Tekst niniejszy powstał jako posłowie do wydania polskiego książki „Manstein. Najlepszy generał Hitlera”. Ponieważ nie został zamieszczony w książce, wydawca uprzejmie zgodził się udostępnić go Czytelnikom za pośrednictwem Konfliktów. Łącząc cechy biogramu, recenzji i komentarza, stanowi cenne uzupełnienie zarówno naszego artykułu o Erichu von Mansteinie, jak i nadchodzącej recenzji pracy M. Melvina.

Postać feldmarszałka Ericha von Mansteina fascynowała nie tylko Niemców, ale też ich wrogów. Już w czasie drugiej wojny światowej jego przeciwnicy na Froncie Wschodnim wyrażali się o nim nie tyle może z szacunkiem, ile ze skrywającą go, autentyczną obawą. Sowieccy generałowie i marszałkowie, uważali go za jednego z najgroźniejszych dowódców niemieckiego Wehrmachtu. Marszałek Rodion Malinowski, późniejszy minister obrony ZSRS, który walczył z nim, napisał po latach: „Uważaliśmy znienawidzonego przez nas Ericha von Mansteina za najbardziej niebezpiecznego przeciwnika. Jego umiejętności zawodowe, okazywane również we wszystkich wymuszonych sytuacjach, sprawiały, że nie miał sobie równego”. Podobnego zdania byli o nim anglosascy dowódcy, którzy jednak, na własne szczęście, walczyli z nim tylko w kampanii francuskiej 1940 roku.

Osiągnięciami na polu walki mógł Manstein zaimponować każdemu wyższemu dowódcy podczas drugiej wojny światowej. I to niezależnie od tego, po której stronie frontu szukać by takiego dowódcy. Wprawdzie jeszcze w kampanii polskiej 1939 roku Manstein pełnił „tylko” ważną, ale nie dającą pola do popisu, funkcję szefa sztabu generała von Rundstedta, ale później jego gwiazda błyszczała już tylko coraz jaśniej. Kamieniami milowymi jego kariery były kolejne sukcesy, jakie towarzyszyły mu nawet wtedy, gdy zdawało się, iż ponosi porażki. Tak było już jesienią i zimą 1939 roku, kiedy to, za zbytnią inicjatywę i natarczywość w forsowaniu własnego planu operacyjnego kampanii na Zachodzie, Manstein zwolniony został ze stanowiska szefa sztabu Grupy Armii „A” i przeniesiony na podrzędne stanowisko dowódcze.

Jednak to jego koncepcja rozstrzygnięcia ataku na Francję poprzez tak zwane „cięcie sierpem”, to jest nieszablonowe natarcie wojsk szybkich przez uchodzące za naturalna barierę Ardeny, znalazła uznanie Hitlera i stała się podstawą rozpoczętej przez Niemców 10 maja 1940 roku ofensywy. Jej błyskawiczny sukces, do którego zresztą Manstein przyczynił się również bezpośrednio, znakomicie dowodząc między innymi nad Sekwaną swym XXXVIII Korpusem Piechoty, wzniósł jego sławę w armii niemieckiej, jako stratega, na absolutne wyżyny. Swym planem kampanii francuskiej odcisnął chyba najwyraźniej piętno na historii, która bez niego mogła w tamtym czasie potoczyć się zupełnie inaczej.

Sława, jaka stała się udziałem Mansteina latem 1940 roku, omal nie przyczyniła się do wytłumienia jego kariery, gdyż dowodzący Wehrmachtem generał Brauchitsch i jego szef sztabu generał Halder uznali go za zbyt wielkie zagrożenie osobiste. W konsekwencji błyskotliwy strateg otrzymał przydział „na aut” do Norwegii, a nawet forsowano jego kandydaturę na – jak wówczas sądzono – podrzędne, stanowisko dowódcy Niemieckiego Korpusu Afrykańskiego. Ale i to nie przerwało dobrej passy Mansteina. Latem 1941 roku, w czasie agresji niemieckiej na Związek Sowiecki, Manstein dowodził LVI Korpusem Zmechanizowanym, który w pierwszych czterech dniach nieustannej ofensywy dotarł ponad 350 kilometrów w głąb terytorium przeciwnika, zdobywając nieuszkodzony strategicznie ważny most na Dźwinie i otwierając wojskom niemieckim szybką drogę na Leningrad. Tego jego sukcesu, podobnie jak wielu następnych, niemieckie dowództwo naczelne nie umiało jednak wykorzystać.

Jesienią 1941 roku Manstein zastąpił śmiertelnie rannego generała von Schoberta na stanowisku dowódcy Jedenastej Armii, a tym samym trafił na południowy odcinek Frontu Wschodniego. Z nim związane były dalsze sukcesy wojenne, które ugruntowały jego sławę, nie tylko jako stratega czy organizatora rajdów pancernych, ale też dowódcy polowego z prawdziwego zdarzenia. Pierwszym takim sukcesem było przełamanie przez jego jednostki silnie ufortyfikowanego przesmyku Perekop i otwarcie wojskom niemieckim drogi na Krym. Na Krymie Manstein odniósł swój największy sukces militarny, nagrodzony 1 lipca 1942 roku buławą feldmarszałka Trzeciej Rzeszy. Po kilkumiesięcznym przygotowaniu jego wojska zdołały zdobyć szturmem uważaną za niezdobytą sowiecką twierdzę i bazę morską w Sewastopolu. Obok Tobruku i Singapuru, była to największa twierdza zdobyta podczas drugiej wojny światowej, a blasku sławie Mansteina dodawał fakt, że ta, w przeciwieństwie do dwu wymienionych, broniona była fanatycznie do ostatniego żołnierza.

Sukces osobisty Mansteina zbiegł się z apogeum ekspansji Trzeciej Rzeszy, która już w niewiele miesięcy później znalazła się w poważnych kłopotach na głównych kierunkach strategicznych. Przełamanie niemieckiego frontu pod Kałaczem jesienią 1942 roku i okrążenie w Stalingradzie ponad trzystu tysięcy żołnierzy państw Osi było tego dobitnym dowodem. W tej sytuacji Manstein, szykowany wcześniej na zdobywcę Leningradu, objął dowództwo rozerwanego niemieckiego frontu nad Donem, a później, w marcu 1943 roku, całej Grupy Armii „Południe”. Na jej czele pozostawał przez rok, prowadząc w zmienionej i niekorzystnej sytuacji strategicznej wojnę manewrową, w której to zdobył wspomniane uznanie przeciwnika, nieraz, jak pod Charkowem wiosną 1943 roku, pobitego przez wyraźnie słabsze siły niemieckie. To właśnie ta wojna odwrotowa, jaką przez rok prowadził Manstein na południu Rosji i na Ukrainie, ostatecznie ugruntowała jego sławę jako dowódcy. W końcu, jak pisano w przypadku Napoleona, to po odwrotach, a nie po zwycięstwach, poznaje się prawdziwego geniusza wojennego. Ale jednocześnie to mistrzostwo, jakie wykazał Manstein, cofając stopniowo Grupę Armii „Południe” i nie dopuszczając do jej okrążenia, stało się przyczyną jego dymisji wiosną 1944 roku. Twardy i pewny siebie feldmarszałek przestał być dla coraz silniej ręcznie sterującego wojną Hitlera wygodnym narzędziem, a stał się tylko przeszkodą w prowadzeniu wojny „totalnej”.

Manstein nie wrócił już na żadne stanowisko dowódcze, mimo że agonia Trzeciej Rzeszy trwała jeszcze ponad rok. To też stało się elementem jego wojennej legendy. Hitler, odsuwając go od dowodzenia w ostatniej chwili przed wielkimi klęskami Wehrmachtu, ochronił go tym samym przed nieuchronnym odium, jakie musiałoby spaść na jego sławę w wyniku klęsk, których już żaden geniusz wojenny nie mógłby odwrócić. Tym samym z zamętu drugiej wojny światowej feldmarszałek Erich von Manstein wyszedł niepokonanym. Po wojnie pisano o nim dużo, i to poczynając niemal od dnia jej zakończenia.

Do ugruntowania legendy „najgroźniejszego przeciwnika Aliantów” przyczynił się przy tym nie byle kto, bo sam uchodzący za klasyka nowoczesnej wojny pancernej brytyjski oficer sir Basil H. Liddell Hart. To on, w wydanej w 1948 roku książce The Other Side of the Hill (polski tytuł Karmazynowe bractwo. Generałowie Wehrmachtu o wojnie), powołując się na opinie innych niemieckich dowódców, z którymi rozmawiał, takich jak Gerd von Rundstedt czy Günther Blumentritt, nazwał Mansteina „najbardziej kompetentnym ze wszystkich niemieckich dowódców wyższego szczebla”. Posiadał on, według Anglika, „wspaniałą intuicję strategiczną połączoną z wysoką oceną roli wojsk szybkich na polu walki, znacznie wyższą, niż prezentowana przez kogokolwiek innego, kto tak jak on nie wywodził się z klanu czołgistów”. Taka „laurka” wystawiona przez najbardziej wpływowego po wojnie alianckiego teoretyka wojskowości sprawiła, iż w krótkim czasie można było mówić o narodzeniu się istnej „mansteinomanii”, którą dobitnie ugruntowało pojawienie się w 1955 roku pamiętników samego Mansteina zatytułowanych wymownie Verlorene Siege (polski tytuł Stracone zwycięstwa). Ich autor nie tylko lansował swoją legendę najwybitniejszego dowódcy Trzeciej Rzeszy, ale też legendę Wehrmachtu jako armii rycerskiej i niesplamionej krwią niewinnych. To znakomicie wpisywało się w powojenny klimat rodzącej się Republiki Federalnej i jej prób zmierzenia się z historią.

O samym Mansteinie pisano więc po wojnie wiele i chętnie, ale nigdy nie doczekał się biografii z prawdziwego zdarzenia. Za takową nie mogły uchodzić dwie główne niemieckojęzyczne próby jej napisania podjęte przez Rüdigera von Mansteina i Theodora Fuchsa (Erich von Manstein. Soldat im 20. Jahrhundert. Militärisch-politische Nachlese, Koblenz 1993) oraz Joachima Engelmanna (Manstein. Stratege und Truppenführer. Ein Lebensbericht in Bilder, Friediberg 1981), choćby z tego względu, że ich autorzy potraktowali postać feldmarszałka raczej pomnikowo niż rzetelnie i naukowo. Pojawiło się wprawdzie, głównie na rynku anglojęzycznym, sporo szkiców biograficznych poświęconych Mansteinowi, ale nawet te najlepsze sygnalizowały jedynie potrzebę napisania jego pełnej biografii. Tak było na przykład w wypadku wspomnianej już prac y sir Basila H. Liddell Harta (The Other Side of the Hill. Germany’s Generals. Their Rise and Fall, with their own Account of Military Events 1939–1945, London: Cassel 1948), pracy Richarda Brett-Smitha (Hitler’s Generals, San Rafael 1977) czy książki Samuela W. Mitchama Jr. (Hitler`s Field Marschals and their Battles, London 1989).

Część z tych prac pojawiła się też w wersji polskojęzycznej, jak choćby książka Liddella Harta, czy niewspomniane wcześniej zbiorcze opracowanie Ronalda Smelsera i Enrico Syringa Die Militärelite des Dritten Reiches. 27 biographische Skitzzen, Berlin 1997 (polski tytuł Elita Wehrmachtu). Nie mogły one, podobnie jak na Zachodzie, bliżej przedstawić czytelnikowi sylwetki Mansteina, dodatkowo „zdeformowanej” skandalicznie przetłumaczonymi na polski wspomnieniami feldmarszałka wydanymi w 2001 roku. Ostatecznie próbę napisania biografii von Mansteina podjął Brytyjczyk – generał major Mungo Melvin. Ten mający ponad 35-letnie doświadczenie zawodowe oficer w 2009 roku zakończył służbę czynną jako dowódca UK Support Command i jako emerytowany wojskowy został członkiem prestiżowego Royal College of Defence Studies w Londynie. Biografia hitlerowskiego feldmarszałka, której pisanie skończył wiosną 2010 roku, stanowiła dla niego nie tylko podsumowanie dotychczasowej kariery i zainteresowań historią wojskowości, ale też swoiste „otwarcie” nowego rozdziału w życiu.

Biografia von Mansteina napisana przez Melvina bez wątpienia jest najlepszą i najpełniejszą z dotąd istniejących. Jej autor, siłą rzeczy, skupił się na tym, co z jego punktu widzenia było w życiorysie niemieckiego stratega najważniejsze – na jego działaniach wojennych. Życie osobiste Mansteina, a zwłaszcza jego losy powojenne, potraktowane zostały skromniej, co stanowi niewielki, ale jednak mankament całej pracy. Nie jest on jednak istotny w obliczu zalet, jakimi wyróżnia się ta książka. Do mocnych stron pracy generała Melvina należą przede wszystkim wykorzystane przez niego źródła archiwalne, dzięki którym zdołał, jako pierwszy z piszących o feldmarszałku, wyzwolić się spod przemożnego wpływu wspomnień Mansteina i zdobyć się na własną próbę prezentacji tej fascynującej postaci. Autor biografii wykorzystał więc przede wszystkim wszechstronnie główne zasoby znajdującego się we Fryburgu Bryzgowijskim niemieckiego Bundesarchiv/Militärarchiv. Uzupełnił to, sięgając gruntownie do udostępnionych przez syna feldmarszałka jego zbiorów osobistych, znajdujących się w Irschenhausen pod Monachium. Wykorzystał też liczne inne cenne źródła, jak choćby te zgromadzone podczas powojennych przesłuchań niemieckich oficerów umieszczonych w obozach jenieckich w Wielkiej Brytanii, a znajdujące się w londyńskim King’’s College Liddell Hart Centre for Military Archives. Zaowocowało to pracą bardzo mocno osadzoną w źródłach archiwalnych, a więc świeżą i wolną w zasadzie od powielania utartych poglądów.

Inną mocną stroną tej biografii jest jej przystępność. Zgodnie z najlepszą szkołą anglosaskiej historiografii autor umiał w niej połączyć solidność badawczą z ciekawą narracją. Dzięki temu książkę o Mansteinie czyta się lekko i przyjemnie. To po prostu przyzwoity kawałek literatury faktu. I jeszcze o jednej zalecie tej książki warto wspomnieć na sam koniec. Jej autor, generał Melvin, wplótł w swą opowieść liczne i obszerne cytaty. Część z nich to wypowiedzi samego Mansteina, fragmenty jego pism, rozkazów czy wspomnień. Inne to opinie o nim wyrażane, tak w czasie wojny, jak i po niej, przez różne postacie, z którymi historia skrzyżowała jego losy. W konsekwencji czytelnik książki ma wrażenie, że oprócz wykładni historycznej pozostawiono mu dość przestrzeni do wyrobienia sobie własnych poglądów na temat życia i czynów tej, bez wątpienia nietuzinkowej postaci, jaką by Erich von Manstein, urodzony jako von Lewinski.

via Narodowe Archiwum Cyfrowe