Rząd Arabii Saudyjskiej ogłosił wczoraj powstanie muzułmańskiej koalicji antyterrorystycznej. Część uczestników nowego sojuszu wyraża jednak zdziwienie, że się w nim znalazła.

Saudyjski rząd powiadomił o zawiązaniu koalicji złożonej z trzydziestu czterech państw muzułmańskich. Jej najważniejszymi członkami oprócz pustynnego królestwa mają być Turcja, Egipt, Pakistan, Malezja oraz kraje Zatoki Perskiej. Koalicjanci mają wymieniać się danymi wywiadowczymi oraz przeprowadzać wspólne operacje przeciwko islamistom na terenie Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej oraz Afganistanu. Kwatera główna sił sojuszniczych ma znajdować się w Rijadzie.

Już następnego dnia minister spraw zagranicznych Pakistanu, Aizaz Chaudhry, powiedział na konferencji prasowej, że jest zaskoczony oświadczeniem Arabii Saudyjskiej i zaprzeczył jakoby były prowadzone jakiekolwiek rozmowy w sprawie koalicji antyterrorystycznej. Z kolei dowództwo pakistańskich sił zbrojnych podkreśliło, że z zasady nie uczestniczy w operacjach poza granicami kraju, z wyjątkiem misji ONZ. Z tego powodu Islamabad już dwukrotnie odmówił amerykańskim prośbom o włączenie się w naloty na pozycje samozwańczego Państwa Islamskiego. Podobne stanowisko zajęła Malezja. Kuala Lumpur jest zainteresowane ogólną współpracą, ale nie wspólnymi operacjami bojowymi. Ponadto w zwalczaniu terroryzmu Malezja jest bardziej zainteresowana koordynacją działań w ramach ASEAN.

Nie jest to pierwszy przypadek kiedy Rijad składa deklaracje w imieniu innych państw. Pakistan miał być rzekomo częścią arabskiej koalicji walczącej w Jemenie, pakistańska flaga została nawet wywieszona przed dowództwem, przybierającej coraz gorszy obrót operacji. Islamabad odciął się wówczas od całej sprawy.

(dawn.com, therakyatpost.com, fot. U. S. Air Force/Tech. Sgt. Michael R. Holzworth)