W listopadzie ubiegłego roku Monolith Video wydał kolejną pozycję w swojej i tak już szerokiej kolekcji epizodów związanych z II wojną światową. Tym razem mamy do czynienia z telewizyjną produkcją z 1981 roku „Bunkier Hitlera”. Film ten właściwie można by nazwać miniserialem telewizyjnym, gdyż składa się z dwóch ponadgodzinnych części i jak już sam tytuł wskazuje, pokazuje wydarzenia rozgrywające się w siedzibie i ostatnim bastionie wodza III Rzeszy.

Oczywiście przy oglądaniu tego filmu nie sposób uciec od porównania do nowszej, niemieckiej produkcji z 2004 roku pod tytułem „Upadek”. Zarówno w jednej, jak i w drugiej oglądamy ostatnie dni Hitlera i jego najwierniejszej świty zamkniętych w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy.

Co można powiedzieć o „Bunkrze Hitlera” z 1981 roku? Tak naprawdę na temat historii przedstawionej w tej produkcji chyba już powiedziano wszystko. Jednak cały czas trudno pojąć, jakim cudem ten zwykły kapral z obłędem w oczach, zachowujący się jak zbieg z zakładu psychiatrycznego, owinął sobie wokół palca kilkanaście (jeśli nie więcej) milionów ludzi, w tym niemal całą generalicję. Gdy widzimy, jak główny architekt Hitlera i minister ds. uzbrojenia Albert Speer cieszy się jak dziecko ze zdjęcia Führera, które ten mu daje w prezencie urodzinowym, lub gdy patrzymy na fanatycznie oddaną rodzinę Goebbelsa, zastanawiamy się, cóż takiego miał w sobie ten zbrodniarz, że ludzie z jego otoczenia byli mu bezgranicznie posłuszni, nawet w chwili ostatecznej klęski, jaką było oblężenie przez wojska radzieckie bunkra pod Kancelarią Rzeszy?

Fanatyzm otoczenia Hitlera i jego oddanie wodzowi można by porównać do dzisiejszych fanatyków islamskich, z którymi świat zachodni zmaga się w wojnie z terroryzmem. Możemy sobie zadać pytanie: czym różni się fanatyzm nazistowski od współczesnego islamskiego, którego przykłady widzimy w mediach? Odpowiedź moim zdaniem jest prosta: niczym się nie różni. Każdy fanatyzm jest taki sam, nieważne, czy mówimy o nazistowskim wyznawcy ideologii Hitlera, fundamentaliście islamskim wysadzającym się w autobusie komunikacji miejskiej, przeciwniku przerywania ciąży strzelającym do lekarzy przed klinikami aborcyjnymi czy też ekoterroryście opacznie pojmującym troskę o środowisko naturalne. Każdy jest taki sam i powinien być zwalczany przez państwo z taką samą bezwzględnością.

Fanatycy w „Bunkrze Hitlera” są przez reżysera wyraziście narysowani. Goebbels to demoniczny doradca podszeptujący Hitlerowi wprost do ucha nierzeczywiste hasła o zbliżającym się wielkim zwycięstwie na froncie. Niczym diabeł sączy do ucha Führera treści, na które ten i tak już nawet nie reaguje. Później zaś urządza pożegnalne przyjęcie, które przypomina imprezę na Titanicu. Generalicja karnie stoi i przytakuje naczelnemu wodzowi, nie kwestionując nawet najbardziej absurdalnych pomysłów. Jedynie Guderian próbuje, z mizernym skutkiem, wpłynąć na paranoiczne decyzje Führera. Eva Braun zachowuje się, jakby była pod wpływem narkotyków, chodzi po bunkrze zwiewna i uśmiechnięta, jak gdyby nie zdawała sobie sprawy ze zbliżającego się końca. Albert Speer wydaje się chyba jedyną normalną osobą w tej ludzkiej menażerii, jednak i on jest wierny Hitlerowi do końca, traktuje go z estymą, mimo iż widzi, że wódz już od dawna żyje w innym, nierealnym świecie. Z pokorą przyjmuje rozkazy, zdając sobie sprawę, że i tak ich nie wykona.

Film ma swój niewątpliwy urok. Jest to pozbawiony dzisiejszego natłoku efektów specjalnych, patetycznej muzyki i łopatologicznego wciskania widzowi do głowy najprostszych prawd i wniosków. Cała akcja rozgrywa się ledwie w kilku pomieszczeniach a końcowe zdjęcia opuszczonego i niemiłosiernie cichego bunkra robią klaustrofobiczne wrażenie. Na szczególną uwagę zasługuje rola Anthony’ego Hopkinsa jako Hitlera. Jego ruchy i gestykulacja, gdy z furią gani generałów, czy niemrawe podskoki, kiedy filmuje go Ewa Braun, są identyczne z obrazami znanymi z kronik filmowych.

Film dostępny na DVD w dwóch wersjach językowych, oryginalnej angielskiej i z polskim lektorem.