Niedługo po tym, jak media opublikowały informacje o trudnej sytuacji sprzętowej w lotnictwie US Navy, pojawiły się doniesienia, że nie lepiej jest z gotowością techniczną w jednostkach lotniczych US Marine Corps. Tymczasem marynarka – podobnie jak wcześniej USMC – deklaruje, że jeśli nie otrzyma lepszego finansowania, jeszcze w tym roku będzie zmuszona posunąć się do drastycznego ograniczenia lotów.
Jak ujawnia serwis Military.com, z eksploatacji w Korpusie Piechoty Morskiej z powodu oczekiwania na naprawy i planowe przeglądy oraz z powodu braku części zamiennych przejściowo ubyła ponad połowa samolotów i śmigłowców. Co może dziwić, nie lata połowa nowych MV-22B i ponad sześćdziesiąt procent Herculesów. Na liście znajdują się jednak przede wszystkim Harriery, Hornety i Super Stalliony, oczekujące na zastąpienie przez F-35B/C i CH-53K.
W liście otwartym do portalu Navy Times, emerytowany pułkownik marines H. Wayne Whitten pisze, że „czas ponownie przemyśleć program F-35”. Jego zdaniem filarem lotnictwa bojowego Korpusu niewątpliwie powinny być F-35B. Same Lightningi uczyniłyby jednak z USMC najmniejszy, ale też proporcjonalnie najdroższy w utrzymaniu element lotniczy sił zbrojnych USA. Muszą więc być uzupełnione zakupem F/A-18E/F, których marines będą potrzebowali choćby do realizacji swoich zobowiązań na lotniskowcach.
We wspomnianym tekście można wyczytać też między wierszami, że Korpus, który wkrótce pozostanie bez samolotów EA-6B, mógłby też potrzebować EA-18G na wypadek, kiedy do rąk potencjalnych wrogów trafią nowe radary, zdolne do wykrywania myśliwców piątej generacji.
Zastępca komendanta USMC do spraw lotnictwa, generał broni Jon Davis, określa ustalone tempo dostaw F-35B dla marines – z założenia nigdy nieprzekraczające trzydziestu sztuk rocznie – jako „anemiczne”. Za bardzo wskazane uznaje natomiast roczne transze na poziomie trzydziestu siedmiu maszyn, co umożliwiałoby przezbrojenie w każdym roku pełnych dwóch lub nawet trzech eskadr.
W ten sposób Korpus Piechoty Morskiej chciałby przyspieszyć dostawy F-35B o mniej więcej pięć lat, niemalże podwajając zaplanowane na dwadzieścia sztuk rocznie zakupy tych maszyn w latach budżetowych 2018–2021. Ostatnie AV-8B i F/A-18A/C/D definitywnie zakończyłyby więc służbę w marines nie około 2031 roku – jak wstępnie przewidywano – ale już w roku 2026. W tym celu do eskadry VMFA-122 (jeden z jej F/A-18C na zdjęciu tytułowym), mającej być trzecią jednostką liniową przezbrojoną w Lightningi II, dołączy bowiem przeniesiona z samego końca kolejki VMFA(AW)-225, której przesiadkę z F/A-18D na F-35B przewidywano dopiero na przełomie lat 2030 i 2031.
Po co lotniskowce, gdy brak samolotów?
Serwis DoD Buzz podaje z kolei, powołując się na słowa zastępcy szefa operacji morskich, admirała Billa Morana, że jeśli w najbliższym czasie nie popłyną dodatkowe fundusze, sytuacja w lotnictwie US Navy będzie krytyczna. Dwa skrzydła lotnictwa pokładowego musiały będą wstrzymać operacje lotnicze całkowicie, dwa kolejne zaś – ograniczyć aktywność do jedenastu godzin lotów na pilota miesięcznie, co jest absolutnym minimum pod względem bezpieczeństwa.
Jeśli wziąć pod uwagę, że US Navy po ciągnącym się od miesięcy rozformowaniu skrzydła CVW-14 będzie miała dla jedenastu lotniskowców zaledwie dziewięć skrzydeł lotnictwa pokładowego, ich liczba po wspomnianych zawieszeniach lotów w praktyce stopniałaby do siedmiu. Na dłuższą metę taka sytuacja mogłaby też pogrzebać plan rozwoju nowego typu amerykańskich lotniskowców, Gerald R. Ford, których wstępnie planowano wybudować nawet jedenaście, a na pewno nie trzeba byłoby ich aż tyle do okrojonej liczby grup lotniczych.
(dodbuzz.com, military.com, navytimes.com)