Podczas wizyty w USA w ubiegłym tygodniu dowódca chińskiej marynarki wojennej, admirał Wu Shengli, wypowiedział się na temat przyszłości chińskich lotniskowców. Jego pobyt miał na celu poprawę wzajemnych stosunków.
W trakcie konferencji prasowej w Washington Navy Yard Wu Shengli powiedział dziennikarzom, że najbliższe dwa, trzy lata zostaną poświęcone na intensywne próby lotniskowca Liaoning, który nadal będzie okrętem szkolnym i doświadczalnym, oraz na „ciężki trening” jego załogi. Po ocenie wyników zostanie podjęta decyzja w sprawie wymagań dla przyszłych lotniskowców Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Admirał w żaden sposób nie odniósł się do informacji o postępującej budowie jednego lub nawet dwóch okrętów tej klasy w stoczni w Szanghaju.
W skład chińskiej delegacji wchodzili również dowódca Liaoninga i pilot pierwszego samolotu, który wylądował na pokładzie okrętu. Admirał Wu Shengli powiedział dziennikarzom, że chińska marynarka wprowadziła wysoki stopień jawności w relacjach z US Navy. Były dwa powody zabrania do Stanów Zjednoczonych aż dwóch oficerów z załogi lotniskowca. – Po pierwsze będą mogli dokładnie przyjrzeć się US Navy, a po drugie nasi amerykańscy przyjaciele będą mieli okazję bliżej ich poznać. Czyż nie jest to transparentność? – mówił półżartem admirał.
W tym samym czasie w Chinach przebywała amerykańska delegacja pod przewodnictwem podsekretarza ds. polityki w Departamencie Obrony, Jamesa Millera. Amerykanie przybyli na czternaste doroczne konsultacje obronne. Wedle oficjalnych komunikatów obie strony dążą do wypracowania nowego modelu wzajemnych relacji wojskowych.
(ecns.cn)