Słynące z książek o tematyce morskiej gdańskie wydawnictwo Finna wypuściło na rynek kolejną część opowieści niemieckich podwodników zebranych w drugim tomie „W kręgu U-Bootów”.

Książka ukazała się dwa lata po pierwszym tomie, chociaż pierwotnie wcale nie miała stanowić jego kontynuacji, ale być samodzielną pozycją ze wspomnieniami Wernera Hartmanna, dowódcy dwóch U-Bootów, który zatopił ponad sto tysięcy ton alianckiego tonażu. Wspomnienia okazały się jednakże tak krótkie, że szef wydawnictwa postanowił dołączyć do nich jeszcze wspomnienia Karla Dönitza i Ottona Schulzego z czasu pierwszej wojny światowej, tworząc w ten sposób drugą składankę ze wspomnieniami niemieckich podwodnych asów. Mimo tych zabiegów książka pozostaje niewielka, bo zamyka się w niecałych dwustu stronach, co jednak nie wpływa na nią negatywnie.

Książkę czyta się fantastycznie, wciąga od pierwszej strony i wypuszcza dopiero na końcu z poczuciem niedosytu: czemu kończy się tak szybko? Razem z niemieckimi dowódcami przemierzamy morza i oceany, tropiąc alianckie statki i okręty, a także uciekamy w głębiny przed niszczycielami i samolotami. Wraz z marynarzami zostajemy zamknięci w śmierdzącej stalowej rurze, która na kilka tygodni zamieniała się w dom dla kilkudziesięciu indywidualności i stanowiła marną ochronę przed nieprzyjacielem. Trzeba przyznać, że Autorzy potrafili doskonale odtworzyć specyficzny klimat pierwszych okrętów podwodnych, gdzie woda, smary, brud, smród i marne pożywienie tworzyły niezwykłe środowisko ludzi oddanych swojej robocie. Trzeba też jednak wziąć poprawkę na to, że w przypadku wspomnień Hartmanna mamy do czynienia z nazistowską twórczością propagandową, która powstała w środku drugiej wojny światowej, aby służyć pokrzepieniu serc i zdobyciu nowych ochotników do niebezpiecznej służby na okrętach podwodnych, ale trzeba mu oddać, że wykonał to naprawdę przekonująco.

Lekturze zdecydowanie sprzyjają liczne zabawne, a czasem i śmieszno-straszne anegdoty morskich wilków, jak ta, w której pewien kapitan cieszył się z zatopienia swojego statku, bo był dobrze ubezpieczony, a za idący do Wielkiej Brytanii towar odbiorca zapłacił z góry. Albo historyjka o kurach, które na zatapianym statku zostawił jeden z Niemców z grupy abordażowej. Do końca patrolu z żalem wspominano stratę takiej okazji na pyszny posiłek na morzu. W książce takich historyjek znajdziemy multum, ale na ile są prawdziwe? No cóż, wiemy jak to jest z marynarskimi opowieściami…

Jak wspomniałem na początku, mamy do czynienia z tytułem wydanym przez Finnę. Oznacza to dwie rzeczy. Z jednej strony mamy wspaniałą treść, od której nie można się oderwać i nie jest niczym dziwnym ukończenie książki w czasie jednego jesiennego wieczoru. Natomiast z drugiej strony oznacza to kłopoty natury redakcyjnej. Literówki to standard. W jednym miejscu sex-appeal, w innym seksapil? Kto by się tym przejmował? Royal Airforce? Ujdzie. Ale żeby książce wydawnictwa specjalizującego się w marynistyce morze napisano przez „ż” („pierwszy okręt podwodny (…) jest gotowy do wyjścia w może”, s. 70)? Jest to coś zasługującego na wyróżnienie. Zostaje ono przyznane ex-aequo tłumaczowi Wojciechowi Szraniawskiemu i korektorce Natalii Wagner.

Niech jednak plusy ujemne nie przysłonią nam plusów dodatnich, bo poza typowymi dla Finny niedociągnięciami (które oczywiście nie powinny się zdarzać) jest to bardzo dobra książka, w której wspaniałe morskie opowieści uzupełniono wkładką ze zdjęciami o wiadomej tematyce.

Trzy gwiazdy U-bootwaffe w jednej książce. Ich barwne wspomnienia przybliżą Czytelnikom ciężką, ale i fascynującą służbę na okrętach podwodnych w czasie dwóch wojen światowych, dostarczając przy tym nie tylko wiedzy, ale i wiele rozrywki. Nie żałuję ani chwili spędzonej przy tej lekturze i czekam na więcej.

Praca zbiorowa – „W kręgu U-Bootów 2”. Finna, 2015. Stron: 200. ISBN: 978-83-64141-90-4.

Praca zbiorowa – „W kręgu U-Bootów 2”. Finna, 2015. Stron: 200. ISBN: 978-83-64141-90-4.