Zaczęła się nowa era w krótkiej jeszcze historii służby niszczyciela USS Zumwalt (DDG 1000). Po czternastu miesiącach prac stoczniowych okręt opuścił wczoraj suchy dok. Uważny obserwator zauważy na powyższym zdjęciu zmianę w wyglądzie Zumwalta – przed nadbudówką nie ma już pary wież systemu artyleryjskiego Advanced Gun System. Zamiast nich zainstalowano cztery wyrzutnie Payload Modular Adapter systemu „natychmiastowego uderzenia konwencjonalnego” (Conventional Prompt Strike) dla pocisków hipersonicznych.
Niestety zdjęcia opublikowane przez stoczniowego potentata Huntington Ingalls Industries wraz z komunikatem prasowym nie pokazują nowego uzbrojenia. Wiemy jednak, iż wyrzutnie mają kształt dużych okrągłych silosów, a w każdym zmieszczą się trzy pociski Common Hypersonic Glide Body (C-HGB) rozwijane wspólnie przez wojska lądowe i marynarkę wojenną.
Zumwalt pozostanie w stoczni Ingalls Shipbuilding w Pascagouli w stanie Missisipi (należącej do HII) jeszcze do przyszłego roku. Próby ogniowe wyrzutni mają się rozpocząć w roku 2027 lub 2028.
C-HGB składa się z głowicy bojowej zainstalowanej w pojeździe szybującym, przyspieszaczy rakietowych, systemu naprowadzania, okablowania i osłony termicznej. Będzie stanowił bazę dla wielu amerykańskich broni hipersonicznych, ale każdy rodzaj sił zbrojnych opracuje własne systemy przenoszenia i odpalania. C-HGB ma rozwijać prędkość maksymalną Mach 17 i razić cele oddalone o co najmniej 2775 kilometrów.
Równolegle z przebudową Zumwalta toczą się naziemne testy wyrzutni, pocisku i systemu startowego. Chociaż głównym wykonawcą jest Lockheed Martin, w program jest zaangażowanych kilka firm odpowiadających za poszczególne elementy. Northrop Grumman buduje przyspieszacze rakietowe i wyrzutnie, a sam pojazd szybujący buduje Dynetics. Lockheed odpowiada za oprogramowanie, wyposażenie dodatkowe i złożenie wszystkiego w jedną całość.
– Budujemy i testujemy wyrzutnie niezależnie od tego, co się dzieje na okręcie – powiedział wiceadmirał Johnny Wolfe, dyrektor programów strategicznych US Navy. – Prowadzimy kolejne testy pocisków, ponieważ ze względu na jego rozmiary zapłon silnika musi następować w momencie, gdy będzie już poza wyrzutnią. Ten pocisk jest inny niż wszystkie pozostałe. W takim pocisku zapłon nie może zostać włączony wewnątrz wyrzutni. Dla cyklu prób, który musimy jeszcze wykonać na drodze do pełnej integracji systemu na Zumwalcie, nie ma znaczenia, czy okręt jest w stoczni czy na wodzie.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Poza pociskami hipersonicznymi przebudowany niszczyciel jest uzbrojony w 80 wyrzutni pionowego startu Mk 57 VLS, z których można odpalać pociski przeciwlotnicze RIM-162 Evolved SeaSparrow Missile i pociski rodziny Standard, pociski manewrujące Tomahawk czy rakietotorpedy RUM-139 VL-ASROC. Okręty są uzbrojone także w dwa 30-milimetrowe działka automatyczne Mk 46. Na niszczycielu mogą stacjonować dwa średnie śmigłowce, na przykład MH-60R, lub jeden śmigłowiec i trzy bezzałogowe MQ-8 Fire Scouty.
Długa droga do broni hipersonicznej
Niszczyciele (czy raczej „niszczyciele” – są bowiem o 35 metrów dłuższe od typu Arleigh Burke i mają wyporność większą o 6 tysięcy ton w stosunku do najnowszych i najcięższych Burke’ów Flight III) typu Zumwalt zostaną nosicielami pocisków hipersonicznych bardziej z przypadku niż wyniku szczegółowego planowania. Zaprojektowano je z myślą o wykorzystaniu jako okręty wsparcia dla wojsk lądowych i piechoty morskiej desantującej się z morza. Byłyby w tym podobne do amerykańskich pancerników w końcowym okresie drugiej wojny światowej, dla których ze względu na dominację lotnictwa i zdziesiątkowanie japońskiej marynarki wojennej nie było celów morskich, więc służyły jako mobilna artyleria wspierająca operacje marines.
Do wsparcia oddziałów lądowych niszczyciele typu Zumwalt miały wykorzystywać działa AGS wystrzeliwujące pociski kierowane LRLAP (Long-Range Land Attack Projectiles) o zasięgu 120 kilometrów. Zbyt duże koszty, określone na 800 tysięcy dolarów za jeden pocisk, doprowadziły w 2016 roku do wstrzymania dalszego rozwoju tej amunicji. W 2017 roku podjęto decyzję, że okręty przejdą od wypełniania zadań wsparcia do zwalczania okrętów przeciwnika. Jednak i do tego celu się średnio nadawały, ponieważ nie były uzbrojone w pociski przeciwokrętowe. W związku z tym, poszukując sensownego wykorzystania tych nowoczesnych, bardzo dużych i bardzo drogich okrętów, zdecydowano się przebudować je na nosiciele pocisków hipersonicznych.
W międzyczasie Zumwalt został przydzielony do Floty Pacyfiku i trafił do Surface Development Squadron One (SURFDEVRON ONE). Ta eksperymentalna jednostka ma znaleźć zastosowanie i opracować taktykę użycia problematycznych niszczycieli i nie mniej kłopotliwych okrętów typu LCS. To jednak dopiero początek. W skład jednostki mają wejść z czasem duże (LUSV) i średnie (MUSV) nawodne bezzałogowce. SURFDEVRON ONE ma opracować rozwiązania techniczne, taktyczne, logistyczne i szkoleniowe, a także doktrynę działania dla mieszanych zespołów okrętów załogowych i bezzałogowych.
W 2021 roku szef operacji morskich US Navy, admirał Mike Gilday, zapowiadał, że niszczyciele typu Zumwalt zostaną uzbrojone w broń hipersoniczną w ciągu czterech lat. Wtedy jeszcze analizowano, czy uda się zmieścić wyrzutnie bez demontowania dział AGS. Według samego admirała miejsce na wyrzutnie miało być wygospodarowane wzdłuż burt okrętu. Ale inni przedstawiciele marynarki uważali, że to się nie uda i warunkiem zainstalowania wyrzutni jest zdjęcie dział. Ostatecznie zastosowano drugie rozwiązanie.
Zdemontowanie AGS i montaż w ich miejsce wyrzutni pozwoli zachować dotychczasową wyporność okrętów na poziomie około 16 tysięcy ton, co zostawi identyczny zapas masy na dołożenie nowego wyposażenia w przyszłości. Także rozkład masy na poszczególnych pokładach ma być mniej więcej taki sam w przypadku obu rodzajów uzbrojenia, dzięki czemu ogólna stabilność okrętu będzie niemal identyczna.
Docelowo w wyrzutnie pocisków hipersonicznych mają zostać przezbrojone wszystkie trzy niszczyciele tego typu, a więc również USS Michael Monsoor (DDG 1001) i Lyndon B. Johnson (DDG 1002), który przejdzie modyfikację jako drugi. Prace będzie się odbywały w kolejnych latach przy okazji zaplanowanych pobytów w stoczniach remontowych. Obecnie wszystkie okręty tego typu wchodzą w skład eskadry SURFDEVRON ONE Floty Pacyfiku.
Prace związane z przezbrojeniem okrętów powierzono bez przetargu stoczni Ingalls Shipbuilding ze względu na szczególne wymagania dotyczące zaplecza produkcyjnego. To właśnie ten zakład był odpowiedzialny za budowę tych okrętów, więc posiada odpowiedni suchy dok, żurawie, hale montażowe i warsztaty produkcyjne. Według dowództwa marynarki wybór innego wykonawcy groziłby większymi kosztami i opóźnieniami w realizacji prac. Ostatecznie cały program i tak notuje już dwuletnie opóźnienie.
Już w roku 2016 zapadła decyzja, że Zumwalty będą bazować w Japonii, a do ich obsługi zostanie przystosowana baza w Sasebo. Decyzja wiąże się z jednym z pomysłów na wykorzystanie problematycznych okrętów. Jak łatwo się domyślić, chodzi o Chiny. Dzięki znacząco ograniczonej wykrywalności niszczyciele mają być w stanie przenikać w głąb chińskich stref antydostępowych na Morzach Południowo- i Wschodniochińskim.