Amerykańska obrona powietrzna zestrzeliła kolejny niezidentyfikowany obiekt latający. Tym razem przechwycono go nad jeziorem Huron, środkowym z pięciu Wielkich Jezior na pograniczu Kanady i Stanów Zjednoczonych. W operacji brały udział samoloty US Air Force i lotniczej gwardii narodowej.

Członkini Izby Reprezentantów ze stanu Michigan Elissa Slotkin poinformowała o 21.15 czasu polskiego (15.15 w Michigan), iż wojsko ściśle obserwuje obiekt poruszający się nad jeziorem Huron. Władze lotnicze zarządziły wstrzymanie ruchu w wybranych sektorach przestrzeni powietrznej nad jeziorami Huron i Michigan. Agencja Reutera podaje, że obiekt wykryto wczoraj w nocy nad Montaną. Wówczas do lotu na przechwycenie zadysponowano F-15C z Portland, ale ich piloci nie zdołali znaleźć celu.



Niecały kwadrans później Jack Bergman, członek Izby Reprezentantów z Michigan, napisał, że amerykańskie siły zbrojne zniszczyły tajemnicy obiekt. Według informacji The Wall Street Journal tym razem zestrzelenie poszło na konto F-16. Cel znajdował się na wysokości 20 tysięcy stóp (6100 metrów), około 22 kilometrów od granicy (po stronie Stanów Zjednoczonych) i miał kształt ośmiokąta.

Do zestrzelenia prawdopodobnie użyto po raz kolejny pocisku AIM-9 Sidewinder. Według Agencji Reutera obiekt nie przenosił żadnego widocznego ładunku. Różnił się więc pod tym względem zarówno od osławionego chińskiego balonu, jak i od obiektu zestrzelonego wczoraj, który według nieoficjalnych doniesień miał ładunek na uwięzi. Co ciekawe, później pojawiły się informacje, jakoby dzisiejszy obiekt był wyposażony w uwięź, tyle że nie miał do niej nic przyczepionego.

Doczekaliśmy się więc trzeciego zestrzelenia w strefie odpowiedzialności NORAD-u w ciągu trzech dni. Przypomnijmy: pierwszy strącono nad Alaską, a drugi – nad kanadyjskim Jukonem.

Wczoraj pisaliśmy, że jak dowiedzieli się nieoficjalnie dziennikarze The Washington Post, naruszenia przestrzeni powietrznej, do których ostatnio dochodziło, wymusiły zmianę podejścia. Z jednej strony stacje radiolokacyjne przestały odfiltrowywać część sygnałów, które dotąd były identyfikowane przez algorytmy jako szumy i anomalie. Z drugiej – analitycy nauczyli się inaczej interpretować wskazania radiolokatorów i innych czujników. Stąd ma wynikać skokowy wzrost liczby doniesień o tego typu obiektach.



Niemniej rozluźnienie filtrów (automatycznych i ludzkich) nie stanowi całości odpowiedzi na zagadkę. Możliwe, że takie obiekty pojawiały się od dawna, ale pozostawały niezauważone. Możliwe również, że właśnie teraz inne państwa (potencjalnie nie tylko Chiny, ale także Rosja) z jakiegoś powodu rozpoczęły wytężone działania szpiegowskie.

Aktualizacja (23.50): Serwis The War Zone ustalił, że z Truax Field w Madison w stanie Wisconsin około 10.30 czasu lokalnego poderwano w trybie alarmowym parę F-16C/D należących do 148. Skrzydła Myśliwskiego. Nie wiadomo, czy to właśnie tym maszynom – posługującym się znakiem wywoławczym AESIR – przypadło w udziale zestrzelenie naruszyciela, jednak nie ma wątpliwości, że brały one udział w operacji. 148. Skrzydło stacjonuje wprawdzie w Duluth, podczas gdy Truax Field to baza 115. Skrzydła, ale jako że obecnie Sto Piętnaste przesiada się na Lightningi II, myśliwce z Duluth dyżurują w reżimie QRA także w Madison.

Aktualizacja (01.20): W internecie pojawiły się zdjęcia pary AESIR11–12 powracającej z lotu bojowego. Na ujęciach uchwyconych przez @badger_wings widać, że obu maszynom brakuje po jednym Sidewinderze (na stanowisku uzbrojenia numer 2 i numer 8). Czyżby jeden pocisk spudłował? Warto też zwrócić uwagę, że Vipery leciały z zasobnikami celowniczymi Sniper. Dzięki temu można zakładać w ciemno, że USAF dysponuje teraz dobrymi nagraniami tajemniczego obiektu, nagraniami, które zapewne będą długo i wszechstronnie analizowane.

Master Sgt. Jason Rolfe