Amerykańskie Połączone Dowództwo Operacji Specjalnych tworzy małe zespoły komandosów w czterech krajach afrykańskich. Działania podjęto w ramach realizowanego przez Pentagon programu, który koncentruje się na walce z al-Kaidą i grupami z nią powiązanymi. Trening odbywa się w Libii, Mauretanii, Nigrze i Mali, gdzie występuje największe zagrożenie działalnością grup terrorystycznych. W szkoleniach miejscowych żołnierzy biorą udział komandosi Zielonych Beretów i Delta Force. Wysiłek trwa już od jakiegoś czasu, ale w dużej mierze jest utajniony.
Na szkolenie oddziału kontrterrorystycznego w Nigrze Departament Obrony wyda prawie siedemdziesiąt milionów dolarów. Podobne koszty pociągnie za sobą utworzenie jednostki w Mauretanii. Amerykanie bazują na zdobytym doświadczeniu w szkoleniu żołnierzy ugandyjskich do walki z somalijskimi bojownikami.
Niekoniecznie te starania opłacają się i mają trwały charakter. Szesnaście milionów dolarów kosztowało wyszkolenie i wyposażenie dwóch kompanii żołnierzy libijskich w tajnym ośrodku wojskowym pod Trypolisem. Amerykański wysiłek poszedł jednak częściowo na marne. W sierpniu doszło do szturmu ośrodka, podczas którego rozkradziono znajdujący się tam sprzęt, w szczególności gogle noktowizyjne, pojazdy i amerykańską broń. W rezultacie trening wstrzymano, a amerykańskich instruktorów odesłano do domu.
Tworzeniu oddziałów do walki z terroryzmem w strefie Sahelu jest jednak znacznie utrudnione. Wpływ na to mają niekorzystne środowisko bezpieczeństwa i nieprzewidywalne posunięcia partnerów regionalnych, a także niestabilność polityczna i słabość władzy centralnej.
(stripes.com)