Okres II wojny światowej jest kopalnią dla dysput i sporów w dialogu polsko-żydowskim. Nic dziwnego, historia jest łatwa i prosta tylko dla ludzi, którzy rzeczywistość pojmują przez porównanie dwóch skrajności, w barwach czarno-białych, nie widzących różnych odcieni szarości. Do tego musimy pamiętać, że do końca lat osiemdziesiątych relacje polsko-żydowskie w obliczu Holokaustu były tematem tabu, a jeśli je opisywano, to tylko od tej jaśniejszej strony. Jedną z konsekwencji przemian ustrojowych w naszym kraju stało się odwrócenie sytuacji – zaczęło się ukazywać coraz więcej opracowań pokazujących również „mniej jasną stronę Księżyca”.

W takim więc kanonie zrealizowany został nowy film Agnieszki Holland „W ciemności”. Bohater filmu, Leopold Socha, to człowiek, który potrafi wykorzystywać sytuacje, by się wzbogacić. Dni zajmuje mu praca kanalarza, w nocy zaś zamienia się we włamywacza. Socha nie ma wykształcenia ekonomicznego, instynktownie jednak rozumie prawo popytu i podaży, zdaje sobie więc sprawę, że cennych przedmiotów nie może spieniężyć w czasie wojny, gdy gwałtownie następuje pauperyzacja społeczeństwa, gdy obrączkę można kupić za bochenek chleba. Ukrywa więc „fanty”, by sprzedać je w lepszych czasach. Brakuje mu jednak gotówki, dlatego zadowolony jest, kiedy nadarza mu się okazja zarobienia. Socha decyduje się za pieniądze pomóc grupie Żydów, którzy postanowili opuścić getto i ukrywać się we lwowskich kanałach. Korzysta z okazji, przyjmując, że będzie się zajmować „podopiecznymi” do momentu, kiedy będą mogli mu za to płacić. Żydzi, z którymi zawiera kontrakt, wiedzą o tym, nie mają jednak żadnej alternatywy – jeśli nie skorzystają z szansy, jaką daje im Socha, czekać ich będzie w najlepszym wypadku złowrogi obóz pracy przy ulicy Janowskiej.

O getcie lwowskim i samym obozie wiemy niewiele – historycy szacują, że z jego mieszkańców przeżyło około 200 osób, a uwięzionych było około 120 tysięcy. Głód, kilkukrotne wywózki do obozu zagłady w Bełżcu, bestialstwo strażników, przymus pracy w obozie przy Janowskiej, a wreszcie akcja likwidacyjna z czerwca 1943 roku to zwykłe dla czasów Zagłady etapy golgoty Żydów. Straszne warunki w getcie pogłębiał fakt, iż dwuletnie rządy sowieckie zubożyły ludność żydowską. Z tego chyba zdawali sobie sprawę Niemcy, którzy nie ogradzali przez prawie rok terenu getta. Wiedzieli, że uciekać nie było dokąd. Żydzi, którzy zdecydowali się na ucieczkę, mieli szczęście – pośród nich był człowiek dysponujący sporą kwotą pieniędzy i schowanymi po stronie aryjskiej kosztownościami. Socha o Żydach wie niewiele: że mają pieniądze i że zamordowali Jezusa. Kiedy dowiaduje się, że Jezus też był Żydem, przeżywa szok. Póki co nie zmienia to jednak jego „kupieckiego” nastawienia do „podopiecznych”. Brutalnie zmniejsza liczebność grupy, by z dziennej daniny jak najmniejsza kwota szła na utrzymanie ukrywanych ludzi. W grę również wchodzą względy bezpieczeństwa – mniejsza grupa to mniejsze ryzyko wykrycia, w mniejszej grupie trudniej o wewnętrzne tarcia, w końcu mniejszą grupę łatwiej jest kontrolować. A Socha musi mieć wszystko pod kontrolą, tym bardziej, że „podopieczni” nie ufają mu i nie darzą go sympatią. Jest wojna, nie ma miejsca na błędy – Socha nie może zwracać na siebie uwagi większymi zakupami czy posiadaniem gotówki. Musi uważać na słowa i uczulić na to rodzinę. Jedno potknięcie może kosztować go życie. Żyje więc w stresie, dodatkowo powiększanym niedobrymi relacjami z „podopiecznymi”. Ale i wewnątrz grupy źle się dzieje – gdy trzy osoby ją opuszczają, okradając ją z żywności, pieniędzy i broni, jedynym aktywem staje się kolia ukryta na kirkucie, którą wydobyć i spieniężyć może jedynie Socha. Pokusa wielka – dla kanalarza kolia to spełnienie marzeń o bogactwie. Wystarczy ją schować i więcej nie schodzić do znanej sobie części kanałów.

Jednak oprócz bogactwa dla Sochy ważne jest uznanie żony – ta jest zachwycona kolią, wzdraga się jednak przed przyjęciem podarku, bo wie, skąd pochodzi. Zaczynamy zauważać przemianę lwowskiego cwaniaka w szlachetnego człowieka. Nie tylko spienięża kolię, by mieć za co nakarmić „podopiecznych”, ale w momencie, kiedy ci nie mają już czym płacić, Socha ich nie opuszcza… Zastanówmy się jednak, czy była to faktycznie przemiana. Czy Socha nie był takim wcześniej, czy nie uczyniły go cynicznym trudne warunki, w których żył wcześniej? Wreszcie – co miało wpływ na przemianę: czy to, że poznał i polubił traktowanych wcześniej niechętnie ludzi, czy może postawa żony, o której uznanie tak zabiegał? Na ten temat możemy jedynie snuć domysły i każdy z widzów będzie miał na ten temat własne zdanie. Podsumowując fabułę, możemy jednak powiedzieć, że swoją wojnę Socha wygrał. Wygrał nie tylko dlatego, że przeżył on i ukrywani przez niego ludzie. Wygrał ją, bo w trudnych czasach potrafił zachować w sobie człowieka.

„W ciemności” utwierdza nas w przekonaniu o kunszcie Agnieszki Holland. Dodajmy do tego realizm scen, wspaniałe zdjęcia i znakomitego Roberta Więckiewicza w roli Leopolda Sochy i – trzymajmy kciuki w dniu ogłoszenia tegorocznych laureatów Oscara!