Wstrząsy wywołane przez administrację Donalda Trumpa docierają też do Australii. Pod znakiem zapytania stawiana jest przyszłość porozumienia AUKUS, a zwłaszcza jego kluczowej części, czyli pozyskania przez Canberrę wielozadaniowych atomowych okrętów podwodnych. W Australii ponownie przybrała na sile dyskusja, czy rząd ma jakikolwiek plan B na wypadek, gdyby program SSN-AUKUS zakończył się porażką, podobnie jak wcześniejsze podejście do francuskich okrętów podwodnych. Tylko czy sytuacja naprawdę wygląda tak źle, a plan B będzie dużo lepszy?
Wątpliwości co do przyszłości AUKUS pojawiły się jeszcze podczas amerykańskiej kampanii wyborczej. Zastanawiano się, czy znany z niechęci do sojuszy Trump będzie chciał utrzymać porozumienie. Tutaj wychodzą pewne braki wywodu. Skoro administracja Trumpa przyznaje priorytet Indo-Pacyfikowi, dlaczego miałaby występować przeciwko projektowi wzmacniającemu pozycję USA w regionie? Porozumienie ma w Waszyngtonie wielu ważnych zwolenników, jak dowódca INDOPACOM admirał Samuel Paparo.
– AUKUS zapewnia INDOPACOM-owi coś, co ma krytyczne znaczenie i może stanowić kluczową przewagę, a jest to baza okrętów podwodnych na Oceanie Indyjskim – tłumaczył admirał Paparo podczas wystąpienia przed komisją sił zbrojnych Izby Reprezentantów. – Daje nam to możliwość szybszego zareagowania na wydarzenia na Morzy Południowochińskim niż z Hawajów.
Podczas wizyty w Japonii w marcu tego roku sekretarz obrony Pete Hegseth deklarował przywiązanie Waszyngtonu do idei wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku, wylansowanej przez premiera Shinzō Abe. Hegseth nie rozwiał jednak niczyich wątpliwości. Wstrzymanie pomocy dla Ukrainy zrobiło swoje, wiarygodność USA jako sojusznika została nadszarpnięta.
Do tego poparcie ze strony Trumpa uzależnione jest od wydatków na obronę, Australia zaś nie odbiega tutaj od niezadowalającej gospodarza Białego Domu średniej. W tym roku Canberra przeznaczy na obronę 2,03% PKB. Wydatki będą rosnąć, ale w ślimaczym tempie, poziom 2,3% PKB ma zostać osiągnięty w latach 2033–2034. W kraju podnoszą się oczywiście głosy, że w obecnej sytuacji geopolitycznej niezbędne minimum to 3% PKB, wiele jednak zależy od wyniku majowych wyborów parlamentarnych. Wśród rządzących laburzystów i opozycyjnych konserwatystów panuje konsensus, że wydatki na obronę trzeba zwiększać.
Pogląd ten, podobnie jak udział w AUKUS, nie jest natomiast już tak popularny wśród Zielonych i niezrzeszonych. Jeśli zdobędą dostatecznie dużo miejsc w parlamencie, Trump stanie się tylko jednym z problemów.
Sednem AUKUS są jednak atomowe okręty podwodne. Wydaje się, że wątpliwości rosną tutaj wykładniczo. W myśl aktualnych planów w ramach przygotowań do eksploatacji jednostek tej klasy Australia ma otrzymać około roku 2032 dwa używane okręty typu Virginia Block III lub Block IV, a po nich jeszcze jedną kupioną prosto z linii produkcyjnej. Realność pomysłu od samego początku kwestionowano. Wszystko zależy od tego, jak będą wyglądać moce produkcyjne amerykańskich stoczni, a te, jak wiemy, nie wyglądają dobrze. Do utrzymania liczebności floty wielozadaniowych atomowych okrętów podwodnych na zakładanym poziomie 66 jednostek US Navy musiałaby rocznie otrzymywać 2,3 Virginii. Obecne tempo wynosi 1,2 okrętu.
"It's absolutely clear Donald Trump is dangerous." Adam Bandt calls for Australia to end AUKUS deal, arguing the $300+bn submarine agreement makes Australia "less safe". #auspol #ABCInsiders pic.twitter.com/gVQCcS1pmi
— ABC News (@abcnews) March 16, 2025
Podczas przesłuchania przed Senatem podsekretarz obrony do spraw polityki Elbridge Colby otwarcie przyznał, że jeśli przekazanie okrętów podwodnych Royal Australian Navy negatywnie wpłynie na zdolności operacyjne amerykańskiej marynarki wojennej, to Waszyngton tego nie zrobi. Sęk w tym, że Colby nie powiedział nic nowego. Umowa w ramach AUKUS jest dokładnie taka. Prezydent USA musi upewnić Kongres na 270 dni przed jakąkolwiek sprzedażą, że transfer Virginii nie „pogorszy zdolności podwodnych USA”. Do tego przekazywane używane jednostki mają mieć przed sobą jeszcze co najmniej piętnaście lat służby, co na pewno ograniczy pulę potencjalnych kandydatów.
Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w maju.
Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.
Perspektywy zwiększenia liczby budowanych Virginii nie wyglądają różowo. Priorytet otrzymały strategiczne okręty podwodne typu Columbia, a ich budowa sprawia kolejne problemy. Do tego nowe Virginie Block V są większe od wcześniejszych wariantów, a ich budowa pochłania przez to więcej pieniędzy, materiałów i czasu.
Wiadomo, że przyszły SSN-AUKUS bazować będzie na projekcie opracowywanym dla brytyjskiej Royal Navy. Jednak i tutaj sprawy nie wyglądają wesoło. Brytyjczycy również przyznali priorytet budowie nowej generacji nosicieli pocisków balistycznych. Stępkę pod prototypowy HMS Dreadnought położono 20 marca tego roku. Także w tym przypadku mnożą się problemy, głównie z reaktorem PWR3, i nie wiadomo, czy uda się utrzymać zakładany harmonogram prac.
Szukając planu B
Przypomnijmy, że pierwszy SSN-AUKUS dla Royal Australian Navy ma zostać dostarczony na początku lat 40. W obliczu obecnych amerykańskich i brytyjskich kłopotów termin ten jest coraz głośniej kwestionowany. Krytykę budzą również rosnące koszty projektowania, budowy i eksploatacji, szacowane obecnie na 368 miliardów dolarów australijskich (885 miliardów złotych). W Australii na porządku dziennym jest pytanie, czy rząd ma plan B na wypadek niepowodzenia programu. Pamięć o fiasku zakupu od Francji dwunastu konwencjonalnych okrętów podwodnych Shortfin Barracuda jest ciągle świeża. W program zainwestowano 2,6 miliarda dolarów australijskich, a po zerwaniu umowy Canberra musiała jeszcze wypłacić Naval Group 830 milionów odszkodowania.

Anthony Albanese, Joe Biden i Rishi Sunak w bazie US Navy Point Loma w San Diego podczas spotkania trójstronnego poświęconego dalszemu rozwojowi paktu AUKUS, marzec 2023 roku.
(DoD / Chad J. McNeeley)
Sami Amerykanie dolewają oliwy do ognia. Jesienią ubiegłego roku Congressional Research Service zaleciła, by Australia zrezygnowała z atomowych okrętów podwodnych, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyła na kupno bombowców strategicznych B-21 Raider lub innego samolotu uderzeniowego dalekiego zasięgu. Według CRS SSN-AUKUS stwarza realne zagrożenie wydrenowania australijskiego budżetu obronnego, zaś z punktu widzenia operacji sojuszniczych Australia może wnieść większy wkład, udostępniając bazy amerykańskim okrętom podwodnym i rozwijając inne zdolności. Żeby było zabawniej, pozyskanie B-21 jeszcze w 2019 roku proponował think tank Australian Strategy Policy Institute. Pomysł przez kilka lat krążył po Kraju Kangurów, aż został ostatecznie odrzucony w Strategicznym Przeglądzie Obronnym z roku 2023. Canberra uznała za bardziej opłacalny rozwój systemów bezzałogowych.
Wracając do okrętów podwodnych. Peter Briggs, kontradmirał w stanie spoczynku, postuluje przeproszenie się z Francją i kupno zamiast Virginii i nieistniejącego SSN-AUKUS atomowych okrętów typu Suffren. Można mówić o chichocie historii. Francuzi na samym początku proponowali jednostki o napędzie jądrowym, Australijczycy uparli się na okręty konwencjonalne. Jak argumentuje Briggs, Suffren to sprawdzona konstrukcja, w służbie są już trzy jednostki. Francuski projekt jest wprawdzie mniejszy od amerykańskich i brytyjskich odpowiedników, za to lepiej od nich przystosowany do działania na płytszych wodach, co dla Australii może mieć ważne znaczenie. Finalny argument to spodziewane niższe koszty.
Z pozoru pomysł wygląda atrakcyjnie, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Podobnie jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, także Francja po zakończeniu budowy Suffrenów zamierza skoncentrować się na boomerach, w tym przypadku SNLE-3G (Sous-marin nucléaire lanceur d’engins – 3e génération; atomowy okręt podwodny wyrzutnia rakiet – 3. generacja). Plany zakładają budowę czterech jednostek, ale w obecnej sytuacji geopolitycznej pojawiają się głosy postulujące zwiększenie ich liczby do sześciu.
Jeśli dodamy do tego, że w przyszłej dekadzie ma ruszyć budowa nowego lotniskowca nuklearnego PA-NG, albo i dwóch, okazuje się, że francuskie stocznie również mogą nie mieć wystarczających mocy przerobowych do budowy nawet jednej dodatkowej jednostki. Pamiętajmy, że Australia chce budować okręty u siebie. Jednak w sytuacji, gdy podwodny komponent RAN ledwie zipie, czas dostawy ma rosnące znaczenie. Canberra może więc pójść na kompromis i zgodzić się na budowę pierwszych jednostek w zagranicznych stoczniach.
Swoje grono zwolenników ma cały czas pozostanie przy okrętach konwencjonalnych. Wśród potencjalnych kandydatów wymieniane są japoński typ Taigei, któryś projekt z bogatej oferty niemieckiej i południowokoreańskiej, hiszpański S-80 i szwedzki typ Blekinge. Jak jednak zwraca uwagę Alex Luck z Naval News, portfel zamówień stoczni budujących jednostki konwencjonalne zapełnia się i nie jest wolny od opóźnień.
Pozostaje jeszcze jedna kluczowa kwestia: dlaczego po latach wahań Canberra zdecydowała się na atomowe okręty podwodne? Odpowiedź jest prosta. Z uwagi na swoje położenie geograficzne Australia potrzebuje jednostek o dużym zasięgu, zdolnych nie tylko dotrzeć w odległe regiony operacji, ale jeszcze pozostać tam odpowiednio długo. Żaden konwencjonalny okręt nie gwarantuje takich możliwości. Jak się nie obrócić, Virginie i SSN-AUKUS pozostają najlepszą opcją, nawet jeśli to opcja najlepsza z najgorszych.
Przewagi jakie zyska marynarka wojenna Australii po zakupie atomowych okrętów podwodnych od USA
Znacznie większe możliwości odstraszania w regionie.
Raport @brentdsadler @Heritagehttps://t.co/QUwe5dV569 pic.twitter.com/de3uJusfWt
— Łukasz Kobierski (@LukasKobierski) October 13, 2021
Na pewno tak źle?
SSN-AUKUS to bardzo złożony i ambitny projekt, a takie zawsze potrzebują dużo czasu, żeby przynieść pożądane efekty. Jednym z założeń całego partnerstwa AUKUS jest zaangażowanie Australii w zwiększanie mocy amerykańskiego przemysłu stoczniowego. W lutym bieżącego roku Canberra wpłaciła 500 milionów dolarów amerykańskich jako pierwszą transzę środków na inwestycje w amerykańskie stocznie. Łącznie australijski podatnik ma do końca 2025 roku przeznaczyć na ten cel 2 miliardy dolarów, a w późniejszym terminie jeszcze kolejny miliard. Jeśli tym sposobem uda się zmniejszyć problemy z budową kolejnych jednostek typu Virginia, to inwestycja jest w jak najlepiej pojętym interesie Australii.
Jest jeszcze jeden istotny powód pompowania pieniędzy w amerykańskie stocznie. Większość przyszłych SSN-AUKUS ma powstać siłami krajowego przemysłu stoczniowego i zbrojeniowego, a wsparcie dla Amerykanów ma objąć również przysyłanie pracowników. Tą drogą Australijczycy mają zdobyć konieczne doświadczenie w budowie atomowych okrętów podwodnych. Z drugiej strony polityka celna administracji Trumpa utrudnia włączenie australijskich firm w łańcuchy dostaw potrzebne do budowy Virginii. Do tego, jak twierdzi agencja Reutera, wprowadzone w ubiegłym roku przez Senat złagodzenie przepisów dotyczących eksportu uzbrojenia i technologii wojskowych nie dotyczy okrętów podwodnych.
Niemniej na polu przemysłowym dzieje się coraz więcej. W grudniu ubiegłego roku Australijska Agencja Okrętów Podwodnych (ASA) podpisała z BAE Systems i ASC Pty umowę Tasking Statement, inicjującą początek rozwoju wspólnej strategii budowy okrętów, planów zarządzania łańcuchem dostaw i strategii rozwoju kadr pracowniczych.

HMAS Sheean (SSG 77), piąty okręt typu Collins, wychodzi z Beauty Point na Tasmanii.
(LSIS Nadav Harel, Department of Defence)
Mimo chaosu pierwszych tygodni drugiej kadencji Trumpa zaktywizował się również amerykański przemysł. Swoją obecność w Australii, otwierając w marcu lokalną filię, zwiększyła Sierra Nevada, integrator systemów wojskowych. Wśród zadań stawianych przed SN Australia wymienia się pomoc we wdrażaniu i eksploatacji morskich samolotów patrolowych P-8A Poseidon i bezzałogowców MQ-4C, a także rozwój australijskiego przemysłu zbrojeniowego pod kątem programów przewidzianych dla AUKUS. Lista tych jest długa i obejmuje między innymi pociski hipersoniczne, powietrzne i morskie systemy bezzałogowe czy wykorzystanie sztucznej inteligencji.
Również w marcu tego roku do dzieła przystąpił Honeywell. Firma uzyskała kontrakt na dwuletni pilotażowy program mający zabezpieczyć pozyskanie przez Australię jednostek typu Virginia. Celem programu jest wskazanie i wypróbowanie sposobów sprawnego i jak najszybszego uruchomienia bazy przemysłowej związanej z budową atomowych okrętów podwodnych. Honeywell ma między innymi wyselekcjonować lokalne firmy, które można by włączyć w amerykańskie łańcuchy dostaw. Pod uwagę będą brane nie tylko możliwości produkcyjne, ale także bezpieczeństwo informacyjne i ochrona kontrwywiadowcza. W dłuższej perspektywie podmioty wybrane w trakcie programu pilotażowego stworzą bazę przemysłową do budowy SSN-AUKUS.