Piraci z Zatoki Gwinejskiej nadal dają o sobie znać. Po porwaniu w październiku 2011 r. niemieckiego tankowca MT Cape Bird w odległości 90 mil morskich od Lagos, tym razem zaatakowali i opanowali MT Halifax nieopodal Port Harcourt, biorąc do niewoli jego załogę. Okręt ten był zarejestrowany na Malcie, a jego załoga miała charakter międzynarodowy.

W ostatnim czasie problem piractwa urósł do rangi sprawy międzynarodowej. Wiele obszarów morskich jest niebezpiecznych dla żeglugi ze względu na wzmożoną aktywność zorganizowanych grup pirackich. Należą do nich gównie: wybrzeża Somalii oraz Zatoka Adeńska, Cieśnina Malakka, Morze Południowochińskie i Zatoka Gwinejska.

Piraci wybierają sobie łatwe cele w postaci nieuzbrojonych łodzi handlowych, aby zdobyć jak najwięcej łupów. Zdaniem duńskich ekspertów, piraci z regionu Zatoki Gwinejskiej zmienili swój profil działalności, biorąc na cel bardziej obfite jednostki i stając się coraz groźniejszym aktorem na morzu.

Rozwiązanie problemu piractwa wymaga międzynarodowego zaangażowania i to w kompleksowym wymiarze.. Przede wszystkim chodzi o wysiłek Stanów Zjednoczonych, UE czy NATO, które prowadzą działania dążące do zminimalizowania zagrożenia ze strony piratów. Bardzo ważnym aspektem jest skuteczna samoobrona statków poruszających się po tych akwenach, która składa się z przede wszystkim z tworzenia wodnych (śliska piana) oraz prądowych barier uniemożliwiających wejście na pokład. Bardzo oryginalnym rozwiązaniem jest ustawienie na pokładzie uzbrojonych manekinów dla odstraszenia potencjalnego ataku.

(RIA Novostii)