Artykuł o rzekomej nieporadności F-35 w walce manewrowej z F-16 zatoczył szerokie kręgi w światku lotniczym, dotarł nawet na serwisy branżowe (również polskie), których dziennikarze dali się nabrać na sensacyjny ton. Przemilczano na przykład to, że mowa była o przedseryjnym egzemplarzu AF-02, praktycznie pozbawionym możliwości bojowych. Pisaliśmy o tym wczoraj: F-16, F-35 i wielka manipulacja.

Również wczoraj w serwisie internetowym FighterSweep.com pojawił się bardzo ciekawy felieton C.W. Lemoine’a obalający wiele zarzutów stawianych w tym kontekście Lightningowi II. Lemoine to powieściopisarz i pilot wojskowy, wylatał ponad tysiąc godzin na F-16, a obecnie służy w Rezerwie Marynarki Wojennej, gdzie lata na F/A-18A. Prezentuje on spojrzenie na sprawę z zupełnie innej perspektywy.

„Samolot wciąż jest w wieku niemowlęcym”, tłumaczy Lemoine. „Dopiero co zaczęło się opracowanie taktyki, technik i procedur, które pozwalają wykorzystać zalety i minimalizują wady. Wziąć jeden raport i oznajmić, że F-35 jest śmieciem w dziedzinie walki powietrznej, to postępowanie w najlepszym wypadku nieodpowiedzialne i nastawione na poszukiwanie sensacji. Istnieje wiele innych czynników, na które należy spojrzeć”.

Lemoine podkreśla, że ogromne znaczenie ma nalot każdego pilota na danym typie. „Facet mający może sto godzin na F-35 kontra gość, który wylatał półtora tysiąca godzin na Viperze? Widziałem, jak piloci mający tysiąc godzin na F-16, lecąc samolotem w wersji D z dwoma podwieszonymi zbiornikami, spuszczali łomot żółtodziobom na czystych jednomiejscowych maszynach. To się zdarza. To kwestia doświadczenia w danym, konkretnym kokpicie”.

Cały artykuł w języku angielskim przeczytać można tutaj.

(fightersweep.com; fot. Lockheed Martin)