Każdy, kto interesuje się SAS, wie, kto to David Stirling, Chris Ryan albo Andy McNab. Lecz w szeregach tej jednostki służyło wielu wspaniałych ludzi, którzy także zapisali się w historii. Niewątpliwie osobą taką jest mój osobisty bohater i ulubiona postać SAS – Robert Blair „Paddy” Mayne. Jego życiorys nadawałby się na scenariusz do filmu, gdyż znajdzie się w nim dużo akcji, odwagi, poświęcenia i osobistych dramatów oraz tragiczny koniec.

Robert Mayne urodził się 11 stycznia 1915 roku w Newtonards, w północnej Irlandii. Był drugim najmłodszym dzieckiem w siedmioosobowej rodzinie. Okazał się spokojnym chłopcem, można by nawet powiedzieć, że był samotnikiem. Bardzo lubił czytać książki, które ojciec posiadał w swojej domowej bibliotece (głównie romantyczne przygody). W szkole Paddy wykazywał wielkie zainteresowanie sportem, osiągał bardzo dobre wyniki w dyscyplinach, gdzie liczyły się umiejętności indywidualne, takich jak golf i strzelectwo. Gdy zaczął grać w rugby, szybko zauważono jego talent i niespotykaną siłę, dzięki której dokonywał niesamowitych rzeczy na boisku (w wieku 17 lat był kapitanem okolicznej drużyny, a w późniejszych latach – reprezentantem kraju).

Gdy poszedł na studia, kontynuował oczywiście karierę w rugby, dodatkowo zajął się boksem, co wychodziło mu równie dobrze (w pierwszym sparingu powalił trenera). Jako sportowiec posiadał szczególną cechę: zawsze wygrywać, dzięki temu często na boisku lubił brać sprawy w swoje ręce. W międzyczasie zaczęła się ukazywać zła strona Mayne’a – popijanie. Problem z alkoholem ciągnął się za nim aż do śmierci.

Karierę sportową przerwał wybuch wojny.

Paddy wstąpił do 5th Light Anti-Aircraft Battery gdzie służba (jak wspominał w listach) była nudna. Cykl szkolenia był z 1920 roku, więc tylko musztra, musztra i regulamin. Nic dziwnego, że na ochotnika zgłosił się do 11 Scottish Comando gdzie mógł robić coś więcej niż tylko maszerować na placu. W nowej jednostce miał kontakt z różnymi rodzajami broni i ładunkami wybuchowymi, ćwiczył też wspinaczkę i walkę wręcz.

Szybko znalazł się w wirze walk, gdyż 11 Comando ruszyło na rajd przeciwko Francuzom Vichy. Mimo że jednostka poniosła duże straty, akcja była sukcesem, a Mayne wykazał się dużą odwagą i sporą brutalnością wobec wroga. Mówiono, że walkę ma we krwi. Po powrocie niestety dała o sobie znać jego zła natura. Po dość dużym spożyciu alkoholu pobił dowódcę, gdyż ten przerwał mu partię szachów. Na pewien czas trafił za kratki, jego dalszy los nie był pewny. Dopiero Davidowi Stirlingowi udało się wydostać Paddy’ego z więzienia. Mayne miał o tyle szczęście, że jego reputacja jako żołnierza była dobrze znana, a Stirling szukał do swojej jednostki właśnie takich ludzi. Był tylko jeden warunek postawiony przez Stirlinga: miał być jedynym oficerem, którego Mayne nie uderzy.

Paddy Mayne pasował do SAS jak nikt, rodzaj tej jednostki i sposób działania był bliski jego charakterowi. Podczas każdej misji wykazywał się determinacją, odwagą i wielką chęcią walki. Z około 250 samolotów, jakie SAS zniszczył w Afryce, on sam zniszczył około 100, zabił też wielu Niemców i Włochów. Jego koledzy wspominają, że czas misji i akcji był czasem Paddy’ego bo tam spełniał się w stu procentach. W obozach bywało już różnie, w samotności czytał książki lub upijał się (raz w Kairze sam podczas ekscesów alkoholowych pokonał sześcioosobowy patrol żandarmerii).

Kiedy David Stirling trafił do niewoli, Mayne objął stanowisko dowódcy SAS (który później rozczłonowano na 1 SAS i 2 SAS). Niestety Paddy nie miał takich wpływów jak Stirling ani nie posiadał tej samej zdolności wpływania na podkomendnych. Dlatego też sama jednostka straciła dotychczasowe miejsce w szeregach armii.

Podczas kampanii w Europie oddziały SAS sklasyfikowano jako spadochronowe i zmuszono do zmiany beretów z beige na maroon. Paddy Mayne oczywiście odmówił i ciągle nosił dotychczasowy beret. Jako oficer nie brał już udziału w tylu akcjach, jednak gdy się na nich znalazł, jego obecności trudno było nie zauważyć. Na jednej z akcji oddział SAS prowadził zwiad dla większego zgrupowania. W pewnym momencie pierwszy jeep dostał się pod ciężki ostrzał (kierowca został ranny, a pasażer schronił się w rowie). Widząc to, Mayne ruszył samotnie pod ostrzałem i uratował kolegów, dźwigając ich własnoręcznie do swojego jeppa, by później zlikwidować wrogie stanowisko.

Po wojnie Robert Blair Mayne był jednym z najbardziej udekorowanych za męstwo i odwagę żołnierzy brytyjskich: African Star, Italian Star, France and Germany Star, Defence Star, War Medal, „liść dębowy” (czyli odznakę za pochwałę w sprawozdaniu) i trzykrotnie medal DSO. Za zasługi dla francuskiego ruchu oporu otrzymał Legion d’honneur i Croix de guerre z „palmą” (będącą zasadniczo tym samym co brytyjski „liść dębowy”).

Po wojnie SAS rozwiązano, gdyż dowództwo uznało, że tacy samowolni żołnierze nie są potrzebni; trudno było ich dopasować do dyscypliny panującej w innych jednostkach. Niestety było to wielkie marnotrawienie dobrych żołnierzy i specjalistów. Po powrocie do domu szukający przygód Mayne wyruszył na Falklandy z grupą badaczy, niestety problemy zdrowotne (schorzenie pleców, które uniemożliwiało normalne funkcjonowanie) zmusiły go do powrotu do kraju. Tam, zmuszony do pracy przy biurku, wspominał dobre czasy i wszystkie przygody które przeżył. Stan zdrowia nie pozwalał mu nawet na stanie podczas oglądania meczu rugby.

Ostatnią przyjemnością w życiu był sportowy samochód; na kursie Comanndo były zajęcia z dynamicznej jazdy samochodem, a Mayne lubił korzystać z tych umiejętności także w cywilu. Niestety 13 grudnia 1955 roku, po upojnej nocy alkoholowej (pił w pubie do zamknięcia, później u znajomych), wracając do domu, wjechał z dużą prędkością w zaparkowaną ciężarówkę. Na jego pogrzeb przybyło wielu ludzi, w tym dniu zamknięte były sklepy i urzędy.

W taki oto sposób zakończyła się historia jednego z najlepszych żołnierzy SAS i całej II wojny światowej. Robert Blair Mayne był niewiarygodnym człowiekiem, który zawsze na pierwszym miejscu stawiał zwycięstwo i szacunek do swoich ludzi. Ze spokojnej osoby zatopionej w lekturze potrafił zamienić się w pubowego rozrabiakę, który demolował cały lokal i powalał przeciwników jednego po drugim. Był to świetny żołnierz, który znał się na swoim fachu jak nikt, lecz miał duże problemy z dyscypliną, co nieraz wpędzało go w kłopoty. W 2003 roku na jego cześć nazwano jedną z brytyjskich baz w Kuwejcie. Na kartach pamięci SAS widnieje na jednym z pierwszych miejsc, jako jeden z najlepszych.

Bibliografia:

Grame Stewart, SAS – Elita wojsk brytyjskich, Bellona, Warszawa 1999
Steve Crawford, Encyklopedia Sił Specjalnych SAS, Pelta, Warszawa 1999
www.blairmayneresearchsociety.com
SAS Warrior The life of Paddy Marne reż. Gerry McColgan Rapid Film 2004