Z perspektywy europejskich sojuszników Waszyngtonu dwa stanowiska w administracji prezydenckiej są szczególnie ważne: sekretarz stanu, odpowiadający za dyplomację, i sekretarz obrony, stojący na czele Pentagonu. Są ważne podwójnie, ze względu nie tylko na formalny zakres obowiązków, ale także na osoby je piastujące, które często są najbliższymi współpracownikami prezydenta i mogą wpływać na jego decyzje również poza domeną swoich departamentów.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że nominację na sekretarza stanu dostanie – niemal na pewno – florydzki senator Marco Rubio. A skoro dostanie, to i zajmie stanowisko. Zważywszy na to, że republikanie przejmą kontrolę w obu izbach Kongresu, zatwierdzenie nominatów Trumpa powinno być formalnością. Dziś z kolei poznaliśmy nazwisko przyszłego sekretarza obrony. Prezydent elekt Donald Trump postanowił, że następcą Lloyda Austina ma zostać Pete Hegseth.
Kto? Czytelnicy, którzy zadali sobie to pytanie, nie powinni robić sobie z tego powodu wyrzutów. Nawet republikanie, pytani przez dziennikarzy The Washington Post, reagowali zaskoczeniem albo właśnie oświadczali, iż nie mają pojęcia, kto to.
Urodzony w 1980 roku Hegseth nie ma żadnego praktycznego otrzaskania w polityce ani w służbie cywilnej. Próbował startować w wyborach do senatu w stanie Minnesota w 2012 roku, ale zrezygnował już w fazie prawyborów. W poprzedniej kadencji Trumpa był jednym z kandydatów na stanowisko sekretarza spraw weteranów, ale ostatecznie przypadło ono Davidowi Shulkinowi.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.
Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w przyszłym miesiącu na pewien czas przywrócić reklamy Google.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Ma za to doświadczenie wojskowe, ale zupełnie innego rodzaju niż sekretarze nominowani na początku dwóch poprzednich kadencji. James Mattis, pierwszy trumpowski sekretarz obrony, wkraczał do Pentagonu otoczony nimbem nieomalże świętości. W Korpusie Piechoty Morskiej – w którego szeregach walczył w trzech wojnach i dosłużył się czterech gwiazdek generalskich – był uwielbiany w stopniu graniczącym z psychozą. Zwolennicy Trumpa byli zachwyceni nominacją dla Mattisa. Jego przeciwnicy nie wiedzieli, czy się cieszyć, że oto w administracji nowojorskiego bogacza znalazł się jeden człowiek może nie idealny, ale bezdyskusyjnie kompetentny, czy frustrować, że nie mają kolejnego haka. Ostatecznie zdecydowali się na tę pierwszą opcję. Senat zatwierdził nominację stosunkiem głosów 98:1.
Saint Mattis of Quantico pic.twitter.com/esyn7sg5jV
— All Knives Matter (@AllKnivesMatter) June 1, 2018
Współpraca Trumpa z Mattisem dobiegła końca w lutym 2019 roku. Tąpnięcie nadeszło, kiedy Trump postanowił nieoczekiwanie redefiniować zasady sojuszu z Koreą Południową, a ostateczny kolaps – po decyzji o wycofaniu sił amerykańskich z Syrii. Mattis uznał to za policzek. Chodziło nie tylko o to, że Trump machnął ręką na jego rady, ale także o to, że wystawił swego sekretarza obrony na kompromitację w oczach sojuszników. Mattis dopiero co zapewniał bowiem sprzymierzone oddziały w Syrii, iż Ameryka nie porzuci ich na pastwę losu. Mattis złożył dymisję w wyjątkowo ostrym liście. Później Trump próbował przekonywać świat, że to on zwolnił Mattisa.
Także pierwszy i ostatni sekretarz obrony Bidena, Lloyd J. Austin III, jest czterogwiazdkowym generałem w stanie spoczynku, tyle że wywodzi się z wojsk lądowych. W 1975 roku ukończył akademię West Point. W kolejnych latach służył w 3. Dywizji Piechoty i 82. Dywizji Powietrznodesantowej. W latach 2003–2005 Austin dowodził 10. Dywizją Górską (Lekkiej Piechoty), a później został szefem sztabu w US Central Command. W kolejnych latach dowodził XVIII Korpusem Powietrznodesantowym i był dowódcą Korpusu Międzynarodowego w Iraku. W 2010 roku został dowódcą wszystkich sił amerykańskich w Iraku, a w 2013 roku – szefem US Central Command, gdzie zyskał miano „niewidzialnego generała” ze względu na niechęć do publicznego omawiania kwestii wojskowych.
Po angielsku o takich ludziach jak Mattis czy Austin mówi się: soldier’s soldier, żołnierz z krwi i kości, stanowiący wzór i inspirację dla towarzyszy broni.
Z kolei Hegseth zdobył patent oficerski w Gwardii Narodowej Wojsk Lądowych. Pierwszy raz służby poza granicami kraju posmakował… w Guantánamo, gdzie był dowódcą plutonu. Później służył w Iraku, a następnie w Afganistanie, gdzie zajmował się szkoleniem żołnierzy do działań przeciwpartyzanckich. Obecnie jest rezerwistą w stopniu majora.
W cywilu Hegseth działał na obrzeżach polityki – w think tankach, komitetach do spraw działalności politycznej (PAC‑ach) czy organizacjach działających na rzecz weteranów. Przez kilka lat był dyrektorem w stowarzyszeniu Zatroskani Weterani dla Ameryki, finansowanym przez braci Kochów, hojnie wspierających polityków konserwatywnych i libertariańskich. (Zakulisowy wpływ Kochów na amerykańską politykę opisano w kilku niezłych książkach, niestety niewydanych w Polsce – Dark Money czy Kochland). Prywatnie jest żonaty (już po raz trzeci) i ma czworo dzieci.
Od dziesięciu lat głównym zajęciem Hegsetha jest praca jako komentator polityczny w Fox News. Z perspektywy Trumpa, którego uzależnienie od oglądania tej stacji jest tajemnicą poliszynela, to bez wątpienia zaleta. Zaletą są też numery, które wywijał na antenie, ekstremalne nawet jak na standardy Foxa. Hegseth – absolwent Uniwersytetu Harvarda i Uniwersytetu Princetońskiego – urządził całe przedstawienie z odsyłaniem dyplomu tej pierwszej uczelni, która jego zdaniem skupia się już tylko na promowaniu krytycznej teorii rasy. Innym razem przyszły sekretarz obrony zasugerował przed kamerami, że nowe warianty COVID-19 to dzieło demokratów mające zakłócić wybory i zatarasować republikanom drogę do władzy („Spodziewajcie się nowego wariantu co październik co dwa lata”, oświadczył Hegseth).
Major sam też napisał kilka książek. W najnowszej, The War on Warriors, zarzuca Departamentowi Obrony i dowództwu sił zbrojnych skupianie się na różnorodności w szeregach bardziej niż na zwalczaniu globalnych zagrożeń. Administrację Bidena in toto podsumował zaś jako po prostu słabą w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego.
W 2019 roku Hegseth odegrał kluczową rolę w sprawie trzech żołnierzy zamieszanych w zbrodnie wojenne. Dzięki wstawiennictwu między innymi Hegsetha Trump ułaskawił majorów Mathew L. Golsteyna i Clinta A. Lorance’a oraz operatora Navy SEALs starszego bosmana Edwarda Gallaghera. Golsteyn był oskarżony o zamordowanie afgańskiego cywila, Lorance został skazany za wydanie rozkazu zamordowania dwóch cywilów, natomiast Gallagher został skazany za robienie sobie zdjęć ze zwłokami 17-letniego bojownika Da’isz, którego – jak głosił akt oskarżenia, ale czemu zaprzeczył świadek koronny – miał sam zadźgać nożem.
Hegseth lobbował na rzecz całej trójki najpierw w Fox News, oskarżając prokuratorów wojskowych o niszczenie życia bohaterom wojennym. Następnie kilkakrotnie rozmawiał z prezydentem na ten temat przez telefon.
W kwestii wojny w Ukrainie Hegseth mówił niewiele. Jego jedyne stwierdzenia na ten temat dotyczyły nie tyle samej Ukrainy, ile kategorycznego sprzeciwu wobec bezpośredniego udziału Stanów Zjednoczonych w tej wojnie.
Z kolei Cate Cadell i Ellen Nakashima zwracają uwagę na łamach The Washington Post, że nominaci Trumpa składają się na administrację o jastrzębim stosunku do Chin. Rubio znany jest z krytykowania ChRL i został objęty sankcjami (w tym zakazem przekraczania granicy) przez Pekin. Hegseth jawnie ostrzegał, że Chiny budują wojsko, które ma pokonać Amerykę. Przyszły doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz to jastrząb par excellence, ale też jeden z niewielu prominentnych polityków w USA (jest reprezentantem ze stanu Floryda) wytykających Pekinowi ludobójstwo dokonywane na Ujgurach. Antychińska jastrzębica Elise Stefanik ma zaś zająć miejsce Lindy Thomas-Greenfield jako ambasadorka przy Organizacji Narodów Zjednoczonych.