walkach z popieranymi przez Iran jemeńskimi milicjami. Wątpliwe jednak, czy rozpoczęcie działań z terenu Dżibuti przełoży się na zmianę sytuacji.

W ostatnich tygodniach pojawił się kolejny powód dla Rijadu, aby otworzyć bazę w Afryce. Aspirująca do roli regionalnego lidera Arabia Saudyjska musi wypełnić próżnię powstałą po wycofaniu katarskich wojsk z pogranicza Dżibuti i Erytrei. Oznacza to jednak dla Saudów kolejne problemy, nie tylko na afrykańskich brzegach Morza Czerwonego. Naciskany przez państwa arabskie Katar otrzymuje bowiem coraz silniejsze wsparcie ze strony Turcji, również aspirującej do roli regionalnego mocarstwa.

(huffingtonpost.com, straitstimes.com)

USAF/ Tech. Sgt. Chris Vadnais