Sytuacja w Syrii, gdzie reżim Asadów chwieje się tak, jakby miał upaść przed końcem tygodnia (a mamy niedzielę!), nie pozostaje oczywiście bez wpływu na Liban. Ale Kraj Cedrów żyje swoim życiem, w którym najważniejsze pytanie brzmi teraz: czy utrzyma się rozejm między Izraelem a Hezbollahem? Sytuacja robi się niestety coraz groźniejsza.

Ambasador Stanów Zjednoczonych w Izraelu Jacob J. Lew zwrócił uwagę, że obserwując sytuację w Libanie po wejściu w życie rozejmu, Izrael może chcieć robić z igły widły. Od momentu wejścia w życie rozejmu przed niespełna dwoma tygodniami Chejl ha-Awir przeprowadził już kilka uderzeń na cele w południowym Libanie. Izraelczycy twierdzą, że w miejscach tych Hezbollah dopuszczał się naruszenia warunków rozejmu.

– Izrael jasno zaznaczył, że musi mieć zdolność do samoobrony – mówił Lew. – Ale musi także działać w taki sposób, aby nie zamieniać małych spraw w wielkie sprawy.

Z jednej strony nie można mówić o zaskoczeniu. Izrael od samego początku negocjacji domagał się, aby porozumienie dawało mu zgodę na wznowienie działań bojowych przeciwko Hezbol­lahowi, gdyby ten złamał postanowienia, a siły między­naro­dowe i libańskie siły rządowe nie zdołały – lub nie chciały – go powstrzymać. Niemniej zarówno Liban, jak i Francja oskarżyły Izrael, nie Hezbollah, o naruszenie warunków rozejmu.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

STYCZEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 92%

Francja i Stany Zjednoczone wprowadzają nowy mechanizm mający pozwolić na reagowanie na naruszenia w czasie rzeczywistym. Nie wiadomo jednak, jak dokładnie będzie działał ani nawet kiedy zacznie działać. Wiadomo za to, że ze strony Francji „nadzorcą” będzie generał brygady Guillaume Ponchin. Cała delegacja znad Sekwany będzie liczyła jedenaście osób, zarówno wojskowych, jak i cywilów.

Niezależnie od tego wszystkiego ostateczne porozumienia lub klęska porozumienia o rozejmie zależy w dużej mierze od tego, czy libańskie siły zbrojne – te legalne, rządowe, a nie hezbollahowskie – zdołają zabezpieczyć południowe pogranicze kraju. W myśl porozumienia mają one wprowadzić na obszar na południe od rzeki Litani około 5 tysięcy żołnierzy, którzy obsadzą 33 posterunki graniczne.

– To potrwa, co oznacza, że będą lepsze i gorsze dni, ale rozejm się utrzymuje – zapewnia Lew.

Ostatni jak na razie nalot na Liban przeprowadzono wczoraj wieczorem. Według libańskich mediów w miejscowości Bajt Lif zginęły cztery osoby, a sześć zostało rannych. Również wczoraj izraelski dron zaatakował cel we wsi Dajr Sarajan, gdzie zginął jeden człowiek jadący na motocyklu, zidentyfikowany jako członek Hezbollahu „stwarzający zagrożenie dla żołnierzy Cahalu”.

Trzeba też pamiętać, że w południowym Libanie wciąż działają pododdziały lądowe, które poszukują składów uzbrojenia, stanowisk wyrzutni pocisków rakietowych i innej infrastruktury Hezbollahu. 6 grudnia żołnierze 146. Dywizji zlokalizowali kilka wyrzutni przygotowanych do odpalenia pocisków w kierunku Izraela.

Syria

Ale mówiąc w dzisiejszych realiach o Libanie, nie można tak zupełnie pominąć Syrii. Jak już wielokrotnie pisaliśmy, wyższe szarże Hezbollahu zostały przetrzebione dzięki działaniom Mosadu i izraelskiego lotnictwa, a wojska lądowe zadały bolesne – choć w ogólnym rozrachunku niezbyt wysokie – straty „podoficerom” i „szeregowym” Partii Boga. I tak osłabiony Hezbollah właśnie otrzymał kolejny bolesny cios w Syrii.

Przede wszystkim sukcesy rebeliantów mogą doprowadzić do zablokowania kanałów przerzutowych wiodących z Iranu przez Syrię do Libanu. Odcięcie od uzbrojenia (a także gotówki) dostarczanego przez Pasdaranów znacząco utrudni Hezbollahowi odbudowę potencjału bojowego. Blokada ta będzie zresztą podwójna: z jednej strony tereny, przez które biegną szlaki transportowe, zmienią właściciela, a z drugiej syryjska „ekspozytura” Hezbollahu zostanie przegnana, gdzie pieprz rośnie (czy raczej gdzie cedry rosną). Partia Boga jest bowiem w Syrii powszechnie znienawidzona we wszystkich miejscach, w których nie popiera się Asada, i zwana jest przewrotnie Partią Szatana.

Według ustaleń agencji AFP Hezbollah wysłał do południowej Syrii 2 tysiące bojowników mających wesprzeć upadający rząd Asada. Ci jednak ograniczyli się do obsadzenia pozycji przy mieście Al-Kusajr w muhafazie Hims, tuż przy granicy z Libanem, i nie wzięli żadnego udziału w walkach z rebeliantami. Niewielka grupa miała się udać do Himsu, ale nie wiadomo, czy robiła tam cokolwiek konkretnego, a nawet jeśli – w niczym to nie pomogło.

Izrael dał się zresztą we znaki także Hezbollahowi w Syrii. 3 grudnia Chejl ha-Awir przeprowadził nieopodal damasceńskiego portu lotniczego nalot na samochód. Jechał nim Salman Dżuma’a, jeden z najwyższych rangą (wciąż pozostających przy życiu) członków Partii Boga. Służył on jako oficer łącznikowy przydzielony do syryjskich sił zbrojnych.

6 grudnia wśród zaatakowanych celów znalazło się także przejście graniczne Arida pomiędzy Libanem a Syrią oraz szlaki w rejonie Al-Kusajr. Według Izraela naloty były wymierzone w hezbollahowską jednostkę 4400, odpowiedzialną za dostarczanie irańskiej broni do Libanu.

x.com/IAFsite