Podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego 2015 rozmawialiśmy z prezesem zarządu i dyrektorem zarządzającym PZL-Świdnik, Krzysztofem Krystowskim.

Dlaczego AgustaWestland i PZL Świdnik nie wystawiły w przetargu wielozadaniowego AW101?
Nie pozwoliły na to warunki przetargu, w którym chciano jedną maszynę do realizacji zbyt wielu zadań. Z jednej strony podwyższono wymagania dotyczące zasięgu i udźwigu w taki sposób, który wskazywał, że szukamy dużego śmigłowca, a jednocześnie ograniczono maksymalną masę startową, eliminując duże śmigłowce, między innymi AW101.

PZL Świdnik – podobnie jak Mielec – podkreśla polskość swoich produktów; czy Caracal produkowany w Polsce byłby mniej polski niż AW149 produkowany w Polsce?
To jest ogromna przepaść. W kontekście wybranego śmigłowca nikt nie powinien mówić – i widzę, że nawet sam Airbus Helicopters nie stosuje tego określenia – o jakiejkolwiek produkcji. Nasz konkurent wspomina o montażu importowanych podzespołów. A w przypadku Świdnika, który jest jedynym polskim producentem śmigłowców w pełnym tego słowa znaczeniu, mielibyśmy do czynienia z faktyczną produkcją w Polsce poprzez wytwarzanie elementów mechanicznych, całkowitą produkcję kadłuba i łopat, wytwarzane w Polsce podwozie, integrację elementów elektrycznych i napędu. Byłaby nawet możliwość docelowej produkcji elementów zespołu napędowego. Wiadomo, że silniki i awionikę się importuje, ale tak robią wszyscy prawdziwi producenci śmigłowców, bo to elementy, których sami nie wytwarzają. W ogóle porównywanie firmy, która zatrudnia około trzech i pół tysiąca pracowników, z czego sześciuset pięćdziesięciu to inżynierowie, do projektu, który będzie polegać na tym, że kilkadziesiąt osób będzie składać śmigłowce z przywiezionych części, jest nieuprawnione.

Czy sądzi Pan, że żołnierz woli sprzęt nowoczesny i niesprawdzony czy też odrobinę starszy, ale sprawdzony?
Z uwagi na to, że widziałem wyniki badań żołnierzy oceniających trzy startujące w przetargu konstrukcje, jestem przekonany, iż wybrany śmigłowiec z całej tej trójki jest najmniej pożądaną przez żołnierzy maszyną.

O opinii jakich żołnierzy Pan mówi?
O statystycznych badaniach opinii żołnierzy polskiego wojska. Caracal jest najgorzej oceniony. Aby być obiektywnym, mogę powiedzieć, że Black Hawk w tym badaniu znajduje się na pierwszym miejscu, zaś AW149 – na drugim.

Czy zgadza się, że offset w wykonaniu Świdnika byłby de facto krążeniem pieniędzy w obiegu zamkniętym – z jednego oddziału AgustaWestland (czy też centrali) do drugiego, a nie rzeczywistym inwestowaniem w rozwój polskiej gospodarki?
Wartość złożonej oferty offsetowej przez grupę AgustaWestland sięgała niemal czterech miliardów euro. Większość oferowanych projektów dotyczyła naszych polskich partnerów przemysłowych: WZL-1, WZL-2, Zakładów Mechanicznych Tarnów, Mesko, WZŁ czy PCO. Współpraca przemysłowa dla nas jest rzeczą absolutnie normalną, ponieważ już dzisiaj mamy prawie tysiąc polskich dostawców. Zbudowanie takiej sieci dostaw dla kogoś, kto przychodzi z zewnątrz, jest pracą na lata. To po pierwsze.

Po drugie: to, że PZL Świdnik jest częścią grupy AgustaWestland, z punktu widzenia polskiego przemysłu jest tylko zaletą. Dlaczego? Dlatego, że my jako jedyni jesteśmy w stanie dokonać pełnego transferu technologii. Co więcej, możemy rozpocząć produkcję śmigłowca AW149 dla całego świata właśnie tutaj, w Polsce, jako centrum doskonałości produkcji i rozwoju AW149. Nikt inny nie jest w stanie złożyć takiej oferty. Mówienie o krążeniu pieniędzy w ramach grupy AgustaWestland jest nieporozumieniem. Przypomnę, że AgustaWestland od czasu zakupu PZL Świdnik zainwestowała w Polsce ponad 600 milionów złotych. Podatków i danin publicznych – na przykład ZUS-u – w ciągu ostatnich czterech lat nasza firma zapłaciła w Polsce ponad 400 milionów złotych. Grupa AgustaWestland zostawiła więc w Polsce ponad miliard złotych. Nie wiem, czy ktoś ma mocniejsze argumenty na to, kto służy bardziej gospodarce krajowej.

Co jeszcze AgustaWestland ma zamiar zrobić w ramach przetargu na wielozadaniowy śmigłowiec. Czy skończy się na pikiecie pod stoiskiem Caracala?
Nie mieszajmy dwóch rzeczy: działań spółki oraz zabiegów pracowników i rozżalonych związków zawodowych. To są dwie różne rzeczy. My wsłuchujemy się w to, co mówi wicepremier Tomasz Siemoniak, który wyraźnie dał do zrozumienia, że tej umowy nie zamierza podpisać. I zostawia decyzję kolejnemu rządowi wyłonionemu po wyborach. Liczymy na to, że nowy rząd, przez kogokolwiek budowany, będzie miał szansę dokonać wnikliwej analizy procesu przetargowego, który w naszym przekonaniu – i nie tylko naszym, ale również ekspertów prawnych – przeprowadzono z licznymi naruszeniami prawa i reguł. Dlatego wnieśliśmy do sądu pozew o zamknięcia postępowania bez wyboru zwycięzcy.

Czy są już prowadzone działania lobbingowe wobec potencjalnych nowych władz?
Proszę zauważyć, że rozmawiamy przed konferencją na temat przyszłości polskiego programu śmigłowcowego. Publicznie informujemy o naszej ofercie. Uważam, że należy jeszcze raz przeanalizować sensowność pomysłu kupowania jednego śmigłowca do wszystkiego. Moim zdaniem to jest problem, z którego zamawiający nie potrafili wybrnąć. Z tego powodu było tyle dziwnych zabiegów i doszło do tylu naruszeń reguł postępowania – to wszystko nie chciało się zmieścić w pomyśle wspólnej platformy śmigłowcowej. Moim zdaniem ten pomysł jest wadliwy.

(zdjęcie tytułowe: materiały prasowe AgustyWestland)