Niemiecki dziennik Handelsblatt podał dziś, że Rheinmetall AG prowadzi ze stroną ukraińską rozmowy na temat eksportu czołgów KF51 Panther. W rozmowie z dziennikiem dyrektor generalny Armin Papperger zasugerował, że negocjacje trwają, ale nie zdradził na jakim są etapie. Zaprezentowany stosunkowo niedawno – podczas targów przemysłu obronnego Eurosatory 2022 – KF51 jest promowany jako najbardziej śmiercionośny czołg na świecie.

Panther jest hybrydą zmodyfikowanego podwozia wypróbowanego Leoparda 2 z nowo zaprojektowaną dwuosobową wieżą uzbrojoną w armatę FGS (Future Gun System Rh 130) kalibru 130 milimetrów z lufą o długości 52 kalibrów. Z armatą sprzężono wielkokalibrowy karabin maszynowy kalibru 12,7 milimetra. Siłę ognia zwiększa zdalnie sterowany moduł uzbrojenia Natter z karabinem maszynowym kalibru 7,62 milimetra. Załoga ma też mieć do dyspozycji amunicję krążącą UVision Hero-120, która pozwala zwalczać cele na dystansie 60 kilometrów.



Podstawowym problemem jest dostępność. Przedstawiciele Rheinmetalla nie ukrywają, że istnieje tylko model demonstracyjny, ale zapewniają jednocześnie, że czołg da się szybko doprowadzić do fazy prototypu i przetestować, aby osiągnął gotowość operacyjną. Co oznacza „szybko”? Papperger obiecuje dostawę „za piętnaście do osiemnastu miesięcy”. Prawdopodobnie termin ten ulegnie dalszemu wydłużeniu.

Prawdopodobnie przeszkodą nie byłaby jedynie determinanta techniczna, ale również względy polityczne. Eksport wymaga bowiem zgody rządu federalnego, ponieważ KF51 Panther opracowano w Niemczech. Hero-120 jest zaś produktem izraelskim, a Jerozolima obecnie wyklucza wszelkie dostawy uzbrojenia do Ukrainy, ale czołg zachowuje wysoki potencjał bojowy nawet bez amunicji krążącej. Jeśli wszystkie przeszkody zostałyby pokonane, czołgi mogłyby powstawać w Niemczech (ewentualnie na Węgrzech, ale prorosyjska postawa Viktora Orbána raczej to wyklucza), a w dłuższym horyzoncie czasowym produkcja mogłaby ruszyć w Ukrainie.

Kijów wyraził również zainteresowanie bojowym wozem piechoty KF41 Lynx, ale w tym przypadku wiadomo jeszcze mniej niż w kwestii czołgów. Z pewnością kwestią wspólną będą wyzwania logistyczne w zakresie szkoleń i łańcucha dostaw części zamiennych. Siany już hurraoptymizm, że Ukraina w przyszłym roku będzie mieć najnowsze czołgi, jakie dotąd zbudowano, należy jednak szybko ostudzić i spokojnie obserwować rozwój sytuacji.



Tymczasem Zbrojni syły Ukrajiny na razie będą musiały się zadowolić sprzętem znacznie mniej nowoczesnym. 3 lutego rzecznik rządu federalnego Steffen Hebestreit poinformował, że Federalna Rada Bezpieczeństwa wydała zgodę na transfer czołgów Leopard 1A5. Do ogarniętego wojną kraju może trafić nawet aż 178 pojazdów tego typu z zapasów niemieckich przedsiębiorstw zbrojeniowych; na przykład Rheinmetall AG ma dysponować setką Leopardów 1A5.

Deklaracje niemieckich firm pojawiały się już co najmniej kilkanaście razy. I do tej pory nie wiadomo, ile wozów trafi na wschód Ukrainy. W kwietniu, gdy z Rheinmetallem rozmawiał Andrij Melnyk, mówiło się, że oferta obejmowała osiemdziesiąt osiem Leopardów 1A5, dokumentację techniczną, instrukcje obsługi, podstawowe szkolenie w Niemczech, szkolenie w zakresie remontów, części zamienne i 3500 sztuk amunicji do 105-milimetrowej armaty L7A3.

Do tych czołgów mogą dołączyć egzemplarze z Danii. Również 3 lutego firma Flensburger Fahrzeugbau Gesellschaft podała, że Kopenhaga zamierza odkupić dwadzieścia Leopardów 1A5DK, wyremontować je i przekazać Ukrainie w terminie trzech miesięcy. Co więcej, w ciągu kolejnych trzech miesięcy Dania byłaby skora zrobić to samo z kolejnymi dwudziestoma czołgami. Ciekawa jest propozycja belgijska. 25 stycznia minister obrony Ludivine Dedonder powiedziała, że rząd mógłby odkupić od spółki OIP dwadzieścia Leopardów 1A5BE (w magazynach znajduje się podobno pięćdziesiąt, w tym w Tournai, gdzie zgromadzono 400 różnych pojazdów opancerzonych). Wprawdzie pomysł szczytny, ale pozbawiony racji bytu, gdyż jest wielce wątpliwe, czy wozy te nadają się do użycia bojowego.



Bardzo problematyczna jest kwestia amunicji. Na początku lutego okazało się, że Brazylia nie wyraziła zgody na sprzedaż Niemcom amunicji tego typu. Z jednej strony można się dziwić, ale pamiętajmy, że wojska pancerne Brazylijczyków użytkują jeszcze Leopardy 1A1 i 1A5BR, a te drugie podlegają modernizacji i będą dalej służyć. Unowocześnieniu podlegać będzie nieco ponad sto pojazdów, a na początku stycznia podjęto kluczową decyzję o pozostawieniu armaty o dotychczasowym kalibrze, rezygnując z wymiany wieży i montażu działa głównego kalibru 120 milimetrów. Na brazylijską amunicję ciężko liczyć, ale być może udałoby się negocjować z Turcją i szczególnie Grecją, które mogłyby podzielić się swoimi zapasami.

Leopard 1A5 w ukraińskim wojsku będzie miał tyle samo zalet co wad. Niewątpliwie będzie cieszyć sam fakt posiadania sprzętu, którym można walczyć z wrogiem. Dysponuje on systemem kierowania ogniem EMES 18, który montowany jest również w Leopardach 2A4. Dzięki niemu w teorii załogi miałyby wysokie prawdopodobieństwo trafienia pierwszym strzałem poruszającego się celu. Z pewnością stanie się równym przeciwnikiem dla ściąganych z głębokich rezerw T-62 i to do walki z nimi mógłby być kierowany. Czołgi nowszych typów mogą stanowić istotne zagrożenie i należy wierzyć, że w potyczkach z T-72B czy T-80U ze względu na swój słaby pancerz nie staną się jeżdżącymi trumnami.

Zobacz też: Ruszyły próby bezzałogowego katamaranu Apalachicola

Rheinmetall