Hiszpański koncern stoczniowy Navantia powoli zaczyna zwiększać skalę działań promocyjnych w Indiach. Cel jest prosty: zwycięstwo w przetargu na nowe wielozadaniowe okręty desantowe. Hiszpanie oferują oczywiście bardzo udany typ Juan Carlos I. W grę wchodzi zamówienie na cztery jednostki, ale problemy finansowe czy proceduralne mogą wymusić ograniczenie zamówienia.
Stojąca na czele hiszpańskiego sekretariatu stanu do spraw obrony María Amparo Valcarce zapowiedziała, że Navantia jest gotowa złożyć bardzo atrakcyjną ofertę. Jej kluczowym elementem ma być transfer technologii, dzięki któremu wszystkie okręty powstaną na miejscu. W ten sposób oferta wpisuje się w politykę make in India promowaną przez rząd Narendry Modiego.
Program platformy desantowej doku (LPD) dla indyjskiej marynarki wojennej ciągnie się już od blisko dwóch dekad. Impulsem stały się następstwa gigantycznego tsunami na Oceanie Indyjskim, które pochłonęło życie blisko ćwierci miliona ludzi.
Indyjska flota musiała z dnia na dzień zorganizować największą operację humanitarną w swojej historii. Operację, do której była straszliwie nieprzygotowana. Dlatego też już w roku 2007 Nowe Delhi w ramach pilniej potrzeby operacyjnej odkupiło od Stanów Zjednoczonych blisko 40-letni okręt desantowy USS Trenton (LPD 14) typu Austin, który pod nową banderą otrzymał nazwę Jalashwa (L41).
Rzecz jasna, było to tylko rozwiązanie pomostowe w oczekiwaniu na nowoczesne okręty desantowe, ale jak dowodzi praktyka, to właśnie rozwiązania pomostowe są najtrwalsze. Rozpoczęty w 2011 roku program wielozadaniowego okrętu wsparcia, wart blisko 3 miliardy dolarów, szybko ugrzązł w sporach formalnych i ostatecznie został anulowany w 2019 roku. Ale już wtedy Navantia we współpracy z indyjskim koncernem Larsen & Toubro zamierzała oferować właśnie typ Juan Carlos I.
W sierpniu 2021 roku indyjskie ministerstwo obrony wystosowało nowe zapytanie ofertowe. Celem było pozyskanie czterech okrętów z ciągłym pokładem lotniczym, zdolnych przyjąć na pokład dwa ciężkie śmigłowce transportowe (co w indyjskich realiach oznacza CH-47) i dwanaście mniejszych maszyn.
Pierwsza jednostka miałaby być gotowa w ciągu 60 miesięcy od podpisania kontraktu, a kolejne byłyby dostarczane w rocznych odstępach. Ogólne warunki przetargu stanowią, że wszystkie cztery okręty powstaną w indyjskich stoczniach i będą zawierały pewną liczbę rodzimych indyjskich komponentów. Ale chociaż odpowiedzi na zapytanie spodziewano się już w październiku tamtego roku, sprawa znów utknęła w martwym punkcie. Nieoficjalnie wiadomo, że pojawiły się wątpliwości co do tego, czy plan budowy wszystkich okrętów w kraju przy tak napiętym harmonogramie ma szanse się powieść.
Niemniej program nadal żyje, nawet jeśli Nowe Delhi nie za bardzo chce o nim myśleć. Już pod koniec ubiegłego roku Navantia zadeklarowała, że jest gotowa walczyć o zamówienie i że jej partnerem przemysłowym nadal jest Larsen & Toubro.
W tym samym okresie indyjska marynarka zaczęła myśleć o zmianie koncepcji i szerszej integracji okrętów z bezzałogowymi aparatami latającymi. Z jednej strony jest to element szerszego globalnego trendu rozpoczętego przez wojnę w Ukrainie. Z drugiej – można się tu dopatrywać wpływów tureckiej koncepcji użycia wielozadaniowego okrętu desantowego Anadolu.
Początkowo rdzeniem komponentu lotniczego Anadolu miało być dwanaście samolotów wielozadaniowych F-35B Lightning II. Po zakupie rosyjskiego systemu S-400 Turcja została jednak w 2019 roku oficjalnie wykluczona z programu. A innych samolotów tej klasy co F-35B po prostu nie ma. Turcy zdecydowali się rozwiązać problem grupy lotniczej w inny sposób: Anadolu zostanie przekształcony w lotniskowiec dla dronów. Na Anadolu ma zostać zaokrętowany bezzałogowy samolot naddźwiękowy Kızılelma (MIUS), który ma wykonywać szerokie spektrum zadań, od bliskiego wsparcia powietrznego po przełamywanie obrony powietrznej, oraz ciężkie drony bojowe Akıncı i lekkie Bayraktar TB3.
Türk Havacılığının Altın Çağı #BayraktarTB3 ✈️⚓️
✅ 26. Uçuş | ASELFLIR-500 ile Dayanım Performans Testi
✈️ 27 saat
☁️ Toplam Uçuş: 224 saat✅ 26th Flight | Endurance Performance Test with ASELFLIR-500
✈️ 27 Hours
☁️ Flight Duration: 224 HoursKendi Sınıfının En… pic.twitter.com/zYIxwwFWZJ
— BAYKAR (@BaykarTech) March 29, 2024
A jeżeli Turcja faktycznie była źródłem inspiracji, to bardzo dobrze się składa. Anadolu powstał bowiem na bazie projektu Juana Carlosa I. Pierwotnie zakładano zresztą, iż na Anadolu zniknie nachylona pod kątem 12° rampa startowa, gdyż okręt był pomyślany jako nosiciel wyłącznie śmigłowców. Potem jednak – ze względów bardziej prestiżowych niż merytorycznych – Ankara podjęła decyzję o integracji okrętu z F-35B i rampę zachowano. Notabene w minionej dekadzie Hiszpanie proponowali Indiom okręt również bez rampy startowej.
Hiszpański projekt zyskał zresztą szersze zainteresowanie. Wcześniej na jego podstawie powstały dwa okręty (Canberra i Adelaide) dla australijskiej marynarki wojennej. Samo to, że Navantia zdołała sprzedać okręty do dwóch państw o tak różnych uwarunkowaniach, świadczyć będzie na korzyść projektu. Valcarce podkreśliła, że jest on elastyczny i może być bez problemu dostosowany do indyjskich wymagań w zakresie tak transportu wojsk, jak i zapewniania pomocy humanitarnej.
Juan Carlos I jest największą jednostką hiszpańskiej marynarki wojennej. Liczy 236 metrów długości i 28 tysięcy ton wyporności. Chociaż jednostka jest klasyfikowana jako uniwersalny okręt desantowy, ma wiele cech typowych dla klasycznych lotniskowców, jak skocznia, hangar pod pokładem, nadbudówka wyspowa czy windy dla samolotów. Komponent lotniczy składa się z maksymalnie dwunastu samolotów Harrier i dwudziestu śmigłowców. Poza tym może zabrać cztery barki desantowe, kilkanaście wozów bojowych – w tym czołgów podstawowych – i 1200 żołnierzy.
The new Italian LHD Trieste on sea trials. ⚓️
Giorgio Arra pic.twitter.com/o0x9oFY8Fq
— Seb H (@sebh1981) August 13, 2021
Na razie tylko Navantia zadeklarowała jednoznacznie, iż jest gotowa do walki w przetargu. Kto będzie jej konkurentem? Przed laty zainteresowanie wykazywało kilka koncernów stoczniowych: włoskie Fincantieri z okrętem desantowym Trieste (na zdjęciach powyżej), południowokoreańskie HJ Shipbuilding (dawny Hanjin) ze śmigłowcowcem typu Dokdo (który wcześniej został pokonany przez Hiszpanów w Turcji) czy rosyjska, a ściślej: kerczeńska, stocznia Zaliw z uniwersalnym okrętem desantowym projektu 23900.
Ta ostatnia kandydatura odpada w przedbiegach. Raz, że Kercz jest na okupowanym Krymie. Dwa, że Indie tracą zaufanie do Rosji jako dostawcy uzbrojenia. Trzy, że okręty projektu 23900 nigdy się nie zmaterializowały, mimo wielu lat szumnych zapowiedzi. A przecież miał to być projekt priorytetowy, pomyślany jako zastępstwo za niedoszłe francuskie Mistrale.
O wilku mowa. To właśnie Francuzi z Naval Group ze swoimi Mistralami będą najpoważniejszym rywalem dla Navantii. Francja od kilku lat sukcesywnie wypiera Rosjan z pozycji głównego kontrahenta Indii na rynku zbrojeniowym i z powodzeniem dostarcza zarówno samoloty bojowe, jak i okręty podwodne. Dwa lata temu krążyły również pogłoski o możliwej sprzedaży czołgów Leclerc.
Paryż ma więc wyrobione kontakty i dojścia w indyjskim resorcie obrony (i nie ma co ukrywać, ma też sprawdzonych lobbystów). Każde kolejne zdobyte zamówienie – zwłaszcza jeśli potem jest realizowane bezproblemowo – to kolejny argument na rzecz dalszych transakcji. Partnerem lokalnym Francuzów będzie najpewniej Reliance Naval and Engineering Limited, mające siedzibę w stanie Gudźarat. Mimo że to Hiszpania najgłośniej zapowiada swój zamiar, wydaje się, że na tę chwilę to Francuzów należy uznać za faworytów. A na przeszkodzie mogą stanąć głównie typowe dla indyjskiej zbrojeniówki zawirowania proceduralne.