Ziemia Święta znowu płonie. Po wyjątkowo brutalnym ataku Hamasu na graniczące ze Strefą Gazy izraelskie miejscowości z 7 października 2023 roku i odwetowej – jeszcze bardziej tragicznej w skutkach – akcji Izraela po raz enty opinia publiczna zaczęła sobie zadawać pytania o genezę konfliktu w tej części Bliskiego Wschodu. Specjaliści zachęcają do cofnięcia się w czasie do różnych momentów historycznych, od epoki krucjat począwszy (nie brakuje i takich, co wajchę na wehikule czasu przesunęliby do wygnania Żydów przez Rzymian…), po lata 40. ubiegłego wieku i powstanie państwa Izrael. Tymczasem James Barr, angielski dziennikarz i wykładowca specjalizujący się w bliskowschodniej polityce, proponuje przyjrzeć się bliżej francusko-angielskiej rywalizacji z początku XX wieku o arabską część upadającego Imperium Osmańskiego.

Punktem wyjścia dla Autora było odkrycie raportu MI5 (czyli brytyjskiej służby bezpieczeństwa odpowiedzialnej za ochronę państwa przed obcym wywiadem, walkę z terroryzmem i bezpieczeństwo wewnętrzne) z początku 1945 roku. Agent informuje przełożonych, że za finansowaniem i dozbrajaniem żydowskich terrorystów, walczących z brytyjskim panowaniem w Palestynie, stoi… sojusznicza Francja. Dla Barra te wydarzenia były punktem kulminacyjnym trwającej trzydzieści lat walki o kontrolę nad Bliskim Wschodem. Napięć między oboma krajami w tej części świata nie brakowało, mimo iż Wielka Brytania i Francja były wówczas sojusznikami wojennymi. Aby rozładować napięcie wywołane wzajemnymi ambicjami, imperia kolonialne zdecydowały się na wydzielenie stref wpływów.

Tytułowę linię na piasku poprowadzono od wybrzeża Morza Śródziemnego w kierunku gór na krańcach Persji. Potomni nazwali ten zawarty w tajemnicy układ Sykes–Picot, od nazwisk dyplomatów zaangażowanych w podział bliskowschodnim terenów należących dotąd do tureckich Osmanów. Terytoria na północ (późniejsze Syria i Liban) od linii podziału znalazły się pod protektoratem Francji, a tereny na południe (późniejsze Irak, Jordania i Palestyna) – pod protektoratem Wielkiej Brytanii. Przy okazji złożono gołosłowne, jak się później okazało, deklaracje dotyczące obietnicy poparcia arabskiej niepodległości. Podział korespondencyjnie sfinalizowano w maju 1916 roku. „Porozumienie wciąż było utrzymywane w tajemnicy, co stanowiło jedynie dowód na to, że nawet jak na standardy tamtych czasów stanowiło ono bezwstydnie wyrachowany układ, zawarto długo po tym, jak coraz więcej osób zaczęło obwiniać twórców imperiów o toczącą się aktualnie wojnę” – pisze James Barr.

James Barr – „Linia na piasku. Konflikt, który ukształtował Bliski Wschód”. Przekład: Tamara Woińska. Prześwity, 2024. Stron: 512. ISBN: 9788381756051.

„Linia na piasku” formalnie została usankcjonowana przez Ligę Narodów poprzez ustanowienie terytoriów mandatowych. Oczywistością stało się, że Wielka Brytania i Francja nieprędko zgodzą się na jakąkolwiek znaczącą autonomię dla arabskich społeczności, a co dopiero na wybicie się miejscowych narodów na niepodległość. Można odnieść wrażenie, że dla Francji miało to znacznie ambicjonalne, co stało się widoczne aż nadto podczas drugiej wojny światowej w podejściu Wolnej Francji de Gaulle’a do kolonii. Z kolei Wielka Brytania do bliskowschodnich mandatów podchodziła bardziej pragmatycznie, traktując je jako zabezpieczenie strefy Kanału Sueskiego i zapewniające regularne dostawy ropy naftowej, która stała się surowcem strategicznym dla brytyjskiej floty, po tym jak decyzją Churchilla okręty „przestawiono” na to paliwo. Mimo porozumienia się oba kraje do wybuchu drugiej wojny światowej regularnie kopały się w regionie po kostkach, między innymi wspierając ruchy separatystyczne u mandatowego sąsiada.

Na tę napiętą sytuację dodatkowo nałożyła się imigracja Żydów wracających do swojej Ziemi Obiecanej. Brytyjczykom początkowo wydawało się, że wspieranie kolonizacji Palestyny przez Żydów umocni ich panowanie w tej części regionu, w kontekście kontroli nad wschodnią częścią Kanału Sueskiego, utrze nosa Francuzom, a jednocześnie odeprze zarzuty o zagarnięcie kolejnego terytorium. Oczywiście zdawali sobie jednocześnie sprawę, że prędzej czy później wywoła to wrogą reakcję Arabów. Wyszli jednak z założenia, że Arabowie na żydowskiej imigracji skorzystają gospodarczo, co utemperuje ich emocje, a z kolei Żydzi będą już zawsze wdzięczni Londynowi za realizację ich odwiecznego marzenia.

Ostatecznie Brytyjczycy zdenerwowali zarówno Arabów, jak i Żydów, niezadowolonych z tempa zmian w ich statusie, dodatkowo rozzłoszczonych surowymi restrykcjami imigracyjnymi dla Żydów uciekających z nazistowskich Niemiec. Pomysł, za którym stała chęć ponownego zyskania arabskiej przychylności, sprawił, że radykalnie nastawiona część żydowskich mieszkańców Palestyny zdecydowała się na działalność terrorystyczną. Autor podsumowuje:

Znaczenie zajadłej rywalizacji pomiędzy Wielką Brytanią a Francją staje się oczywiste, kiedy uświadomimy sobie, że działania te doprowadziły do obecnego arabsko-izraelskiego konfliktu. Wykorzystanie przez stronę brytyjską syjonistów do zduszenia francuskich ambicji na Bliskim Wschodzie przełożyło się na dramatyczną eskalację napięcia pomiędzy Arabami a Żydami. Jednak to Francuzi odegrali decydującą rolę w stworzeniu państwa Izrael, pomagając Żydom w zorganizowaniu na wielką skalę imigracji oraz niszczącego terroryzmu, który w 1948 roku ostatecznie pogrążył zrujnowany brytyjski mandat.

Książka, choć opublikowana przez Wydawnictwo Prześwity dopiero kilkanaście lat po publikacji oryginału, nadal pozostaje aktualna i ukazuje się w dobrym momencie (patrz: pierwszy akapit). Wyjaśnienie obecnego bliskowschodniego chaosu przez pryzmat wydarzeń sprzed wieku dla niektórych może być dyskusyjne, ale nawet te osoby muszą się zgodzić, iż jest to jedna z głównych przesłanek konfliktu. Precyzyjny wywód Barra sprzyja opowiedzeniu się za jego wnioskami. Co istotne, nie jest to lektura przytłaczająca stylem autora. Przez niełatwy temat z elementami politycznego thrillera, grę wywiadów i wojskowych płyniemy wartko, bez intelektualnych mielizn.

Nie jest to szeroka społecznie panorama, uwzględniająca wspomnienia „maluczkich”. Na kartach książki rządzą postacie tworzące ówczesną historię: Churchill, de Gaulle, T.E. Lawrence (słynny „Lawrence z Arabii”), Ben Gurion czy Edward Louis Spears. Z ich ambicjami, a nawet prywatnymi „wojenkami”. Może brakować szerszego spojrzenia na amerykański punkt widzenia co do działań francusko-brytyjskich w regionie, ale według mnie ta proporcja jest zachowana w sposób właściwy, z kolei osoby nieusatysfakcjonowane mogą sięgnąć po kolejną książkę Autora, poświęconą właśnie tej tematyce (na razie po oryginał, ponieważ polskiego wydania próżno szukać). Książka została wydana poprawnie, w dobrym tłumaczeniu, choć cokolwiek skromnie – poza kilkoma mapami innych ilustracji czy zdjęć nie uświadczymy.