Amerykańscy wojskowi uważają, iż dalsze dostawy czołgów M1 Abrams są całkowicie pozbawione sensu. Jednak politycy nie są przekonani co do zasadności tych twierdzeń, a świadczy o tym, zarówno ubiegłoroczna odmowa Kongresu dotycząca bezcelowości dalszych dostaw, jak i obecna sytuacja. Armia planuje zrealizowanie wszystkich zamówień dotyczących tego rodzaju jednostek do 2014 roku. Natomiast z jakąkolwiek modernizacją poczeka aż do 2017 r.

Wszystko wiąże się z nowo otwartą przez General Dynamics Land System linią produkcyjną w Limie, w stanie Ohio. Produkcja ta została uruchomiona w ostatnim roku, a Kongres określił dodatkową kwotę 255 milionów dolarów na zakup 42 czołgów.

Zdaniem wielu wojskowych zupełnie nieopłacalne jest inwestowanie w Abramsa w wersji A2. Należałoby raczej skupić się na łatwiejszych w obsłudze M1A1, które wymagają mniejszych nakładów oraz liczby godzin spędzonych na szkoleniach.

Zupełnie nierozważne wydaje się dalsze utrzymywanie linii produkcyjnej w Limie na obecnym poziomie. Zdaniem fachowców, zamknięcie produkcji i późniejsze jej uruchomienie wiązałoby się z kosztami znacznie niższymi niż nieprzerwana produkcja.

Sytuację pogarsza wciąż niepewna sytuacja u potencjalnych nabywców. Eksport tego rodzaju uzbrojenia do takich krajów jak Egipt czy Arabia Saudyjska znacznie poprawiłby sytuację.

(www.defensenews.com)