Tysiąc lat, które minęło od koronacji w 1025 roku pierwszego króla Polski, Bolesława Chrobrego, stało się dobrą okazją dla nowych publikacji dotyczących tego władcy i – szerzej – początków naszej państwowości. Z propozycją wyszedł również krakowski Znak, wypuszczając na rynek książkę Michaela Morysa-Twarowskiego, będącą zaktualizowanym i rozszerzonym wydaniem „Narodzin potęgi”, czyli książki Autora o Bolesławie Chrobrym z 2017 roku. Czy jest sens, pomijając oczywiście powody rocznicowe, wydawać po tak krótkim okresie czasu kolejną książkę o tej postaci? I tak, i nie, o czym poniżej, natomiast łatwiej na to pytanie byłoby odpowiedzieć osobom, które przeczytały obie książki i byłyby w stanie porównać ich treść. Ja „Narodzin potęgi” nie czytałem, dlatego pozwolę sobie podejść do „Chrobrego Rexa” jako zupełnie świeżej propozycji.
Niniejsza recenzja powstała w ramach współpracy reklamowej Konfliktów z wydawnictwem. Książka została opublikowana pod naszym patronatem medialnym. Opinie zawarte w recenzji pochodzą wyłącznie od jej autora.
Autor jest doktorem historii ukończonej na Uniwersytecie Jagiellońskim (oraz prawnikiem i amerykanistą), specjalizującym się w historii ziemi cieszyńskiej, ale mającym na koncie także wydawnictwa poświęcone znacznie szerszym tematom, ze świetnie przyjętą „Barbaricą” na czele, książką opowiadającą o tym, co na ziemiach polskich działo się przed narodzinami państwa Piastów, w oparciu o historyczne źródła i odkrycia archeologiczne, a nie domysły Turbosłowian i im podobnych. Morysa-Twarowskiego charakteryzuje specyficzny styl pisania, daleki od akademickich katedr, w którym obok rzetelnego oparcia o źródła funkcjonują zgrabnie wplątane porównania z kultury popularnej. Oczywiście podane w odpowiedniej dawce, która nie wadzi i nie razi.
Książka składa się z osiemnastu rozdziałów, liczących średnio po dwadzieścia stron, poprzetykanych krótkimi ciekawostkami z epoki lub rozwinięciem niektórych wątków wspomnianych w tekście głównym. Pod kątem „wzrokowym” książkę czyta się szybko i sprawnie także dzięki przyjętemu layoutowi, w którym – można odnieść wrażenie – wielkość tak zwanego światła jest niewiele mniejsza niż druku. Zawarto również sporo ilustracji i pięć aneksów, bibliografię i indeks oraz drzewa genealogiczne na wewnętrznych częściach obwoluty. W kwestii edytorskiej nie ma się do czego przyczepić.
Bolesława Chrobrego/Wielkiego bliżej przedstawiać nie trzeba. Jeden z największych wojowników na polskim tronie, pierwszy król, któremu żadnemu z potomków z rodu Piastów nie udało się dorównać, mimo iż mieli na to aż dwadzieścia trzy pokolenia, jak skrupulatnie podaje Autor. Przemierzenie królewskich włości musiało wówczas zajmować całe tygodnie – od Morza Bałtyckiego po południowe tereny Moraw, czy od rzeki Łaby aż po Bug. Dodajmy dla porządku, że przejściowo władzę Bolesława uznawano także w Pradze, Miśni i Kijowie. To jeden z tych nielicznych polskich monarchów, którzy potrafili zmienić bieg historii, dynamicznie rozpychając się wśród młodych państw Europy Środkowo-Wschodniej, umiejętnie wykorzystując zasoby swojego państwa i pozyskując nowe, wygrywając wojny na każdym możliwym froncie.
Oczywiście nie był władcą idealnym (a kto w epoce średniowiecza był?) – ze źródeł z epoki można założyć, że był impulsywny, mściwy i okrutny, ale, aby zdobyć wówczas posłuch wśród poddanych i sąsiadów, nie mógł być inny. Jak wielki był wzrost potęgi ówczesnej Polski, tak równie potężny, choć bolesny był jej upadek kilka lat po śmierci Chrobrego. Wielka szkoda, że po 1018 roku zabrakło takiego kronikarza, jakim był Thietmar – choć nieprzychylny sąsiadom zza Odry, to obszernie i na bieżąco informujący o wydarzeniach w sąsiednim kraju. Stąd też wydarzenia po zgonie Bolesława są zbyt skąpe i niedokładne, aby wypracować obraz dramatycznych wydarzeń związanych z pechowym, choć świetnie się zapowiadającym, królowaniem Mieszka II oraz kolejnymi straconymi dla kraju latami, aż do powrotu Kazimierza Karola, wnuka Chrobrego, później nazwanego słusznie Odnowicielem.
Autor nie podchodzi do postaci Chrobrego ani z sympatią, ani z niechęcią, ale z naukowym krytycyzmem. Wykorzystuje źródła z epoki, nakładając na nie filtr najnowszych odkryć historyków i archeologów. Jest to pomocne w obalaniu lub potwierdzaniu hipotez, funkcjonujących często przez dziesiątki lat w polskiej historiografii. „Zebranie źródeł polskich, niemieckich, ruskich, czeskich, węgierskich, francuskich czy staronordyckich było niczym w porównaniu z przedzieraniem się przez gąszcz rozmaitych koncepcji sformułowanych przez historyków” – przyznaje Autor. Przyjęte hipotezy mniejszościowe lub sformułowane nowe autor uzasadnia w przypisach.
Styl pisania Morysa-Twarowskiego sprzyja temu, aby po książkę sięgnęli nie tylko zaawansowani miłośnicy historii. To plus i, jak się wydaje, w jakimś stopniu celowy zabieg marketingowy, ale jeśli ma sprawić, że książka trafi pod strzechy i zarazi kogoś uczuciem do „nauczycielki życia”, to nie można mieć pretensji. A jeśli dodatkowo zainspiruje filmowców do nakręcenia wreszcie dobrego, polskiego serialu historycznego o panowaniu Chrobrego (bo ten bohater aż się o to prosi), to byłoby to dodatkową korzyścią.