Pod koniec lipca, a dokładnie w weekend 23–25 lipca w położonej na Kaszubach niedaleko znanego z dawnej (i być może nieodległej) budowy elektrowni jądrowej Żarnowca, na terenie żwirowni „U Józefa” po raz trzeci odbył się piknik militarny. Wydarzeń tego typu przybywa w naszym kraju z każdym rokiem i chociaż większości sporo jeszcze brakuje do liderów takich, jak zloty w Darłowie i Bornym Sulinowie czy „Operacji Południe”, to z pewnością wiele z tych imprez ma potencjał rozwojowy i świadczy o coraz większej popularności tego typu rozrywki.

Jako że był to dopiero trzeci piknik w Krokowej, impreza nie imponuje jeszcze rozmachem. Zapewne wpływa na to po części niedostateczna reklama, a po drugie kalendarz. Skoro pod koniec czerwca odbywa się duży, międzynarodowy zlot w Darłówku, trudno spodziewać się, żeby ci sami pasjonaci na przykład z drugiego końca Polski znów w krótkim czasie wybierali się nad morze – wiąże się to z niemałymi (a w przypadku czołgów czy transporterów nawet dużymi) kosztami. A już w sierpniu jest zlot w Bornem, na którym także trzeba się pokazać. Dlatego piknik w Krokowej póki co jest imprezą lokalną.

Było jednak kilka ciekawych rzeczy do zobaczenia. Oczywiście największym zainteresowaniem cieszył się sprzęt pancerny w postaci T-55, WZT, BMP-1 i kilku innych maszyn kołowych i gąsienicowych. Za odpowiednią opłatą wieloma z nich można było się przejechać po wertepach żwirowni zamienionej na czas pikniku na tor dla owych pojazdów. Jazdy oczywiście odbywały się tylko na pancerzu, a nie za kierownicą, ale chętnych i tak nie brakowało. Ludzi nie było za dużo, ale w dużej mierze wynikało to ze wspomnianej słabej jeszcze promocji i pogody – weekend był wyjątkowo deszczowy, co z pewnością zniechęciło wielu ludzi do spędzenia go na świeżym powietrzu.

Oprócz sprzętu pancernego, podobnie jak na innych tego typu zlotach, pojawiło się wiele różnych wersji i odmian gazików, Willysów, ciężarówek i motocykli. Były także grupy rekonstrukcyjne z okolic Trójmiasta. Muszę przyznać, że ich urządzone w okopach dioramy prezentowały się znacznie ciekawiej niż na przykład te w Darłowie, gdzie impreza jest wybitnie nastawiona na pojazdy. Rekonstruktorzy chętnie rozmawiali z gośćmi na temat „swoich” jednostek, wyposażenia i całej otoczki.

Bardzo ważnym elementem każdego podobnego pikniku jest odpowiedni teren do jazdy wszystkimi wspaniałymi maszynami. Taki, na którym naprawdę można pokazać, do czego są zdolne. Pod tym względem piknik w Krokowej nie ma się czego wstydzić. Żwirownia jest odpowiednio rozległa i pofałdowana – idealny teren do przejażdżek czołgiem czy innym łazikiem. Szkoda tylko, że tak mało tam punktów, z których można by oglądać jeżdżące pojazdy, często znikające za krzakami i pagórkami. Nad tym należałoby jeszcze popracować, bo teren jest ciekawy.

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Na ten moment pikniku w Krokowej nie można jeszcze uznać za imprezę w pełni dojrzałą, ale wkrótce może się to zmienić, bo istnieją ku temu odpowiednie warunki. Teren jest dobry, lokalizacja też – blisko Pucka, Helu i innych nadmorskich kurortów obfitujących w lipcu w potencjalnych gości, nieco gorzej jest z dojazdem. Latem główne okoliczne drogi to jeden wielki korek. No i przydałoby się nieco więcej promocji, na przykład w trójmiejskich mediach czy na odpowiednich stronach internetowych. Nie jest najgorzej, ale może być dużo lepiej. Przebywających za rok w tych okolicach zachęcam do wpadnięcia na piknik.