Ostatnie lata przyniosły rewolucję w obszarze rozwoju platform bezzałogowych do tego stopnia, że po morzach i oceanach pływają duże, uzbrojone okręty autonomiczne. Bezzałogowe pojazdy nawodne zyskują coraz większą popularność. Przykładowo dowództwo amerykańskiej marynarki wojennej chce, aby do połowy obecnego stulecia, aż 40% sił okrętowych US Navy stanowiły jednostki bezzałogowe. Z wdrażaniem autonomicznych okrętów i cywilnych statków do eksploatacji rodzi się jednak poważny problem natury prawnej: jednostki bezzałogowe nie spełniają norm konwencji o zapobieganiu zderzeniom na morzu. Powodem jest… brak zaokrętowanego personelu.
Istniejący konflikt prawny wykorzystywać mają Chiny oraz Iran, które pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi starają się zwalczać amerykańskie bezzałogowe pojazdy nawodne (USV). Ale czy okręty i statki bezzałogowe faktycznie mogą zagrażać żegludze morskiej?
Zależy od której strony spojrzeć na problem. W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się Międzynarodowym Przepisom o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu, w skrócie znanym jako międzynarodowe prawo drogi morskiej (MPDM) lub pod angielskim skrótowcem COLREG (International Regulations for Preventing Collisions at Sea). Dokument wydano w 1972 roku jako usystematyzowanie zbioru różnych przepisów dodanych do konwencji SOLAS (International Convention for the Safety of Life at Sea) oraz międzynarodowych przepisów o zapobieganiu zdarzeniom na morzu z 1960 roku. Przepisy COLREG weszły w życie w 1977 roku.
Dokument zawiera czterdzieści jeden zasad bezpieczeństwa mających zapobiegać zderzeniom jednostek pływających, a jeśliby już do incydentu doszło – normuje zasady dalszego postępowania. Prócz norm konwencja określa również umiejscowienie świateł nawigacyjnych, ich barwę i rozlokowanie znaków dziennych. Co warte podkreślenia, przepisy MPDM wyraźnie mówią, że „niniejsze prawidła mają zastosowanie do wszystkich statków na morzu pełnym i na wszystkich wodach z nim związanych, po których mogą żeglować statki morskie”.
Do grona takich jednostek zaliczają się USV. Należy przytoczyć również notę mówiącą o odpowiedzialności wobec złamania przepisów: „żadne z postanowień niniejszych prawideł nie zwalnia żadnego statku, jego właściciela, kapitana lub załogi od konsekwencji jakiegokolwiek zaniedbania przestrzegania niniejszych prawideł lub zaniedbania wszelkich środków ostrożności, które mogą być wymagane w ramach zwykłej praktyki marynarskiej lub ze względu na szczególne okoliczności sprawy”.
Czytelnik może postawić zasadne pytanie: czy nie jest tak, że jednostki wojskowe w pewnej części zwolnione są z niektórych przepisów? Obecnie wszystkie obowiązujące na morzach regulacje prawne oparte są na założeniu, że na k a ż d y m statku znajduje się kapitan i odpowiednio wykwalifikowana załoga. W związku z tym pojawienie się jednostek autonomicznych i bezzałogowych kwestionuje fundamentalne założenia z zakresu prawa morza i międzynarodowego prawa morskiego. Jednostki pod banderą wojenną nie są zwolnione z przestrzegania przepisów.
Konieczność prowadzenia obserwacji wzrokowej i nasłuchiwania otoczenia zapisana jest w punkcie piątym przepisów. Brzmi on: „Każdy statek powinien przez cały czas utrzymywać właściwą obserwację wzrokową i słuchową, a także wszelkimi dostępnymi środkami, odpowiednimi w panujących okolicznościach i warunkach, aby dokonać pełnej oceny sytuacji i ryzyka kolizji”.
Według zdecydowanej większości autorów, mimo że przepis wprost nie mówi o konieczności prowadzenia takiej obserwacji przez człowieka, w praktyce przekłada się na fizyczną obecność na pokładzie statku lub okrętu osoby pełniącej funkcję oficera wachtowego i innych członków załogi. Wraz z rozwojem techniki wachtowy otrzymał nowoczesne systemy wspomagające obserwację lub nawet w pewnym stopniu zastępujące jego funkcję, ale człowiek dalej jest najskuteczniejszym detektorem zagrożeń, a elektronika może pełnić wyłącznie funkcję wspomagającą. Dla zainteresowanych – link do opracowania pokazującego, jak bardzo złożone są to systemy.
Oczywiście bezpieczeństwo żeglugi to jeden z głównych wymogów operacyjnych dla bezzałogowców nawodnych w złożonym środowisku morskim. W tym celu takie jednostki otrzymują zaawansowane systemy nawigacyjne i zapobiegania kolizjom, przetestowane w wielu krytycznych sytuacjach, jakie mogą zdarzyć się na morzu. Planowanie misji i przebiegu trasy jest równie kluczowe. Dalej jednak w myśl obecnego prawa międzynarodowego i przyjętych norm wszystkie systemy bezpieczeństwa nie zastępują człowieka. Funkcja operatora, siedzącego setki mil morskich od sterowanej przez siebie jednostki bezzałogowej, również nie wypełnia zasad określonych w przepisach.
W grę wchodzi także zawodność sprzętu. Stosowane obecnie oprzyrządowanie nie jest na tyle niezawodne, aby zapewnić stałe i stabilne łącze z operatorem. W związku z tym na dużych USV znajduje się załoga odpowiedzialna za nadzór nad jednostką. Duże uzbrojone bezzałogowce opracowane przez US Navy w ramach programu Ghost Fleet mają załogę składającą z około sześciu marynarzy odpowiedzialnych za bieżące prace serwisowe, nadzór nad systemami okrętu i wachty obserwacyjne.
Innym problemem dotykającym USV i autonomicznych dronów nawodnych są ograniczone możliwości reagowania na sytuacje kryzysowe w momencie zderzenia. Operator bezzałogowca przekazuje polecenia sterowanej przez siebie jednostce z opóźnieniem, a w sytuacji kryzysowej liczy się dosłownie każda chwila. Jednostki autonomiczne wykonują często zaprogramowane zadania według ustalonej trasy (np. pomiary hydrograficzne) i mimo że w pobliżu znajduje się statek lub okręt nadzorujący pracę drona, ewentualne przerwanie misji i zmiana trasy również nie nastąpi od razu.
Dodatkowo złe warunki atmosferyczne, takie jak deszcz lub mgła, ograniczają skuteczne działanie systemów obserwacji optycznej, przez co zagrożenie może zostać dostrzeżone zdecydowanie później. W świetle prawa międzynarodowego USV nie kwalifikują się również jako jednostki o ograniczonej manewrowości i nie pod dowództwem; taka kwalifikacja oznaczałaby, że przysługują im ulgi w przestrzeganiu przepisów antykolizyjnych.
Powyższymi zagrożeniami próby przejmowania nawodnych bezzałogowców należących do USA tłumaczy Iran. Najgłośniejszy przypadek próby „zatrzymania” takiej jednostki nastąpił w 2022 roku na wodach Zatoki Perskiej. Wówczas znajdujące się na wodach międzynarodowych okręty 5. Floty dostrzegły okręt pomocniczy Szahid Bazjar holujący amerykański bezzałogowy statek wywiadowczy Saildrone Explorer. Na incydent zareagował amerykański okręt patrolowy USS Thunderbolt (PC 12), który ostatecznie oswobodził drona z opresji.
***BREAKING***#Iran's IRGC attempted to take a US Navy Saildrone Explorer uncrewed surface vessel (USV)
US Navy patrol boat, USS Thunderbolt (PC 12), intervened. Tow released.
Nod @ryankakiuchan pic.twitter.com/lrDdZ6RWLj
— H I Sutton (@CovertShores) August 30, 2022
Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej oświadczył, że przejęcie amerykańskiej jednostki miało na celu poprawę bezpieczeństwa żeglugi. Oczywiście nie trzeba nikomu tłumaczyć, jaki cel rzeczywiście przyświecał działaniom Iranu. Inny przykład: w 2016 roku marynarka wojenna Chińskiej Republiki Ludowej przejęła na Morzu Południowochińskim drona podwodnego należącego do US Navy. Tłumaczenie Pekinu? Jednostka zagrażała bezpieczeństwu żeglugi.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w najbliższych latach USV mają coraz częściej patrolować rejon Zatoki Perskiej, takie starcia z Iranem mogą się stać codziennością. Przywołajmy też znowu plan US Navy, aby do połowy obecnego stulecia jednostki bezzałogowe stanowiły aż 40% sił okrętowych. Tylko do końca 2028 roku zakupionych ma zostać dziesięć dużych okrętów bezzałogowych w ramach programu LUSV (Large Unmanned Surface Vessel), planowane jest również pozyskanie mniejszych MUSV‑ów (Medium Unmanned Surface Vessel). Te drugie mają cechować się długością od 13 do nawet 57 metrów i maksymalną wypornością około 500 ton.
Obecnie i w najbliższych latach duże okręty bezzałogowe będą operować w zasięgu wzroku okrętów załogowych. Będzie tak do czasu wypracowania doktryny i osiągnięcia pewności, że bezzałogowce można wysłać „poza widnokrąg” i utrzymać nad platformami kontrolę do wykonania misji.
Inne państwa również chcą pozyskać duże okręty bezzałogowe. Rozważa to na przykład Holandia. Natomiast Australia zapisała pozyskanie sześciu uzbrojonych okrętów półautonomicznych w koncepcji modernizacji marynarki wojennej. Oczywiście duże jednostki bezzałogowe znajdują także zastosowanie cywilne, ale na razie wciąż głównym ich użytkownikiem pozostają siły zbrojne. Bezzałogowce stają się na przykład coraz ważniejszym elementem zwalczania min morskich. Powoli zarysowują się nowe trendy budowy nowych okrętów przeciwminowych: obok klasycznych niszczycieli min powstają duże, wyspecjalizowane okręty przeciwminowe będące bazą dla morskich platform bezzałogowych – USV i UUV będą odpowiadać w zdecydowanej większości za działania przeciwminowe.
Oczywiście Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO) zdaje sobie sprawę z istniejącej luki prawnej. W odpowiedzi na złożone zapytanie otrzymaliśmy informację, że IMO stara się wypracować do 2025 roku nieobowiązkowy kodeks żeglugi dla jednostek autonomicznych. Kodeks bazować ma na wypracowywanych zaleceniach MASS (Maritime Autonomous Surface Ships), który od 1 stycznia 2028 roku będzie obowiązkowym aktem normującym żeglugę USV. Na razie zawiązano grupy robocze do wypracowania obowiązkowych norm prawnych i nieobowiązkowych zaleceń.
Warto jednak zaznaczyć, że obecnie żegluga autonomiczna nie jest całkowicie wyjęta spod prawa. W czerwcu 2019 roku przyjęto wytyczne dotyczące żeglugi i prób USV. Wymaga się, aby podczas wykorzystania takich jednostek maksymalnie skupić się na zapewnieniu bezpieczeństwa żeglugi i ochrony środowiska morskiego. Oprócz tego wcześniej należy zidentyfikować ryzyko związane z wykorzystaniem USV – co leży w gestii armatora lub formacji wojskowej – oraz wdrożyć środki ograniczające ryzyko do możliwie najniższego i akceptowalnego poziomu. W prace włączyła się również EMSA, czyli Europejska Agencja ds. Bezpieczeństwa na Morzu.
Część Czytelników może zastanawiać się jak wygląda sprawa wykorzystania USV w Polsce. Jednostki takiej klasy nie są powszechnie używane w naszym kraju, ale Dywizjon Zabezpieczenia Hydrograficznego Marynarki Wojennej od 2021 roku eksploatuje autonomiczny pojazd nawodny iXblue DriX, przeznaczony właśnie do prowadzenia pomiarów hydrograficznych. Jednostka dysponuje autonomicznością do dziesięciu dni, co wprowadza nową jakość w działaniach.
Demonstration of @ixblue DriX USV! pic.twitter.com/u8an09RFgq
— Naval Analyses (@D__Mitch) September 15, 2022
Mając na uwadze ten fakt, skierowaliśmy zapytanie do Biura Hydrograficznego MW w sprawie wykorzystanie morskich bezzałogowców w Polsce. Z odpowiedzi wynika, że na ten moment nie ma krajowych przepisów normujących wykorzystanie USV w żegludze morskiej. Oczywiście również u nas nie oznacza to, że bezzałogowce wyjęte są spod prawa. Ich bezpieczne użycie normowane jest poprzez zapisy kodeksu MASS. Natomiast polskie instytucje zajmujące się bezpieczeństwem żeglugi i Polski Rejestr Statków (towarzystwo klasyfikacyjne) aktywnie włączyły się w wypracowanie międzynarodowych przepisów.
Co więcej można zrobić, aby USV były bezpieczniejsze dla innych jednostek na morzu? Zapomnijmy chwilowo o międzynarodowych przepisach. Również wprowadzenie na pokład jednostek bezzałogowych człowieka w zupełności mija się z celem. W tym konkretnym przypadku należy postawić przede wszystkim na niezawodną i zaawansowaną technikę oraz przepisy wewnętrzne.
Oczywiście nie należy ograniczać użycia USV wyłącznie do warunków wojennych, natomiast należałoby się kilkukrotnie zastanowić, czy ich rozmieszczenie przy złych warunkach atmosferycznych na ruchliwym szlaku jest dobrym pomysłem. Przynajmniej w działaniach czasu pokoju; sytuacje kryzysowe oraz czasu wojny to zupełnie różne sytuacje.
Autorzy podlinkowanego wyżej opracowania na temat zaawansowania systemów przeciwkolizyjnych twierdzą, że najważniejsze jest zapewnienie USV możliwości prowadzenia obserwacji w zakresie 360 stopni. Bazą tej sugestii są własne doświadczenia z eksploatacją USV. Mowa nie tylko o sensorach optoelektronicznych i kamerach obserwatora, ale też o różnej maści czujnikach pozwalających wykryć zagrożenie kolizją.
Kluczowe jest również sprzężenie sensorów USV, takich jak radar nawigacyjny, systemu AIS (Automatic Identification System) czy nawigacji z pozycjonowaniem INS. Ma to przede wszystkim umożliwić dokładne spozycjonowanie zarówno drona dla innych uczestników żeglugi, jak i innych jednostek dla operatora drona. Oczywiście całość powinna być zarządzana przez zaawansowany system nawigacyjny. Istotne jest również zapewnienie stabilnego i szybkiego połączenia między operatorem a USV.
Nieco odmienne zdanie prezentuje część oficerów US Navy. Wprawdzie nie mają nic przeciwko wprowadzeniu na wyposażenie USV zaawansowanych środków obserwacji wizualnej i akustycznej, natomiast dalej zaznaczają, że technika nie zastąpi w pełni wachty. Sądzą również, że dopóki istnieje konflikt prawny między żeglugą bezzałogową a przepisami MPDM, będzie dochodzić do prób przejęcia USV przez inne państwa.
W podobnym tonie wypowiada się BHMW. Wyzwania związane z jednostkami autonomicznymi nie wpisują się w dotychczasowy model klasyfikacji jednostek pływających, a zagrożenia związane z ich eksploatacją są nie do końca poznane. Wojskowi hydrografowie zaznaczają również, iż obecne wyposażenie wszystkich jednostek pływających staje się coraz bardziej zaawansowane i opiera się na różnorodnych czujnikach. Oczywiście wszystko odbywa się w obrębie skomplikowanych układów automatycznych i elektronicznych, więc w przypadku umieszczenia takiego wyposażenia na USV, konieczne jest zapewnienie jego wysokiej niezawodności. Dodatkowym aspektem jest kompleksowe wyszkolenie operatorów takich systemów.
Biorąc pod uwagę wieloaspektowość zagadnienia, sądzimy, że jedynym lekarstwem na zaistniały stan rzeczy jest zaktualizowanie przepisów przeciwkolizyjnych. Wszystkie floty wojenne są zobowiązane przestrzegać międzynarodowych przepisów, niezależnie, czy okręt ma załogę czy nie. Rozwój morskich platform bezzałogowych w najbliższych latach zdecydowanie nabierze tempa i przyniesie nie tylko nowe wyzwania techniczne, ale i zagwozdkę dla prawników i instytucji zajmujących się bezpieczeństwem żeglugi.
Autor pragnie podziękować Biuru Hydrograficznemu Marynarki Wojennej i Międzynarodowej Organizacji Morskiej za udzielenie niezbędnych informacji oraz pomoc przy tworzeniu artykułu.