Wojna w Ukrainie, trwająca już blisko dwa lata, uruchomiła myślenie o zmianie paradygmatu bezpieczeństwa w Europie. Kraje, którym było wygodnie bez łożenia na bezpieczeństwo i rozbudowę sił zbrojnych, a już na pewno wojsk lądowych, całkowicie zmieniły założenia teoretyczne dotyczące rozbudowy wojsk. Ale nie zawsze praktyka idzie w parze z teorią. Dobrym przykładem są holenderskie plany odtworzenia własnego batalionu pancernego.
Ministerka obrony Kajsa Ollongren i sekretarz stanu Christophe van der Maat w odpowiedzi na interpelacje posłów napisali, że obecny budżet obronny nie pokrywa kosztów utworzenia batalionu czołgów. Co więcej, taka decyzja wymagałaby dodatkowych pieniędzy, ale podejmie ją następny rząd.
– Biorąc pod pogarszającą się sytuację bezpieczeństwa od 2022 roku, ważne jest, aby nasze siły zbrojne zostały wzmocnione – podkreślają Ollongren i Van der Maat. – Jeśli będzie dodatkowy budżet dla sił zbrojnych, przyjrzymy się możliwościom, ale decyzja w sprawie batalionu pancernego należeć będzie zatem do następnego gabinetu.
W opublikowanym w 2022 roku Przeglądzie Zdolności Planowania Obronnego NATO – mimo ogólnej zwyżkowej tendencji rozwoju sił zbrojnych – odnotowano znaczne niedociągnięcia holenderskich wojsk lądowych w zakresie siły ognia i wsparcia bojowego. Dlatego utworzenie nowego batalionu czołgów byłoby szansą na wzmocnienie sojuszu i wsparcie priorytetowego celu, którym jest stworzenie ciężkiej brygady piechoty.
Nie sprzyja temu sytuacja polityczna w Holandii, gdzie po wyborach w listopadzie nadal u władzy jest rząd premiera Marka Rutte. Kształt przyszłego gabinetu, w którym prym będzie wiodła PVV Geerta Wildersa, nadal podlega zmianom, a ustępujący premier tradycyjnie ogranicza się do zwykłego zarządzania. Unika więc kontrowersyjnych decyzji, takich jak przydział kolosalnych pieniędzy wymaganych do utworzenia i eksploatacji batalionu czołgów. Taki rarytas może kosztować Holendrów od 260 milionów do 315 milionów euro rocznie. Wartość tę oszacowano wstępnie, bazując na piętnastoletnim okresie planowania, który obejmuje zakup czołgów, a także koszty konserwacji, części zamiennych i szkolenia personelu.
Planowana struktura batalionu nie jest znana, ale Holandia chce kupić pięćdziesiąt cztery czołgi. Ollongren i van der Maat twierdzą, że rozwój techniczny i postępująca wiedza sprawiają, że ewentualny batalion czołgów w przyszłości będzie składał się w dwóch trzecich z pojazdów załogowych i w jednej trzeciej z bezzałogowych. Nie podali więcej szczegółów, gdyż zapewne jeszcze nie są ustalone.
German-Netherlands 414 Tank Battalion trained combat with Czech soldiers in the #Bundeswehr’s Armoured Forces Combat Training Centre in preparation for their role in #NATO #eFP in Lithuania. https://t.co/dHI2Dmk6ov
— Germany at NATO (@GermanyNATO) January 5, 2024
Budżet obronny w roku 2024 wzrósł do 21,4 miliarda euro z około 15 miliardów. Kwota nie wygląda oszałamiająco, ale należy pamiętać, że nie jest to duże państwo. W związku z wojną Rosji z Ukrainą członkowie NATO w lipcu ubiegłego roku zobowiązali się wydawać rokrocznie co najmniej 2% produktu krajowego brutto na obronność. 20% wszystkich alokowanych na ten cel funduszy miałoby powędrować na zakup tak zwanego dużego sprzętu. Według holenderskiego rządu budżet obronny w 2024 roku stanowi równowartość 1,95% PKB. Ponad tę wartość już nie będzie można się wysoko wznieść.
Działania rządu to niemrawa odpowiedź na ponadpartyjną inicjatywę holenderskiego powrotu do czołgów. W maju informowaliśmy, że Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) i Unia Chrześcijańska (CU) chcą wspólnie doprowadzić do ponownego wyposażenia holenderskich wojsk lądowych w pododdziały pancerne.
A wystarczyło ich jedynie nie likwidować. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze nie wystarczają kilkanaście lat później na nową inwestycję.
Holandia miała blisko 1000 czołgów w szczycie zimnej wojny, ale lekką ręką pozbyła się dwóch ostatnich batalionów w 2011 roku po cięciach budżetowych. Od 2015 roku Holendrzy leasingują osiemnaście niemieckich Leopardów 2A6MA2 tworzących kompanię w ramach niemiecko-holenderskiego 414. batalionu pancernego. Należy on do 43. Brygady Zmechanizowanej, organizacyjnie połączonej z niemiecką 1. Dywizją Pancerną. Dla Holandii naturalnym kierunkiem zainteresowania są produkty niemieckiego przemysłu. Jeżeli będzie miało w końcu dojść do odtworzenia wojsk pancernych, zapewne pierwsze krok skierują do sąsiada.
Niemiecki rząd już latem ubiegłego roku zaprosił Holendrów do wspólnej inicjatywy zakupu czołgów Leopard 2A8. Oficjalne zaproszenie przyjęło formę listu do parlamentu, ale Holandia zwróciła się o odroczenie decyzji, powołując się na brak rządu, który mógłby wdrożyć plany w życie. Holendrzy zaprzepaścili więc – przynajmniej tymczasowo – możliwość dołączenia do Czechów, Włochów i Norwegów, a także być może Litwinów. Latem skończyło się na pozorowanych ruchach; holenderski parlament jedynie przyjął wniosek Petera Valstara z VVD postulujący utworzenie batalionu pancernego.
Tak czy inaczej, chcąc doprowadzić do zmartwychwstania wojsk pancernych, Holendrzy będą musieli ściśle współpracować z Niemcami w zakresie remontów, konserwacji i modernizacji. Co więcej, staną się też niejako uzależnieni od niemieckich poligonów, gdyż te holenderskie nie będą spełniać wymogów i nie zaspokoją potrzeb. Idealnym dla Koninklijke Landmacht byłby Bergen-Hohne, poligon NATO w południowej części Pustaci Lüneburskiej w Dolnej Saksonii. Istniejąca tam infrastruktura pozwoliłaby na obniżenie kosztów utrzymania holenderskiego batalionu pancernego.
Holandia stara się dołączyć do francusko-niemieckiego projektu Main Ground Combat System. Paryż i Berlin planują zaprosić też innych zainteresowanych członków Unii Europejskiej do przyłączenia się do projektu. Aby tego mogło dojść, MGCS musi być gotowy, a Holendrzy muszą mieć jeszcze więcej pieniędzy niż teraz. Dlatego najbardziej sensownym wyjściem będzie pozyskanie najnowszego Leoparda 2 na rynku. W miarę odtwarzania batalionu Koninklijke Landmacht będzie prawdopodobnie zainteresowane Leopardem 2AX, który ma pojawić się za kilka lat. Bardzo możliwe jednak, iż bufor w postaci Polski i Niemiec nadal będzie działał demotywująco i za jakiś czas okaże się, że czołgi to zbytek, zupełnie niepotrzebny takiemu państwu jak Holandia.
Zobacz też: Czy Artis Sentinel jest szansą dla Strykerów?