W przemyśle obronnym nieraz bywa tak, że uruchamiane programy idą jak po sznurku od fazy projektowanie do wprowadzenia produktu na rynek i jego sprzedaży. Inne zaś przybierają postać oper mydlanych. Taki jest niemiecko-francuski program MGCS (Main Ground Combat System), który od dawna nie może ruszyć z miejsca. Jak już wydaje się, że jest nadzieja na przełom, pojawiają się kolejne spory i wszystko należy rozpoczynać od nowa.

Problematyczne są nie tylko kwestie doktrynalne, te, które mają decydować o kształcie wozu przyszłości, w tym jego uzbrojeniu podstawowym. Dużo zamieszania wprowadził 24 sierpnia francuski dziennik La Tribune, który poinformował o staraniach Paryża zmierzającego do włączenia Włoch do programu. Ile to już razy wspominano o członkostwie Rzymu w tym niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciu?

Francuzi zabiegają o pozyskanie sąsiada z południa, ale formalne zaproszenie byłoby jednak wspólne: francusko-niemieckie. Sam fakt starań Paryża o innego członka programu jest nieco zaskakujący, gdyż do tej pory Francuzi byli przeciwnikami angażowania innych podmiotów.



Biorąc powyższe pod uwagę, być może celem nadrzędne jest nie wzmocnienie programu, ale osłabienie niemieckiego wpływu. W sprawie potencjalnego zaangażowania włoskiego przemysłu odbyły się już pierwsze rozmowy, które – jak się wydaje – wyszły poza zwykłą kurtuazję. Podczas paryskiego salonu lotniczego w Le Bourget w czerwcu 2023 roku spotkali się minister obrony Republiki Włoskiej Guido Crosetto i minister sił zbrojnych Republiki Francuskiej Sébastien Lecornu.

Pozostają jeszcze pytania o skalę włoskiego udziału. Obecnie Rzym zainteresowany jest nie tylko zakupem pojazdów (czołgu podstawowego, bojowego wozu rozpoznawczego i innych pojazdów wsparcia pola walki). Włosi chcieliby włączenia swoich przedsiębiorstw w proces produkcji. Głównym kandydatem do reprezentowania Włoch będą Leonardo i Oto Melara. Pierwsze ma wiele do zaoferowania w zakresie systemów optoelektronicznych, architektury cyfrowej czy systemów bezzałogowych. Wszystkie te aspekty są pożądane przez MGCS.

Problemem pozostaje kwestia udziałów, która stała się jedną z przyczyn nieporozumień i zastoju w programie. MGCS od strony formalno-organizacyjnej tworzą niemiecko-francuska spółka joint venture KNDS i niemiecka grupa przemysłowa Rheinmetall AG. Zamysłem Francuzów jest, aby spróbować zrównoważyć niemieckie wpływy w programie i wreszcie pchnąć jego realizację do przodu. MGCS szedł po myśli twórców jedynie przez niespełna dwa lata, od 2017 do 2019 roku. Stopniowo współpraca zaczęła się psuć, a rozbieżności powstawały niemal w każdym obszarze. Współpraca na linii Paryż–Berlin pogorszyła się także w innych dziedzinach.



Efektem było zamrożenie niemiecko-francuskiego programu Common Indirect Fire System (CIFS, Wspólny System Ognia Pośredniego), który zakładał stworzenie trzech segmentów artyleryjskich – dwóch lufowych i jednego rakietowego. Od 2018 roku nic się w nim nie dzieje, a w zamian Niemcy stworzyli własny Przyszłościowy System Ognia Pośredniego (Zukünftiges System Indirektes Feuer). Upadł też Maritime Airborne Warfare System, zakładający opracowanie morskiego samolotu patrolowego mającego zastąpić w lotnictwie francuskim maszyny Atlantique 2, a w niemieckim – P-3C Oriony.

Rokowania dla MGCS-a nie są więc najlepsze. De facto Niemcy już teraz sprzedają Leopardy 2A8 i pracują nad czołgiem KF51 Panther, zaś Francuzi modernizują Leclerki i – jak na razie – z mizernym skutkiem poszukują nowego czołgu przyszłości. 10 lipca w Berlinie Lecornu i Boris Pistorius rozmawiali o usprawnieniu współpracy i harmonizacji wymagań stawianych przez uczestników. Miało to być dodatkowym impulsem do pokonywania stale występujących trudności.

KF51 Panther może być produkowany w przyszłości na Węgrzech.
(Rheinmetall)

Ale już same wypowiedzi towarzyszące spotkaniu sugerują, że liczba problemów utrzymuje się na wysokim poziomie. Pistorius zasugerował bowiem, że w ramach programu mogą powstać dwa czołgi – francuski i niemiecki – różniące się uzbrojeniem. Sugeruje to, że problemów godzących w istotę programu nie przezwyciężono. Co więcej, Lecornu stwierdził pod koniec czerwca, że za MGCS powinna odpowiadać jedynie spółka KNDS.



W tym miejscu pojawiają się Włosi, aby załatać dziurę w tonącym okręcie. Skoro wspomnieliśmy o operach mydlanych, wypada stwierdzić, że swoistą podkategorię stanowią włoskie aspiracje, aby stać się trzecim członkiem. Pierwszy raz o możliwym udziale Włoch w MGCS poinformował podsekretarz stanu we włoskim ministerstwie obrony Giulio Calvisi. Propozycja taka miała zostać wyjawiona w negocjacjach z przedstawicielami niemieckiego ministerstwa obrony. Wówczas nic z tego nie wyszło, gdyż warunki postawione przez Niemcy i Francję okazały się nie do zaakceptowania.

Wobec takiego postawienia sprawy Włosi próbowali nawet zaszantażować swoich sojuszników z NATO utworzeniem opozycyjnego bloku, który miałby opracować własny czołg podstawowy. Włosi zainteresowani byli wspólną budową nowego wozu bojowego – w programie określanym na razie jako „Futuro Carro da Battaglia” (przyszły czołg bojowy) – z Hiszpanią, Austrią i Polską. Projektowi daleko było od modernizacji, a teraz w ogóle można mówić o nim w ujęciu historycznym.

Sytuacja od tamtego czasu zmieniła się diametralnie. Polska kupiła czołgi M1 i K2, Austriacy w grudniu 2022 zdecydowali o modernizacji czołgów podstawowych Leopard 2A4, zaś Hiszpanie – zamierzają w przyszłości skorzystać z osiągnięć programu MGCS (jeśli w ogóle będzie im dane). Wobec powyższego i braku alternatyw Rzym wrócił do koncepcji dołączenia do niemiecko-francuskiego projektu.

Czołgi Ariete na ćwiczeniach na Łotwie.
(esercito.difesa.it)

O woli politycznej przystąpienia do MGCS świadczy również udzielona 13 lipca przez podsekretarz stanu w ministerstwie obrony Włoch Isabellę Rauti odpowiedź na interpelację poselską odnośnie do planów zakupu Leopardów 2. Rzym chce kupić pojazdy w wersji 2A8 (mimo że nie wyklucza się odmian 2A7V lub 2A7A1). Dokument Planowania Wieloletniego na lata 2023–2025 wskazuje, że będzie to jedynie rozwiązanie pomostowe do czasu pozyskania czołgu nowej generacji.



Zakup Leopardów 2A8 ma trwale związać przemysły obronne obu krajów i pomóc w przystąpieniu do MGCS. Esercito Italiano zamierza kupić 133 czołgi, co ma zapewnić liczbę 250, aby wypełnić wymagania NATO. Leopardy 2A8 wraz ze 125 C1 Ariete modernizowanymi do wersji C2 (które służyć będą co najmniej do 2034 roku) mają wypełnić lukę pancerną do czasu pozyskania wozu przyszłości. Ale czy będzie nim czołg podstawowy opracowany w ramach programu MGCS?

Czołg kombinowany: wieża Leclerca i podwozie Leoparda 2.
(Blackbirdxd, CC BY-SA 4.0)

Nie wiadomo tak naprawdę, czy propozycja włoskiego członkostwa nie jest kolejnym wybiegiem jednej ze stron – tym razem francuskiej – aby przechytrzyć przeciwnika. Włochy mogą być jedynie instrumentem w rozgrywce na linii Paryż–Berlin, a oś, do której miałby przestąpić również Rzym, nigdy nie powstanie. Jak na razie obserwatorem w programie została Szwecja, a w 2021 roku pojawiły się pierwsze sygnały, że do MGCS chce dołączyć Belgia.

Z kolei na decyzje odnośnie do samego MGCS-a należy poczekać do 22 września, gdy odbędzie się spotkanie dowódców wojsk lądowych obu państw. Wówczas przedstawią oni wymagania dla przyszłego czołgu i rodziny pojazdów. Do końca roku powstanie również dokument zawierający wspólne wymagania dla przyszłych lądowych systemów bojowych.

Zobacz też: Czy Chiny zastąpią Rosję na światowym rynku broni?

esercito.difesa.it