Minister Spraw Zagranicznych Królestwa Arabii Saudyjskiej, książę Saud Al-Faisal, w poprzedni wtorek na konferencji prasowej ze brytyjskim odpowiednikiem, Williamem Hague’em, omawiał aktualne problemy, z jakimi boryka się region Bliskiego Wschodu.

Książę Saud odniósł się do relacji łączących Królestwo z Islamską Republiką Iranu. Zapowiedział, że rozmowy bilateralne pomiędzy Arabią a Iranem będą kontynuowane. Świadczyć o tym mogą odbywające się coraz częściej rozmowy na szczycie między saudyjskimi a irańskimi ministrami. Mimo że do tej pory nie zostały rozwiązane wszystkie problemy w relacjach tych dwóch mocarstw regionalnych, zaplanowano kolejne spotkania.

Saudyjski minister wyraził obawy dotyczące sytuacji w Jemenie. Arabia Saudyjska ma nadzieję na pokojowe i jak najszybsze rozwiązanie konfliktu, który od kilku miesięcy destabilizuje kraj. Odniósł się do inicjatywy Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Gulf Cooperation Council – GCC), której celem jest przywrócenie w Jemenie spokoju i zabezpieczenie kraju przed wojną domową.

Arabia Saudyjska nie tylko wspiera Jemen werbalnie, ale i udzieliła schronienia prezydentowi tego kraju, Alemu Abdullahowi Salehowi. W zeszłą sobotę prezydent Saleh opuścił Jemen, udając się do Rijadu, gdzie leczy rany po nieudanym zamachu na jego życie. „New York Times”, powołując się na znawców tematu, podaje, że Saudowie nie pozwolą na powrót Saleha na stanowisko, zważywszy na ich zaangażowanie w stabilizację sytuacji wewnętrznej w Jemenie. Abdullah Hamidaddin, saudyjski politolog, uważa, że Arabia Saudyjska nakłaniała Saleha do rezygnacji z urzędu, ponieważ bała się dalszego rozlewu krwi wśród ludności cywilnej. W obecnej sytuacji międzynarodowej Jemenowi potrzebna jest stabilna i przewidywalna władza.

Osobną kwestią pozostaje dla Arabii sprawa Bahrajnu. Mówiąc o problemach targających tym krajem, książę Saud zagwarantował, że żadna zewnętrzna ingerencja w wewnętrzne sprawy tego państwa ani jakakolwiek próba zachwiania jego stabilności nie będzie akceptowana przez Arabię Saudyjską. Dotyczy to również państw zrzeszonych w GCC. Minister zapowiedział, że z zadowoleniem powita rozpoczęcie przez króla Bahrajnu Hamada Ibn Isę al-Chalifę dialogu narodowego w celu normalizacji sytuacji w kraju. Przypomnijmy, że Bahrajn w lutym 2011 roku dołączył do grupy państw zalewanych falą protestów antyrządowych, co przyczyniło się do interwencji zbrojnej Arabii Saudyjskiej, do której książę Saud nie zapomniał się odnieść.

– Interwencja Królestwa Arabii Saudyjskiej w Bahrajnie miała na celu utrzymanie pokoju. W żadnym wypadku nie chcieliśmy ingerować w wewnętrzne sprawy kraju – mówił książę na konferencji w Dżuddzie. Jak podaje „New York Times”, Arabia Saudyjska do końca tygodnia ma wycofać 1200 żołnierzy skierowanych do Bahrajnu w celu pacyfikacji marcowych protestów.

Mimo zapewnień monarchy wiemy, że Arabia Saudyjska miała interes w interwencji w Bahrajnie. W obu tych krajach katalizatorem protestów są szyici, których w Bahrajnie jest ponad 60%, a władza sprawowana jest przez mniejszości sunnicką. W Arabii sytuacja jest odwrotna – szyici są mniejszością w rządzonym przez sunnitów państwie, ale zamieszkują bogaty w ropę naftową wschód kraju. Można domyślić się, że gdyby szyici przejęli władzę w Bahrajnie mogłoby to przyczynić się do kryzysu w samej Arabii.

W polityce Arabii Saudyjskiej, uważającej się za przewodnika całego świata islamskiego, często widoczne jest poparcie dla sprawy palestyńskiej. Królewski minister mówił o zdwojeniu wysiłków w celu przywrócenia bilateralnych rozmów palestyńsko-izraelskich i wycofania się Izraela z ziem zajętych w 1967 roku. Uczulał również społeczność międzynarodową na izraelskie działania zmierzające do utrudnienia rozwiązania konfliktu. Zaapelował o uznanie dla Palestyńczyków i ich dążeń niepodległościowych.

Arabia Saudyjska zdaje sobie również sprawę z trudnej sytuacji wewnętrznej Libanu. Królewski minister zaapelował do wszystkich politycznych ugrupowań tego kraju o rozwagę i zachowanie stabilności we wszystkich regionach państwa.

Kolejna kwestią, która zwraca uwagę królewskich ministrów, jest sprawa Syrii. Po wstępnej deklaracji poparcia dla urzędującego prezydenta Baszara al-Assada nastąpiła polityczna cisza, oznaczająca najprawdopodobniej niezdecydowanie w polityce saudyjskiej. Saudowie z jednej strony osobiście nie przepadają za Assadem, z drugiej pragną stabilizacji, ponieważ obawiają się eskalacji konfliktu, w który zapewne włączyłby się Iran, wraz ze swoją islamską retoryką.

Poparcie dla arabskich rewolucji antyrządowych ze strony Stanów Zjednoczonych spowodowało, że Rijad zreorganizował relacje z administracją Baracka Obamy. Saudyjczycy byli bardzo zawiedzeni, kiedy Stany Zjednoczone nie poparły prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, gdy ten zmuszony został do ustąpienia. Po utracie przez Mubaraka resztek władzy Arabia Saudyjska obawia się, że mimo wewnętrznych problemów Bractwo Muzułmańskie przejmie władzę w Egipcie. Dla Arabii Saudyjskiej oznaczałoby to utratę wpływów w tym kraju. Mogłoby to zaszkodzić saudyjskiej (wahhabickiej) legitymizacji w kwestii islamskiego modelu prawa, które znacznie różni się od prezentowanego przez Bractwo.

Osobną sprawą dla Saudów jest konflikt w Libii, który już na początku podzielił państwa arabskie. Arabia Saudyjska z Katarem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi poparła zbrojną interwencję w Libii, opowiadając się po stronie rebeliantów.

Na koniec książę Saud wyraził głęboki smutek, że w ostatnich miesiącach tak wiele osób, w tym kobiety i dzieci, padło ofiarą obecnego kryzysu w regionie. Arabia Saudyjska wezwała wszystkie rządy państw Bliskiego Wschodu do zakończenia sporów i konfliktów, aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi.

(arabnews.com, nytimes.com)