Zazwyczaj skupiamy się na wojskowo-politycznym wymiarze wojny w Ukrainie. Ale konflikt ten to również wielka tragedia dla milionów Ukraińców i Ukrainek. Według Biura ONZ do spraw Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) w Ukrainie w 2024 roku było 14,6 miliona osób potrzebujących pomocy humanitarnej.
O sytuacji humanitarnej w tym kraju rozmawiamy z Mathew Schraederem, dyrektorem biura Polskiej Akcji Humanitarnej w Ukrainie. Schraeder ma doświadczenie z kilkudziesięciu innych państw. Wcześniej pracował między innymi w Nigerii, Demokratycznej Republice Konga, Afganistanie, Iraku, Syrii, Turcji, Pakistanie, Malezji, Nepalu, Nowej Gwinei, Czadzie, Republice Środkowoafrykańskiej czy Panamie.
Pełnoskalowa inwazja na Ukrainę rozpoczęła się ponad 1000 dni temu. Jak ta przedłużająca się wojna wpłynęła na ludność cywilną?
Myślę, że znaleźliśmy pewien rodzaj stabilności, ale nie należy tego mylić z poprawą sytuacji. Ludzie po prostu zdołali zaadaptować się do tych realiów. Sytuacja humanitarna nadal jest zła. Miliony Ukraińców uciekły z kraju, a kolejne miliony muszą mierzyć się z problemami na miejscu.
Głównymi problemami, zwłaszcza na wschodzie, są brak środków do życia, brak dostępu do opieki medycznej czy do bezpiecznego schronienia. Wiele osób straciło domy lub zostały one poważnie uszkodzone. Nie ma również dostępu do wody czy elektryczności, a naprawienie zniszczonej infrastruktury zajmie wiele lat. Nie każdy Ukrainiec cierpi na takim samym poziomie, ale nie sądzę, że jakikolwiek Ukrainiec powinien cierpieć.
Nie powiedziałbym, że sytuacja humanitarna się zmieniła, ale ewoluowała. Mam na myśli stopniowe pogarszanie się warunków. Widzę czasem doniesienia medialne mówiące, że ludzie wiodą mniej więcej normalne życie. To nie jest prawda. Obecnie jestem na urlopie w Kanadzie, jednak kiedy wrócę do Kijowa, będę musiał mierzyć się z tymi samymi problemami, co Ukraińcy. Pracuję w Kijowie, gdzie problemy nie są tak duże jak na wschodzie, ale nadal mają one wpływ na funkcjonowanie człowieka. Sądzę, że do momentu wstrzymania walki będziemy świadkami jedynie pogarszania się sytuacji humanitarnej.
Kim są ludzie, którzy zostali w kraju?
Mamy tutaj mieszankę różnych grup. Nie mam dokładnych danych demograficznych, ale mogę powiedzieć, że widzimy dysproporcjonalnie duży udział osób starszych, które zostały w kraju. To może wynikać z wielu powodów – sytuacji ekonomicznej lub zdrowia fizycznego i psychicznego. Część osób po prostu nie chce wyjeżdżać. Mówią, że to jest ich dom. Jest w tym element dumy narodowej czy patriotyzmu. Ci ludzie po prostu chcą żyć na swojej ziemi, co uważam za godne podziwu.
Jak wygląda sytuacja ochrony zdrowia w Ukrainie. Czy jest ona efektywna czy kompletnie się załamała?
Na początku warto zaznaczyć, że ukraińska ochrona zdrowia przed eskalacją konfliktu, a nawet dzisiaj, ma poziom porównywalny z tym, co widzimy w Europie Zachodniej czy Ameryce Północnej. Korzystałem z opieki zdrowotnej w Ukrainie i mogę powiedzieć, że jest taka sama, a nawet w niektórych obszarach lepsza od opieki w moim kraju, Kanadzie. Miejscem, gdzie pomoc medyczna niedomaga, są obszary, które regularnie znajdują się pod ostrzałem. Chodzi o takie rejony jak obwód charkowski, dniepropietrowski, mikołajowski i chersoński.
Wiele osób opuściło kraj, ale w Ukrainie jest problem z uchodźcami wewnętrznymi.
Zdecydowanie, mamy wielu takich ludzi. W moim zespole w Kijowie około 70% kolegów jest uchodźcami wewnętrznymi. Część z nich kilkukrotnie musiała zmieniać miejsce zamieszkania. Jeden mój kolega od początku eskalacji został czterokrotnie przemieszczony. Część osób podejmuje taką decyzję samodzielne, inne są zmuszane przez warunki. Jeśli chodzi o dobrowolne decyzje, mamy też do czynienia z ruchem w obie strony. Ludzie pochodzący z regionów wschodnich potrafią wracać do swoich domów w lecie. Robią to, żeby oszczędzić na kosztach wynajmu, jak również, żeby uprawiać warzywa w ogródkach. Na zimę znowu wracają na zachód, gdzie dostęp do wody i prądu jest lepszy. Dodajmy do tego zmiany na linii frontu, które też wpływają na ruch ludzi.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Jak duży problem w Ukrainie stanowią pola minowe, niewybuchy i niewypały? Czy organizacje pozarządowe zajmują się tym obszarem, czy jest to obszar, za który odpowiada rząd ukraiński?
Jeśli chodzi o same pola minowe – jest to problem, którego rozwiązanie zajmuje wiele czasu. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, a nasza organizacja nie działa w tym obszarze. Wiem, że niewybuchy, rosyjskie czy ukraińskie, mają duży wpływ na życie ludności. Istnieją organizacje zajmujące się usuwaniem min w Ukrainie. Jedną z nich jest Halo Trust. Usunięcie min nawet z mikroskopijnego obszaru może zająć wiele godzin. W obliczu takiego obszaru jak Ukraina zajmie to nawet dekadę.
Tak jak w Bośni, która do dzisiaj ma z tym problem?
Bośnia to dobry przykład. Tak samo jak Wietnam, gdzie wojna skończyła się pięćdziesiąt lat temu, a Wietnamczycy nadal muszą mierzyć się z jej pozostałościami.
Powiedzieliśmy o obecnych problemach. A co czeka Ukrainę tej zimy? Powiedział Pan już, że kraj musi się mierzyć z kryzysem energetycznym. Jakie są inne wyzwania o tej porze roku?
Problemy z dostępem do prądu są zdecydowanie najważniejsze. Zanim wyjechałem na urlop, miałem cztery godziny prądu dziennie – w Kijowie. Mówiąc o brakach w zasilaniu, trzeba pomyśleć również o braku dostępu do wody, pompy zwyczajnie nie działają. Poza tym zima jest po prostu zimna. Gdy dodamy do tego brak prądu i niemożność pójścia do pracy lub wręcz brak pracy, sytuacja staje się trudna. Osobiście nie widzę dużych problemów z paliwem, ale jego cena się zwiększa, co może utrudnić korzystanie z pojazdów i generatorów.
Czy ta zima różni się szczególnie od pozostałych?
To będzie moja trzecia zima w Ukrainie. Pierwsza zima po inwazji była oczywiście najtrudniejsza. Nie wiadomo było, czego się spodziewać. Wszyscy, organizacje pozarządowe, rząd czy zwykli ludzie musieli się wiele nauczyć. Nie ma w tym niczyjej winy. Następna zima była odrobinę lepsza, ale zdecydowanie nie na tyle, żeby powiedzieć, że wszystko było w porządku. Wydaje się – to subiektywna opinia – że nadchodząca zima będzie bardzo trudna. Każdy mówi to samo. Chodzi o zwiększenie niedoborów prądu i zwiększoną presję ze strony sił rosyjskich. Nie wiemy, co dokładnie się wydarzy, robimy przygotowania, by jak najlepiej poradzić sobie w nadchodzącym czasie.
Ludzie się oczywiście adaptują. Pojawia się czarny humor, w którym mówi się o „war-life balance”. Jest to prawda. Każdy dzień jest trudny, a następne mogą być jeszcze trudniejsze. Trzeba po prostu wykombinować, jak sobie poradzić w takiej sytuacji. Nasz zespół jest mentalnie i fizycznie przygotowany do działania, a to jest najważniejsze. Jeśli jesteś w stanie sobie poradzić, możesz pomóc innym.
Jak wygląda pomoc w trakcie zimy?
Jest wiele różnych rzeczy. Każda organizacja ma jakiś obszar lub obszary, na których się skupia. Dla przykładu: Polska Akcja Humanitarna zajmuje się w sporej mierze ochroną i wsparciem zdrowia psychicznego. Zapewniamy pomoc osobom i całym grupom w obszarze psychologicznym i psychospołecznym. Jest to bardzo pomocne dla wielu ludzi, nie tylko pilnie tego potrzebujących, ale także dla tych, którzy myślą, że takiego wsparcia nie potrzebują. Tworzy to poczucie wspólnoty, pozwala też radzić sobie z codziennym życiem w tych realiach. To jest pomocne nie tylko w strefie walk.
Pomagamy też finansowo. Przekazujemy pieniądze bezpośrednio potrzebującym, którzy spełniają kryteria danego programu. Współpracując z innymi organizacjami przekazujemy też pieniądze emerytom jako „uzupełnienie emerytury”. Oprócz tego zajmujemy się obszarem WASH (Water, Sanitation, Higiene), czyli wodą, sanitariatami i higieną. Zajmujemy się też naprawą drzwi, okien, dachów czy sufitów w dotkniętych ostrzałami domach i mieszkaniach.
To bardzo ważne w zimie.
Zdecydowanie. Jeśli chodzi o wodę, zapewniamy również coś, co nazywamy „ostatnią prostą pomocy”, czyli podłączanie budynków do wodociągu na ulicy. Jeśli nie jesteśmy w stanie tego zrobić, zapewniamy wodę butelkowaną. Pomagamy też w domach kultury i świetlicach w małych ośrodkach, by lokalna społeczność miała dostęp do toalet, pryszniców czy nawet ciepłego posiłku. Inne organizacje rozdają na przykład ciepłe ubrania. To są podstawowe rzeczy niezbędne do przetrwania zimy – ubiór, woda, żywność i miejsce, gdzie można schronić się przed wiatrem. Oczywiście tych obszarów jest o wiele więcej.
Często dostarczamy generatory prądu, które są podłączane do pompy ciepła. W niektórych sytuacjach zapewniamy techników, którzy pracują z państwowymi instytucjami przy montażu lub naprawie pomp. W miejscach skupiających lokalne społeczności organizujemy też „centra ciepła”, gdzie ludzie mogą przyjść i się ogrzać. Generatory były bardzo ważne rok i dwa lata temu. Oprócz tego będziemy przekazywać lub starać się przekazywać drewno na opał lub pieniądze na jego zakup.
Kiedy przygotowywałem się do tego wywiadu czytałem dokumenty OCHA, z których wynikało, że organizacje humanitarne zapewniają też żywność dla zwierząt gospodarskich.
Tak, istnieją takie organizacje, ale nie jesteśmy jedną z nich. Oprócz żywności zwierzętom zapewnia też się schronienie czy opiekę weterynaryjną. Ukraina jest państwem, gdzie rolnictwo odgrywa dużą rolę, to spichlerz nie tylko dla Europy, ale też innych części świata. Działania te są koordynowane wraz z rządem ukraińskim.
Skoro poruszył Pan ten wątek – jak wygląda koordynacja pomocy humanitarnej w Ukrainie? Odpowiada za to rząd ukraiński? OCHA?
To bardzo dobre pytanie. Każdy chce koordynować wszystko, przez co powstaje bardzo skomplikowany system. Są różne organizacje, które działają pod różnymi parasolami. Wspomniał Pan o OCHA – ono wykonuje dużo tej pracy, a spora część organizacji działa w koordynacji z Biurem, które może być głosem tych wszystkich grup. Inne organizacje działają bezpośrednio z samorządem na niskim, lokalnym poziomie. Jest więc wielu koordynatorów, którzy chcą osiągnąć ten sam efekt. Jak pomyśleć o tym dłużej, to jest wielki wysiłek dla lokalnych czy państwowych władz.
Nie wiem, jak wiele organizacji jest w kraju w tej chwili. W pewnym momencie słyszałem o 170. Oprócz tego urzędnicy nadal muszą wykonywać swoją codzienną pracę w zarządzaniu terytorium. Są także lokalne organizacje pozarządowe, które też dobrze wykonują swoją pracę. W Kijowie jestem częścią forum dyrektorów krajowych organizacji humanitarnych, spotykamy się co dwa tygodnie. To całkowicie dobrowolna inicjatywa, każda organizacja decyduje, czy chce uczestniczyć – czy to jako członek, czy jako obserwator. Niektóre organizacje wolą działać niezależnie. Kiedy pracowałem dla Lekarzy Bez Granic, zawsze byliśmy jedynie obserwatorami takich forów. Takie spotkania mają na celu optymalizację naszych wysiłków. Jeśli kilka organizacji robi to samo, mogą połączyć siły.
Jak dużo organizacji humanitarnych w Ukrainie to podmioty zagraniczne? Zapewne część z nich to agendy ONZ.
Nie jestem w stanie tego określić. Co do Narodów Zjednoczonych, mają one tutaj wiele swoich struktur, takich jak OCHA, UNDP czy UNDSS. Jest Czerwony Krzyż, czy to Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża czy lokalny, ukraiński. Oprócz tego mogą też być Czerwone Krzyże z innych państw. Są lokalne organizacje ukraińskie, które często są świeżo formowane. Czasem są widoczne, czasem nie. Organizacji zagranicznych jest dużo. Część z nich się wycofała. Trudno podać konkretną liczbę. Powinieneś to sprawdzić po wywiadzie.
Nie będzie to łatwe.
(Śmiech) Dokładnie. Warto zacząć od ONZ, oni mają wielu partnerów. [W połowie 2024 roku OCHA wspominała o ponad 500 partnerach – przyp. red.] My jako PAH jesteśmy jedną organizacją, ale pracujemy z ośmioma lokalnymi grupami. To tylko my. Część naszych partnerów działa też z innymi organizacjami międzynarodowymi. To naprawdę złożone.
Jest to więc cały system powiązań.
Cały ekosystem. Żartujemy, że w Ukrainie nie ma tajemnic, i to prawda. Są ludzie, z którymi nie rozmawiałem od miesięcy, ale wiedzą, że jestem teraz na urlopie. To jest natura tej branży. To, że wszyscy się znamy, pomaga też w budowaniu zaufania czy pewnej siły. Można szybko nawiązać kontakt z inną organizacją. Czerwony Krzyż ma taki slogan: „the power of humanity” [„siła ludzkości” lub „siła człowieczeństwa” – przyp. red.]. Jest w tym coś. Wszyscy wiemy, po co tu jesteśmy i co robimy.
Przejdźmy do PAH-u. Jak wygląda wasza działalność w Ukrainie?
Polska Akcja Humanitarna jest w Ukrainie od 2014 roku. Zaczęło się od działań z zakresu pomocy natychmiastowej po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Później prowadziliśmy działania głównie na wschodzie, między innymi w pobliżu Kramatorska, Bachmutu, wzdłuż linii kontaktu. Po 24 lutego 2022 roku PAH znacząco zwiększyła zaangażowanie. Obecnie mamy biura w Mikołajowie, Dnieprze i Charkowie. Nasze główne biuro jest w Kijowie. Mamy też placówkę we Lwowie, ją pominę. W tych czterech głównych biurach zajmujemy się między innymi wsparciem w obszarze pomocy psychologicznej i społecznej, organizujemy też pomoc finansową dla potrzebujących.
Pomagamy też w naprawach budynków mieszkalnych. Wspominałem o działaniach wodno-sanitarnych. Bierzemy udział w konwojach humanitarnych, zazwyczaj organizowanych przez ONZ. To inicjatywa, w której ONZ informuje, że będzie prowadzić dystrybucję pomocy w danym obszarze, i pyta inne podmioty, czy chcą samemu coś rozdać z tej okazji. W naszym wypadku są to zazwyczaj pakiety higieniczne, czasem drewno czy ubrania.
Oprócz tego zajmujemy się reagowaniem kryzysowym. W lecie 2023 roku PAH udzielała pomocy w związku z wysadzeniem tamy w Nowej Kachowce. Zapewnialiśmy między innymi wodę pitną, maszyny do filtrowania wody, materiały budowlane i pomoc finansową. Jeśli chodzi o nadchodzącą zimę, możliwe, że będą wtedy sytuacje wymagające reagowania kryzysowego.
Jak duży jest zespół PAH w Ukrainie?
Łącznie mamy około 300 osób. Z tego połowa to stali pracownicy PAH. Druga część to pracownicy na krótkoterminowych kontraktach. Oprócz tego mamy lokalnych partnerów. Naszym kręgosłupem jest ta stała grupa około 150 osób.
Ilu z pracowników PAH to Ukraińcy?
Dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Są tylko cztery osoby z zagranicy. To jest standard w PAH. Jestem bardzo zadowolony z pracy z Ukraińcami, to wykształceni i profesjonalni ludzie. Nie zawsze mają doświadczenie w pracy w organizacjach humanitarnych, ale nie jest to fizyka kwantowa. Jak w innych sektorach, musimy zajmować się finansami, BHP, logistyką, zasobami ludzkimi. Musimy mieć ekspertów z tych dziedzin lub osoby, które będą w stanie szybko się tego nauczyć. W działaniach dotyczących mieszkalnictwa czy WASH potrzebujemy inżynierów, w obszarze pomocy psychologicznej – psychologów czy psychiatrów, w obszarze wsparcia finansowego – speców od ekonomii i księgowości. Potrzebujemy też prawników, którzy znają lokalne przepisy. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że zarządzanie pomocą humanitarną jest jak zarządzanie firmą.
Jak rozumiem, nie w każdym kraju było tak łatwo o lokalnych ekspertów.
W niektórych przypadkach może chodzić o tak podstawowe zdolności, jak czytanie i pisanie. W wielu krajach, w których pracowałem, zatrudniałem lokalnych pracowników. Na koniec miesiąca, żeby odebrać pensję, trzeba było złożyć podpis. Koniec końców zbieraliśmy odciski palców, to była taka sytuacja. Czasem ludzi po prostu trzeba uczyć. Innym razem, żeby zdobyć kierowcę, musieliśmy nauczyć człowieka prowadzić. W Ukrainie mój szef działu finansowego był dyrektorem w międzynarodowej korporacji, zarządzającej milionami euro. Wdrożenie takiego człowieka nie było skomplikowane. To może być tak proste i tak trudne.
Czy skupiacie się w jakiś szczególny sposób na pomocy Polakom w Ukrainie?
Nie, pomoc humanitarna jest dla wszystkich. Oczywiście, są organizacje skupione wokół poszczególnych części społeczeństwa opartych na religii czy płci, co jest normalne. Według mnie – i PAH – każdy ma prawo do życia, niezależnie od innych czynników, z tego powodu każdy powinien być traktowany równo. W Ukrainie pomagamy przede wszystkim Ukraińcom, zdarzają się również obywatele innych państw. Przed wojną w Charkowie było wielu studentów zagranicznych, Pakistańczyków, Indusów czy Irakijczyków. Niewielka grupa nadal została w kraju, dla nich też jesteśmy otwarci.
Czy chce Pan na koniec coś dodać?
Dobrze, żeby Polacy wiedzieli, że nadchodzi trzecia zima. Wiele osób traci zainteresowanie tą wojną lub jest nią zmęczone. Teraz jest bardzo ważne, aby ludzie nadal mieli świadomość problemów w tym kraju. To będzie trudny czas. Zadaj sobie pytanie: jak ty byś chciał być wsparty w takiej sytuacji? W zimie, bez wody, prądu, pod ostrzałem, bez pracy?
Działania PAH w Ukrainie można wspierać na: siepomaga.pl/pah-ukraina