Zapotrzebowanie US Air Force na samo­lot bojowy szóstej generacji to tak zwana oczywista oczywistość. Chińczycy już prowadzą intensywne prace w tym kierunku, toteż nie pozostawiają wyboru swoim rywalom zza Pacyfiku. Niestety wciąż nie ma pewności, czy program Next Generation Air Dominance (NGAD) nie trafi do kosza. Głosy apelujące o jego ocalenie przybierają jednak na sile.

Jak pisze serwis The War Zone, generał dywizji Joseph Kunkel, odpowiadający za przygo­to­wy­wa­nie USAF‑u do przyszłych konfliktów zbrojnych, ujawnił, że z dotychczasowych analiz wynika, iż bez samolotu bojowego szóstej generacji amerykańskie siły powietrzne będą miały trudności z osiąganiem zakładanych celów. Na razie decyzja w sprawie opracowania załogowego samolotu tej klasy – pierwotnie znanego jako Penetrating Counter-Air (PCA) – w ramach NGAD wciąż nie zapadła.

„Gry wojenne” prowadzone przez USAF miały jasno wykazać, że siły, których rdzeniem są zdolności uderzeniowe dalekiego zasięgu wykorzystujące uzbrojenie klasy stand-off po prostu nie wygrywają dużych starć, ponieważ nie mogą wywierać ciągłej presji na przeciwnika. W ostatecznym rozrachunku to, czy USAF będzie dążyć do rozwinięcia nowej zdolności walki o panowanie w powietrzu, będzie jednak zależało od kompleksowej filozofii wojny z Chinami.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 88%

– Zdolności rażenia dalekiego zasięgu są bardzo ważne, zupełnie zmieniają obraz gry – mówił Kunkel podczas wykładu w waszyngtońskim Hudson Institute. – Ale prawdopodobnie nie uczynią tego w tempie niezbędnym, aby utrzymać przeciwnika przez cały czas na kolanach. Potrzeba czegoś innego. Potrzeba czegoś w środku. Potrzeba czegoś w środku, co może generować tempo i masę.

Program NGAD jest realizowany w ścisłej tajemnicy, a wszystkie konkretne informacje na jego temat pochodziły z oficjalnych źródeł. Tak na przykład było we wrześniu 2020 roku, kiedy doktor Will Roper, odpo­wie­dzial­ny wówczas za zakup wypo­sa­że­nia dla US Air Force, potwier­dził wiadomość o potajemnym oblocie demonstratora technologii NGAD. Można było wówczas przypuszczać, że za kilka lat ujrzymy coś konkretnego, jeśli nie w metalu, to przynajmniej oficjalne wizualizacje.

Amerykański F-22A Raptor ze 199. Eskadry Ekspedycyjnej i australijski F-35A Lightning II z 75. Eskadry w RAAF Base Tindal.
(1st Lt Robert H. Dabbs, Department of Defence)

Tymczasem minęło już blisko pięć lat i wciąż nie wiemy nic więcej. Z przewijających się tu i ówdzie wypowiedzi możemy jedynie wywnioskować w ogólnym zarysie, jakie wymagania powinien spełniać NGAD. Ma być trudno wykrywalny (zapewne z wykorzystaniem rozwiązań zaimplementowanych w B-21 Raiderze), stosunkowo duży (aby pomieścić dużo paliwa), wyposażony w szeroki wachlarz czujników zapewniający bezprecedensowy poziom świado­mości sytuacyjnej i systemy łączności gwarantujące wysoki stopień sieciocentryczności. Maszyna zasadniczo miałaby być załogowa, ale z możliwością implementacji zdolności działania w trybie NULLO – Not Under Live Local Operator (nie pod kontrolą żywego operatora lokalnego).

NGAD ma pozwolić stworzyć pierwszy samolot bojo­wy szós­tej gene­racji i zrewo­lu­cjo­ni­zować powietrz­ne pole walki. Na tle nawet F-22A Raptor ma pozostać daleko w tyle, zwłaszcza że jest on „tylko” myśliwcem przewagi powietrz­nej, podczas gdy NGAD będzie samolotem wielo­zada­nio­wym (stąd też nazwa PCA wypadła z użytku). Razem z lojalnymi skrzydło­wymi oraz urządze­niami wspomaga­ją­cymi (uzbro­je­niem, czujnikami, systemami łączności) będzie stanowił system systemów który całościowo przewyż­szy zdolności lotnictwa bojowego potencjal­nego nie­przy­ja­ciela. Nie chodzi tyle o prze­wyż­sze­nie jakoś­ciowe – do tego ma wystarczyć sama maszyna załogowa stano­wiąca rdzeń systemu systemów – ile o prze­ciw­sta­wie­nie jakości spo­dzie­wa­nej przewa­dze liczebnej przeciwnika takiego jak Chiny.

Istotną barierą mogą być koszty. Już w maju 2022 roku ówczesny sekre­tarz sił powietrz­nych Frank Kendall zeznał przed Komisją Sił Zbrojnych Izby Repre­zen­tan­tów, że w US Air Force przewi­duje się koszt pojedyn­czej maszyny załogowej (lub opcjonalnie załogowej) rodziny NGAD na pozio­mie kilku­set milio­nów dola­rów. Nawet przy naj­bar­dziej opty­mis­tycz­nej inter­pre­ta­cji tych słów oznacza to, że każdy NGAD będzie ponad­dwu­krot­nie droższy od F-35A Light­ninga II. W nowym wywiadzie dla Defense News sekretarz przyznał, że bardziej realis­tyczne byłoby pomnożenie tej ceny nie przez dwa, ale przez trzy.

B-21 Raider startuje z kalifornijskiej bazy Edwards.
(US Air Force / Northrop Grumman)

W ubiegłym miesiącu Kendall, już jako były sekretarz, powiedział, że opracowanie NGAD zgodnie z jego pierwotną koncepcją będzie kosztowało jeszcze 20 miliardów dolarów. Nie „w sumie”, ale „jeszcze” 20 miliardów.

Efekt? Powoli odsyłane na emeryturę F-22A jeszcze sobie poczekają na zasłużony odpoczynek. USAF ma 183 Raptory wyprodukowane na przełomie wieków. Spośród nich trzy­dzieś­ci dwa to F-22A Block 20, które nie mogą być wyko­rzys­tane do zadań bojo­wych i miały być wycofane. Zaosz­czę­dzo­ne w ten sposób 2,5 miliarda dolarów (w ciągu pięciu lat) miały być prze­zna­czo­ne właśnie na rozwój NGAD. Politycy nie posłuchali jednak wojs­ko­wych i kazali zatrzymać trzydzieści dwa F-22A Block 20 w służbie. Siły powietrzne natomiast obliczyły, że ich dopro­wa­dzenie do gotowości bojowej kosz­to­wa­ło­by 3,5 miliarda dolarów.

Drugim efektem jest możliwa zmiana całej koncepcji NGAD. Maszyna załogowa stanowiąca rdzeń systemu systemów nie byłaby już swoistym Raptorem II. Zamiast tego stałaby się latającym stanowiskiem dowodzenia lojalnymi skrzydłowymi, przyjmując na siebie rolę, którą według niektórych analityków ma po przeciwnej stronie barykady odgrywać dwumiejscowy J-20. Takie użycie NGAD współgrałoby z opisywaną przez nas pół roku temu koncepcją „krajobrazu piekieł” w Cieśninie Tajwań­skiej. Rdzeniem koncepcji jest właśnie użycie dronów.

Chengdu J-20.
(Alert5, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe)

– Chcę zamienić Cieśninę Tajwańską w bezzałogowy „krajobraz piekieł” przy użyciu szeregu tajnych środków, aby przez miesiąc uprzykrzyć im życie, co da mi czas na resztę wszystkiego – powiedział dowódca INDOPACOM-u, admirał Samuel Paparo, w wywiadzie udzielonym gazecie The Washington Post.

„Krajobraz piekieł” wpisuje się w istniejące już koncepcje. Wystarczy wspomnieć chociażby ujawniony w sierpniu ubiegłego roku program Replicator. Jego celem jest opracowanie niewielkich, tanich platform wykorzystujących sztuczną inteligencję. Tym sposobem ma zostać rozwiązanych kilka problemów. Replicator ma umożliwić masowe użycie systemów, których nie będzie szkoda tracić. Tym sposobem ma zostać przełamana klątwa coraz wyższych kosztów jednostkowych.

Działania w Cieśninie Tajwańskiej byłyby prowadzone jednocześnie przez marynarkę wojenną, siły powietrzne, wojska lądowe i piechotę morską, konieczne jest więc stworzenie siecio­cent­rycz­nego systemu dowodzenia i wymiany danych. US Navy pracuje nad swoim „Overmatch”, wojska lądowe mają „Project Convergence 2020”. Całość ma natomiast spinać rozwijany przez Pentagon systemem dowodzenia i kontroli we wszystkich domenach (Joint All-Domain Com­mand and Control). JADC2 zakłada połączenie sieci łączności i czujników posz­cze­gól­nych rodzajów wojsk w jedną architekturę, stworzenie swego rodzaju chmury bojowej umoż­li­wia­ją­cej wymianę informacji, danych wywiadow­czych i z rozpoz­na­nia, a tym samym przy­spie­sze­nie procesu decyzyjnego w przyszłości wspieranego przez sztuczną inteli­gencję.

Makieta myśliwca NGF europejskiego systemu FCAS/SCAF i bezzałogowego lojalnego skrzydłowego Remote Carrier prezentowana w 2019 roku.
(Tiraden, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)

W US Air Force do dronów wchodzących w skład NGAD przylgnęło urocze określenie collabo­ra­tive combat aircraft (CCA) – współ­pra­cu­jące samoloty bojowe. Jak wykazały doświadczenia gry strategicznej przeprowadzonej przez Mitchell Institute, aby mieć wpływ na sytuację na polu walki, czyli doprowadzić do przeła­mania i stłamszenia chińskiej obrony powietrznej, CCA musi być dostępny w dużej liczbie, a zatem być w miarę tani. Wymóg ten autorzy raportu określili jako affordable mass (masa w przystępnej cenie).

Tutaj wyłania się problemu głębia, wiadomo już bowiem, że najbardziej zaawansowani lojalni skrzydłowi zdolni do wykonywania szerokiego wachlarza misji ceną będą niewiele odbiegać od myśliwców piątej generacji. Jak wynika z raportu aby skutecznie wywalczyć pano­wanie w powietrzu w wojnie z Chinami, USAF będzie potrzebować co najmniej tysiąca CCA.

Jak pisaliśmy już wcześniej, jednym ze sposobów na cięcie kosz­tów NGAD miałaby być wymiana jed­nos­tki napędowej na prostszą i tańszą. Byłoby to zaskakujące, ponie­waż jedną z niewielu rzeczy, którą wiemy o NGAD na pewno, jest właśnie kwestia planowanego silnika. Ma to być rewolucyjna „adaptująca się jed­nos­tka napędowa” NGAP (Next Generation Adaptive Propulsion), zdolna do zmiany konfi­gu­ra­cji na bieżąco w zależności od parametrów lotu. General Electric i Pratt & Whitney opracowały własne sposoby realizacji tej koncepcji w prak­tyce. Silniki, oznaczone odpowiednio XA102 i XA103, są już zaprojektowane i obecnie trwają przygotowania do budowy prototypów.

NGAP miałby zapewnić myśliwcowi większy zasięg dzięki optymalizacji zużycia paliwa. Sam silnik z tego samego względu również zużywałby się mniej. Mniej zaawansowana jednostka napędowa byłaby jednak tańsza, prostsza w obsłudze (rzecz nie do pogardzenia na wojnie) i mniejsza, a więc lżejsza, co pozwoliłoby uprościć konstrukcję płatowca, a może nawet zmniej­szyć jego rozmiary.

XQ-58A Valkyrie – dzieło Kratos Defense & Security Solutions, oblatane 5 marca 2019 roku – był testowany w roli przekaźnika danych między F-22 i F-35.
(USAF)

Jeśli jednak NGAD miałby być relegowany do roli latającego dyrygenta, tak skomplikowana jednostka napędowa byłaby zapewne przerostem formy nad treścią. Duży samolot o dobrych charakterystykach stealth z najzupełniej tradycyjnymi silnikami w zupełności by wystarczył. Przeżywalność samolotów załogowych jest od dawna jednym z głównych zmartwień planistów US Air Force. Stąd duży nacisk kładziony na środki rażenia dalekiego zasięgu (w tym hiper­so­niczne) i takie oryginalne pomysły jak trudno wykrywalne latające cysterny. Chińczycy kładą równie duży nacisk na wykorzystanie obecnych słabości. Podstawowym zadaniem J-20 jest rzekomo właśnie eliminacja amerykańskich latających cystern i AWACS‑ów. Pentagon jest też przekonany, że wprowadzenie do służby rakietowych systemów przeciwlotniczych, w których dalsza granica strefy ognia biegnie w odległości tysiąca mil od baterii, to tylko kwestia czasu.

Wszystko to sprawiło, że w ubiegłym roku USAF zaczął się przyglądać samym fundamentom koncepcji NGAD. Zastępca szefa sztabu generał James Slife i asystent sekretarza sił powietrznych Andrew Hunter ujawnili we wrześniu, że problemy budżetowe – i opisane wyżej wątpliwości co do zasadności operacyjno-taktycznej projektu – wymusiły wstrzymanie prac nad samolotem taktycznym szóstej generacji.

– Z perspektywy wymagań mogę powiedzieć, że cofamy się i zaczynamy od początku, [analizując] co staramy się osiągnąć – mówił Slife. – I w gruncie rzeczy dochodzi się do dwóch osobnych odpowiedzi. Jeśli sformułować pytanie jako „w jaki sposób osiągniemy przewagę w powietrzu w środowisku przeciwdziałania?”, to jest to jeden sposób spojrzenia na sprawę. Inny sposób spojrzenia na sprawę to: „w jaki sposób zbudujemy załogowy myśliwiec szóstej generacji?”. A to nie musi być ta sama kwestia, prawda?

Australijski E-7A Wedgetail i amerykański F-22A Raptor w pobliżu Hawajów.
(Department of Defence)

Slife i Hunter podkreślili, że w pracy nad NGAD konieczna będzie maksymalna elastyczność. Jako wzór wskazali inicjatywę CCA, w której ramach przedsiębiorstwa będą opracowywały kolejne wersje lojalnych skrzydłowych, zamiast gonić za Świętym Graalem czy inną Gwiazdą Śmierci. General Atomics i Anduril pracują obecnie nad CCA transzy Increment 1, które służyć będą głównie do zadań powietrze–powietrze. Increment 2 może być ewolucją tego projektu albo zupełnie nowym projektem. Gdzieś na widnokręgu może się pojawić Increment 3, który znów może wywodzić się wprost z „dwójki” – ale nie musi. Przed laty właśnie o czymś takim marzył Will Roper.

Najnowsza wypowiedź generała Kunkela zdaje się adresowana nie tylko do dziennikarzy i analityków, ale też do decydentów w Pentagonie. Sugeruje wszak, iż NGAD jest projektem w którym warto inwestować. Trzeba jednak z drugiej strony wziąć pod uwagę, że Kunkel mówił o NGAD w bardzo ogólnym zarysie, nie odnosząc się na przykład do tego, czy w „grach wojennych” implementowano NGAD w wersji maksimum czy też jako quarterbacka dla lojalnych skrzydłowych.

– Walka z NGAD i walka bez NGAD wyglądają inaczej na fundamentalnym poziomie – mówił Kunkel. – Nie będę wchodził w szczegóły tego, jak ta walka się zmienia, ale jeśli jest w niej NGAD, wygląda dużo lepiej.

US Air Force / Senior Airman Patrick Sullivan