Od końca ubiegłego roku Chiny wprowadzają szereg zmian w systemie mobilizacji – od powoływania byłych żołnierzy i rezerwistów, przez poborowych, po korzystanie z zasobów cywilnych. Trudno nie dopatrywać się w tym pierwszego praktycznego zastosowania lekcji z wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jakie będą praktyczne efekty tych zmian, a nawet jaki jest ich pełen zakres i charakter, trudno jeszcze oceniać.

Mobilizacja w rosyjskim wydaniu nie zachwyca. Zadecydowały o tym zarówno wady wrodzone i nabyte systemu, jak i czynniki polityczne – Władimir Putin przestawia kraj na tryb wojenny na zasadzie gotowania żaby, społeczeństwo ma się stopniowo przyzwyczajać do nowych warunków. Natomiast w kontekście nowoczesnej wojny w pełni ujawniła się podstawowa kwestia. Jakość, rozumiana jako wyszkolenie i umiejętności, mobilizowanych liczy się tak samo jak ich liczebność.

Zauważono to na Tajwanie, gdzie pod koniec ubiegłego roku podjęto decyzję o wydłużeniu zasadniczej służby wojskowej z czterech do dwunastu miesięcy oraz reorganizacji systemu mobilizacji i rezerw. Siły zbrojne mają zostać podzielone na cztery piony o wyraźnie odrębnych zadaniach.



Trzonem wojska mają pozostać ochotnicze i zawodowe „główne siły bojowe”, przeznaczone do podstawowych misji związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa w trakcie pokoju i działań ofensywnych w czasie „W”. Z kolei „siły garnizonowe”, złożone z poborowych, mają odpowiadać za obronę krajową, w tym ochronę kluczowych instalacji i obiektów. Ich uzupełnieniem mają być rezerwa i obrona cywilna, której zadań jeszcze nie zdefiniowano.

Tymczasem w Chinach od grudnia ubiegłego roku tworzone są biura mobilizacji obrony narodowej. Do początku kwietnia powołano je w największych miastach, takich jak Pekin, Szanghaj i Wuhan, prowincjach Shandong, Fujian, Hubei, Syczuan, a także w będących regionami autonomicznymi Tybecie i Mongolii Wewnętrznej. Biura mobilizacji to zupełnie nowa instytucja w chińskim systemie, a ich status pozostaje niejasny.

Chińscy żołnierze z karabinkami QBZ-95.
(mil.ru)

Formalnie za mobilizację odpowiada Komisja Mobilizacji Obrony Narodowej, zarządzana wspólnie przez Centralną Komisję wojskową i Radę Państwa, czyli rząd Chińskiej Republiki Ludowej. Dodatkowo CKW ma jeszcze Departament Mobilizacji Obrony Narodowej. Taka struktura ma ułatwić koordynację działań między wojskiem a władzami cywilnymi, sam system jest zaś mocno scentralizowany.

Według doniesień lokalnych mediów część biur powstaje na bazie Biur Cywilnej Obrony Powietrznej i podlega Komisji Narodowego Rozwoju i Reform. Ażeby jeszcze bardziej zagmatwać sprawę, biura mają w razie „W” nie tylko odpowiadać za mobilizację poborowych i rezerwistów, ale także rekrutować i zarządzać bardzo rozbudowanymi formacjami paramilitarnymi.



O co więc chodzi w reformie? Pomysł utworzenia biur mobilizacji obrony narodowej pojawił się w październiku ubiegłego roku podczas 20. zjazdu Komunistycznej Partii Chin. Artykuł opublikowany 31 stycznia przez Dziennik Armii Ludowo-Wyzwoleńczej wzywał do wprowadzenia nowego modelu systemu mobilizacji. Kolejny tekst na łamach tej samej gazety, tym razem z 24 lutego, określił przesunięcie odpowiedzialności za mobilizację z lokalnych struktur wojskowych do władz lokalnych jako zmianę o fundamentalnym znaczeniu.

Powstaje bardziej zdecentralizowany system, gdzie część zadań zostaje scedowana na poziom lokalny. Centrum zachowuje pełną kontrolę nad decyzją o mobilizacji i jej zakresie, jednak realizacja całej procedury przechodzi na niższe poziomy. Interesujące jest przeniesienie odpowiedzialności za mobilizację ze struktur wojskowych na cywilne. Najwyraźniej dowództwa wojskowe mają skoncentrować się na prowadzeniu działań militarnych, a władze cywilne mają zapewnić do tego środki.

Taki podział ról staje się całkiem logiczny, gdy pod uwagę weźmiemy lansowaną od lat koncepcję „fuzji cywilno-wojskowej”. Chodzi tu nie tylko o rozwój i wykorzystanie technologii podwójnego zastosowania czy wykorzystanie przez siły zbrojne nowoczesnych rozwiązań technicznych, takich jak 5G. Celem fuzji jest maksymalne wykorzystanie zasobów państwa w razie konfliktu. Co najmniej od roku 2012 trwają prace nad uwzględnieniem w projektach inteligentnych miast potrzeb wojska. Kolejny przykład to wykorzystywanie przez wojsko cywilnej logistyki, od promów po koleje i ciężarówki.

Przydzielenie biurom mobilizacji za jednostki paramilitarne również nie powinno zaskakiwać. Formacje te przechodzą od roku 2017 proces centralizacji i przeszły spod Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego pod bezpośrednią kontrolę Centralnej Komisji Wojskowej. Ma to zapewnić lepszą koordynację z siłami zbrojnymi.



Warto też wspomnieć, że Zbrojna Policja Ludowa odpowiada za ochronę granic lądowych i morskich. Sporo biur mobilizacji powstaje w regionach przygranicznych, lub w pobliżu rejonów zapalnych, żeby wymienić tylko Tybet, Mongolię Wewnętrzną i położony naprzeciwko Tajwanu Fujian. Można więc śmiało spekulować, że pomimo decentralizacji na poziomie krajowym Pekin chce zapewnić jak największą centralizację systemu mobilizacji zasobów wojskowych i paramilitarnych w rejonach potencjalnych kryzysów i konfliktów.

Chińscy żołnierze podczas ćwiczeń w Rumunii w 2009 roku.
(Revista Fortelor Terestre, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Tym samym Chiny pokazują potencjalnym przeciwnikom, z USA i Tajwanem na czele, że aktywnie przygotowują się do konfrontacji, prawdopodobnie licząc na wymuszenie w ten sposób ustępstw. Zresztą nowe przepisy dotyczące mobilizacji i poboru jasno mówią o „przygotowaniach do wojny” i efektywnym poborze personelu „wysokiej jakości”. Stworzenie „nowego typu personelu wojskowego” jest zresztą od lat jednym z podstawowych celów. Żołnierze mają być nie tylko dobrze wyszkoleni i profesjonalni, ale również zdolni do „zapewnienia mocnego osobistego i intelektualnego wsparcia realizacji celu KPCh, którym jest budowa silnego wojska w nowej epoce i przekształcenie ChALW w siły zbrojne na światowym poziomie”.

Wprawdzie chętnych do służby wojskowej nie brakuje, ale profil kandydatów bardzo często nie przystaje do wymogów sił zbrojnych. Krótko mówiąc, Chiny zmagają się z tym samym problemem co Japonia i państwa Zachodu – bardzo potrzebni specjaliści w dziedzinie IT i zaawansowanych technologii nie garną się do wojska. Wszak w sektorze cywilnym praca jest znacznie lepiej płatna, bezpieczniejsza, pozbawiona wojskowego rygoru i ryzyka służby w garnizonie na odludziu. Niewiele pomogła nawet reforma z 2013 roku, która skorelowała pobór z kalendarzem szkół średnich i wyższych.



Nowe przepisy wchodzące w życie 1 maja tego roku sprawią, że wojsku będzie łatwiej powołać potrzebnych specjalistów. Dotyczyć to ma przede wszystkim studentów i absolwentów uczelni wyższych. W sytuacji krytycznej biura mobilizacji będą mogły nawet bezpośrednio obciążyć odpowiedzialnością za pobór szkoły wyższe. To kolejna wyraźna lekcja wyciągnięta z rosyjskich doświadczeń.

Zmiany obejmą także system powoływania rezerwistów i byłych żołnierzy. Ci ostatni mają być w razie mobilizacji kierowani do jednostek, w których odbywali służbę lub, jeśli zajdzie taka potrzeba, obejmować podobne stanowiska w innych oddziałach. W przypadku rezerwistów wydłużony zostanie wiek, do któego mogą zostać powołani. Ma to dotyczyć w pierwszym rzędzie specjalistów i oficerów. Do tej pory tych drugich można było wezwać do 55. roku życia. Obecnie górna granica zostanie przesunięta do 60 lat.

Zobacz też: Koniec trzydziestoletniej służby Eagle’i w Lakenheath

Sgt. 1st Class April Davis, Oregon Military Department Public Affairs