Pojawiło się kolejne światełko nadziei na porozumienie między Izraelem i Hamasem, które może doprowadzi do zawieszenia broni, uwolnienia zakładników i wycofania izraelskich pododdziałów ze Strefy Gazy. Oznajmiając wystosowanie przez Izrael nowej propozycji, prezydent Joe Biden okrzyknął ją drogą do „trwałego zakończenia wojny”. Szczegółów planu nie ujawniono, ale w dużej mierze jest to kopia najważniejszych punktów ze wcześniejszych propozycji.

Na początek rozejm ma trwać sześć tygodni. W tym okresie Hamas zwolni wszystkie kobiety, dzieci i osoby chore, a Izrael – kilkuset „więźniów bezpieczeństwa”. Do tego Cahal wycofa się ze skupisk ludności i umożliwi przybycie 600 samochodów z pomocą humanitarną dziennie. Przede wszystkim Cahal miałby zapewne przerwać ofensywę w Rafah. Jeśli tego nie uczyni, operacja w „ostatnim bastionie Hamasu” może według samych Izraelczyków potrwać aż do końca roku.

Nowości (i niepewność) dotyczą drugiej fazy, także sześcio­tygod­niowej, podczas której Izrael i Hamas mają negocjować permanentne zawieszenie broni i całkowite wycofanie się Izraela ze Strefy Gazy. W tej fazie Hamas miałby zwolnić ostatnich żywych zakładników.



Wreszcie trzecia faza zakłada uzgodnienie planu odbudowy Strefy Gazy. Miałby on zostać rozpisany na okres trzech–pięciu lat. Wsparcie jego realizacji zagwarantowały Stany Zjednoczone, a także partnerzy zagraniczni. Punkt ten obejmuje także reformę we władzach Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu.

Nie ma stuprocentowej pewności co do tego, jak do propozycji ustosunkował się Izrael. Biden stwierdził, że nowa propozycja została wystosowana przez Jerozolimę, ale też zaapelował do „przywódców Izraela, aby poparli to porozumienie”. Może to być potwierdzenie, choć nie wprost, wcześniejszych przypuszczeń, jakoby rząd Bibiego dopuszczał się w czasie negocjacji chwytów, które porozumienie raczej oddalały, a nie przybliżały.

Josi Melman, wybitny izraelski dzien­nikarz zajmujący się w tematyką izraelskich sił zbrojnych i służb specjalnych (jest współ­auto­rem wydanej w Polsce książki Szpiedzy Mossadu i tajne wojny Izraela), dwa miesiące temu stwierdził w analizie dla dziennika Ha-Arec, że retoryka Bibiego sabotuje negocjacje w sprawie zwolnienia zakładników. Premier między innymi przyrównał Jahiję Sinwara, przywódcę Hamasu na obszarze Strefy Gazy, do Hamana z biblijnej Księgi Estery.

Melman zwraca uwagę, że jaki okropny Sinwar by nie był, obecnie to on dowodzi bojówkami terrorystycznymi przetrzymującymi zakładników. Chcąc nie chcąc – Bibi musi więc pertraktować z Sinwarem, a obrażanie go za pośrednictwem mediów w niczym nie pomaga. Co gorsza, Netanjahu zorganizował proces decyzyjny nie pod kątem efektywności, ale pod kątem utrzymania się przy władzy. Stąd też niektórzy ministrowie (zwłaszcza Beni Ganc, potencjalny przyszły szef rządu) są wykluczani z narad, a niektórzy negocjatorzy dostają zakaz wyjazdu na kolejne rundy rozmów.



Według Melmana „posunięcia Netanjahu wzbudziły takie obrzydzenie, iż Nican Alon [generał dywizji w stanie spoczynku, jeden z głównych negocjatorów] pewnego razu odmówił uczestnictwa w rozmowach. W ostatni piątek [22 marca] Ronen Bar [szef służby bezpieczeństwa Szin Bet] zagroził, że nie weźmie w nich udziału, jeżeli delegacja nie dostanie uprawnień do prowadzenia rzeczywistych negocjacji”.

– Jest wiele szczegółów do uzgodnienia, aby można było przejść z fazy pierwszej do fazy drugiej – przyznał dziś Biden. Podkreślił również, że przez minione osiem miesięcy izraelskie wojsko rozbiło Hamas do tego stopnia, iż nie jest on już w stanie powtórzyć tego, czego dokonał 7 paź­dziernika.

Przedstawiciel amerykańskiej administracji w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że właśnie ta ostatnia kwestia ma kluczowe znaczenie dla zmuszenia Hamasu do przyjęcia oferty. Rzec by można: skoro nie podziałała siła argumentów, to musiał podziałać argument siły. Według informacji izraelskich Hamas ma jeszcze cztery bataliony w Rafah, a kolejne dwa, znacznie osłabione, utrzymują się jeszcze w centralnej części Strefy, w obozach Nusajrat i Dajr al-Balah. Wszystkie pozostałe z początkowych dwudziestu czterech już rozbito.

Ten sam przedstawiciel administracji powiedział również, że izraelska propozycja jest bardzo szczegółowa i na piśmie zajmuje cztery i pół strony. W jego ocenie najnowsza propozycja – podkreślmy: wystosowana przez Izrael – jest łudząco podobna do ostatniego projektu zaprezentowanego przez Hamasowców. Wprowadzono tam jedynie „drobne korekty”.

Co ciekawe (i niepokojące), Jerozolima unika potwierdzenia wprost, czy propozycja, którą Waszyngton przekazał Hamasowi, jest dokładnie tą otrzymaną przez Izrael z Waszyngtonu. Pojawiają się wobec tego hipotezy, jakoby Amerykanie zmienili treść propozycji tak, aby stałą się ona akceptowalna dla Hamasu.



Tymczasem Hamas oświadczył wcześniej, że nie zgodzi się na żadne porozumienie, które nie zakłada natychmiastowego i trwałego zawieszenia broni oraz wycofania wszystkich sił izraelskich, oraz że nie będzie w ogóle przystępować do negocjacji, dopóki Izrael nie wstrzyma operacji w Rafah. Przedstawiciel administracji skwitował to stwierdzeniem, że publiczne oświadczenia Hamasu i komunikaty przesyłane kanałami dyplomatycznymi to dwie różne sprawy.

Najwyraźniej jest to słuszna ocena. Hamas wystosował już oświadczenie, z którego wynika, że odnosi się do propozycji pozytywnie. Niejako na marginesie odnotujmy, że pozytywnie o staraniach Bidena wypowiedział się też były prezydent Barack Obama, u którego Biden był wiceprezydentem.

Dżabalija

Po blisko trzech tygodniach Cahal zakończył inną ofensywę – nie tę w Rafah, ale w Dżabaliji w północnej części Strefy Gazy, w mieście teoretycznie zdehamasowanym. Prowadzony stamtąd ostrzał izraelskich miejscowości dowiódł, że organizacji o takim charakterze jak Hamas nie da się łatwo wytępić. Nowa operacja w Dżabaliji wymagała między innymi przeprowadzenia ponad 200 uderzeń lotniczych. W walkach w bardzo trudnym terenie zurbanizowanym, gdzie Hamas przygotował liczne fortyfikacje, wprawdzie prowizoryczne, ale jednak solidne, zginąć miało kilkuset terrorystów.

Izraelscy żołnierze odnaleźli tam składy broni i amunicji, kolejne tunele o łącznej długości kilkunastu kilometrów i ciała siedmiorga zakładników. Dziś pododdziały Cahalu opuściły Dżabaliję, aby – jak ujęła to służba prasowa izraelskich sił zbrojnych – skupić się na innych działaniach w Gazie. Druga operacja w Dżabaliji przyniosła Cahalowi najgorszy przypadek bratobójczego ognia w tej wojnie.

Jeden z czołgów Merkawa mających zapewniać wsparcie żołnierzom omyłkowo ostrzelał budynek, w którym, jak sądziła załoga czołgu, znajdowali się hamasowcy. W istocie byli to izraelscy żołnierze. Zabici mieli od 20 do 22 lat. Było w tym gronie dwóch sierżantów, dwóch sierżantów szta­bo­wych i jeden kapitan. Kolejnych siedmiu zostało rannych. Wszyscy służyli w 202. batalionie Brygady Spadochronowej.

Na koniec operacji w Dżabaliji Cahal stracił tam jeszcze jednego zabitego – starszego sierżanta Adara Gawriela, który zginął w eksplozji granatu ciśniętego przez hamasowca. Łącznie Izrael stracił w tej wojnie już 294 poległych. 1843 zostało rannych.



Eurosatory

Władze francuskie podjęły decyzję o zakazaniu izraelskim przedsiębiorstwom udziału w salonie przemysłu zbrojeniowego Eurosatory. Francuski resort sił zbrojnych oświadczył, że nie może być mowy o goszczeniu podmiotów z Izraela w okresie, kiedy prezydent Republiki wzywa Izrael do przerwania operacji w Rafah.

Salon otwiera podwoje 17 czerwca. Członek rządu wojennego Beni Ganc zwrócił się z prośbą do premiera Francji Gabriela Attala o ponowne rozważenie tej decyzji, ale szanse na jej zmianę są mikre.

Kongres

Szefostwo amerykańskiego Kongresu – spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson (republikanin), lider większości w Senacie Chuck Schumer (demokrata) oraz liderzy mniejszości Mitch McConnell i Hakeem Jeffries – zaprosiło Netanjahu do wystąpienia na wspólnym posiedzeniu obu izb. Premier Izraela miałby odwiedzić Waszyngton albo w ciągu najbliższych ośmiu tygodni, albo też od razu po sierpniowych wakacjach Kongresu.

Bibi zabiegał ponoć o taki zaszczyt od kilku miesięcy, ale negocjował niemal wyłącznie z republikanami. Według The Times of Israel widzi on w takim wystąpieniu nie tyle szansę na przekonanie do siebie członków Partii Demokratycznej, ile sposobność do przedstawienia stanowiska Izraela całemu światu. ToI przypomina, że kiedy Netanjahu poprzednio stanął przed połączonymi izbami Kongresu, jego wystąpienie zbojkotowało niemal 60 demokratów. Był to jednak bojkot nie tyle samego premiera, ile szefostwa Partii Republikańskiej, które zaprosiło Bibiego za plecami tak demokratów w Kongresie, jak i prezydenta Baracka Obamy. Rozgrywało się to na tle negocjacji o porozumieniu atomowym z Iranem. Porozumieniu, które wbrew lobbingowi Izraela zostało podpisane.

x.com/idfonline